Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Mieszkaniec stolicy
Anioł przyleciał do wieży tak szybko jak mógł. Dostał ważny list w ważnej sprawie.
Wylądował na tyle wysoko na ile mógł, co skutkowało i tak pokonaniem schodów niesamowitej długości.
Arcykapłan gdy wszedł po schodach i skierował się pod gabinet Króla/Mistrza dostrzegł Lejsu. Znał go z widzenia. Nigdy nie rozmawiał z nim dłużej.
Poprawił maskę i podszedł do drzwi. Nie zaszczycił Łowcy słowem. Bo i po co? Był Arcykapłanem. Mógł pozwolić sobie na odrobinę blasku.
Widział ze Łowca zapukał więc i on nie wyciągnął prawicy by uderzyć w odrzwia. Miast tego czekał. Czekał na zaproszenie.
Offline
Z wnętrza gabinetu dało się słyszeć coś, co należało tłumaczyć jako „ani chwili spokoju, przez tych kochanych zakonników”, a po chwili nadeszło kolejne „grethit, wejść!”. Cóż było robić? Mistrz chyba nie był w zbyt dobrym nastroju, ale też nie mogli nie wejść, skoro już zapukali, a wcześniej zostali wezwani. Czyżby mieli zostać użyci w formie worków treningowych?
Offline
Mieszkaniec stolicy
Kapłan spojrzał na Tropiciela z wyczekiwaniem. Widząc że ten nie robi nic, otworzył drzwi.
Wsunął się do gabinetu i ukłonił się zielonoskrzydłemu.
Spojrzał na Mistrza zza maski i powiedział.
-Przybywam na wezwanie. Wspominałeś coś o armii Panie.
Kapłan stał pokornie czekając na reakcję swego suwerena. W końcu był tu gościem, był też członkiem kleru a jako owy członek musiał czekać aż Mistrz pozwoli mu swobodnie przemawiać.
Czuł gdzieś z tyłu Lesju. Cóż. Może i on przybył po to samo?
Offline
On również nie odezwał się do Anioła. Nie lubił rozmawiać z takimi jak on - kapłanami, czy jak ich tam zwą, całkowicie oddanych bogom. Sam był ateistą i tak miało pozostać.
Wszedł za Kapłanem do gabinetu. Wszedł i zachowywał się zupełnie swobodnie. Nie próbował nawet na chwilę zachowywać się wobec Mangela jak wobec władcy. Dla Lejsa Mangel to Mangel, zielonoskrzydły anioł. Mistrz bo mistrz, ale Lejsu nigdy wobec nikogo nie zachowywał się z przesadną czcią i szacunkiem. Nie używał tytułów itp. itd.
-Witaj Mang. - Przyłożył dwa palce do czoła jako znak przywitania. - No, ja w tej samej sprawię co on. Przydział wojsk czy coś takiego - powiedział swobodnie.
Ostatnio edytowany przez Lejsu (2010-06-25 16:16:20)
Offline
Bogowie są niczym
Tuż za Darkiem na korytarz prowadzący do gabinetu mistrza pojawił się Arghez. Odziany w swoją czarną szatę zauważył wchodzącego Darka. Dawno nie miał okazji spotkać Arcykapłana, aż w końcu spotkał go w takim miejscu. Spodziewał się że przyszedł tu w tym samym celu. Zauważył też Lejsu oraz nieznanego mu elfa. Gdy tylko zbliżył się do drzwi uchylił je i zapytał dość głośno "Można?"
Offline
Anioł, cały blady i zgarbiony, siedział w swoim fotelu, minę miał taką, jaką zazwyczaj ma się na kacu i po wątpliwie zachęcającej do wspomnień nocy. Nie mniej, nadal błyszczało coś w jego oczach, coś co nie pozwalało uznać go za osłabionego.
- Dobrze, że jesteście. Drogi są przejezdne, łucznicy, psionici i magowie poszli w las i wybili harpie… Dwa dni temu wysłałem posłańców by zorientowali się co się działo gdy byliśmy… niedysponowani. Okazuje się, ze nasze wojska na granicach z Gildią i Wrotami pozostały wierne i utrzymały pozycję. Niestety, wasale zdradzili i teraz uważają się za niezależnych… Sami rozumiecie, trzeba ich wyprowadzić z błędu. –to powiedziawszy wyjął z szuflady biurka trzy sztylety i położył je przed sobą tak, by ostrzami wskazywały na Darka, Lejsu i Argheza.
Były to piękne instrumenty śmierci. Instruowane szlachetną kością, srebrem i platyną, w rękojeść wpasowane były martwe krwawniki. Na każdym z nich wygrawerowano imię właściciela, zaś obok, zapewne metodą odciskania, wybito znak Zakonu.
- Zgłosicie się do punktu poborowego, odbierzecie oddziały jakie wam wyznaczyłem i ruszycie. Dark, ty masz zająć Kushit, specjalnie dla tej kampanii utworzyłem dwa bataliony fanatyków. Pamiętaj, musisz działać zdecydowanie, bo tamtejsi pasterze to twardzi ludzie.
- Lejsu, ty ruszysz na Azerot. Tamtejszego księcia obalono i… powiedzmy, że w czasie strzyżenia ostrze spadło o głowę za nisko. Musisz być przygotowany na długie i ciężkie walki, więc dostaniesz sporo zwiadowców, ułatwia Ci kampanię.
- Arghez… po prostu odbierz swoje wojska, jedź do Irilith i je opanuj nie puszczając go z Tymem. Dobrze?
To powiedziawszy uniósł sztylety siłą woli i wręczył każdemu z nich. Były ciężkie, tak jak brzemię które na nich nakładano, oto stali się generałami Zakonu.
Offline
Bogowie są niczym
- Rozumiem że mogę chociaż wyrżnąć bez litości zdrajców, tak by potok utworzony z ich krwi spłynął wzdłuż ulic miasta zwiastując powrót Zakonu i dobrobytu? - Większość uznałaby to za metaforę, lecz nie Ci którzy znali Argheza...
Przejmując sztylet Arghez poczuł się w pewnym sensie odpowiedzialny...? To chyba dobre określenie. Irilith, kraina magów, nie było lepszego miejsca w którym Arghez mógłby prowadzić oblężenie. Walka z magami... No i zostają rybacy którzy głównie są niewyszkoleni. To będzie piękna walka... Która zamieni się w rzeź...
- Ja puszczać coś z dymem? Gdzie tam... - Odpowiedział wychodząc z Gabinetu.
W końcu szansa na dowodzenie, tak jak kiedyś w Nevarze. Upadły rozmyślał o tym ponownie schodząc z tych JAK ŻE CHOLERNIE BARDZO ALE TO BARDZO BARDZO długich schodów...
Ostatnio edytowany przez Arghez (2010-06-26 18:31:40)
Offline
Smoczy Sędzia
Kraght'nar zapukał i wszedł do gabinetu nie czekając na odpowiedź. Wydawał się dosyć rozbawiony, gdyż minął po drodze Argheza, który ruszał na długą i męczącą wyprawę w dół wieży. On sam na szczęście mógł zwyczajnie na to najwyższe piętro zwyczajnie wlecieć i tylko ostatnie metry pokonać w tradycyjny sposób...
- Wzywałeś, mistrzu? - zapytał, kłaniając się lekko z pięścią przyciśniętą do piersi.
Offline
Stojąc w koncie spoglądał na ową sytuację. Z każdą sekundą coraz bardziej chciał się odezwać jednak strach przez zgromadzonymi tutaj ogarnął jego myślami. Duch poruszał ustami próbując coś mówić jednak co chwilkę ktoś mu w tym przeszkadzał. W końcu lekko zdenerwowany wziął głęboki wdech i krząknął pod nosem i powiedział.
-Nie chciałbym przerywać rozmowy ale czy mógłbym?- Spojrzał przenikliwym wzrokiem na zgromadzonych i w jednej chwili w pomieszczeniu zrobiło się chłodno. To chyba obecność zdenerwowanego ducha tak wpłynęła na temperaturę.
Offline
Nim ktokolwiek się zorientował, kolejny sztylet pojawił się w rękach mistrza. Tym razem anioł nie użył mocy psi, tylko rzucił nim do smoka, wiedząc, że ten złapie go. Może było to zaskoczeniem dla wszystkich, ale nie dla sędziego, który swego czasu nauczył się unikać wszelakich ostrzy.
- Tak jak reszta Kraght’narze, zgłosisz się do punktu poborowego i odbierzesz swój przydział żołnierzy. Wyruszysz zająć Smocze Góry, z resztą, to chyba oczywiste? Musisz przekonać swoich współziomków mieszkających tam, do naszej sprawy i pomocy w pacyfikacji uzurpatorów którzy nam się sprzeciwiają. Jeśli Ci się nie uda… będziemy musieli zastosować wobec nich te same metody które przewidujemy dla zdrajców i dezerterów… Sam rozumiesz, że wolałbym tego uniknąć, zwłaszcza, że gdzieś tam jest kolonia Gaawa, która mam nadzieję pozyskasz dla nas.
To powiedziawszy zwrócił się w końcu do ducha, który jako jedyny nie przybył na jego rozkaz. Mimo, że był stosunkowo nowy w Zakonie, przynajmniej w porównaniu do generałów, nieumyślnie, chyba, zaprezentował swoją moc obniżając temperaturę w pomieszczeniu.
- Tak? Jesteś Jack Tors, prawda? W czym mogę Ci pomóc? – zapytał już spokojnie i w miarę grzecznie, chyba nie chciał przestraszyć kurczaka, duchów w Zakonie ostatni czasy było za mało jak na potrzeby anioła.
Offline
Smoczy Sędzia
I rzeczywiście Kraghta nie zaskoczył jeszcze jeden sztylet, który leciał w jego stronę. Zdziwiło go tylko to, że tym razem rzucała nim nie Ekena, a Mangel. Jednak mimo tego zaskoczenia, złapał rzucone w niego ostrze.
- Dziękuję, Mistrzu. Od razu pójdę odzyskać ziemię - odpowiedział smok, kłaniając się. - Mogę tylko wiedzieć, po co mi to ostrze i czy rzeczywiście jest ono niezbędne?
Offline
Spojrzał lekko uśmiechnięty przywracając temperaturę pomieszczenia do stanu pierwotnego i odezwał się. -Z profesji oraz zawodu jestem zwiadowcą... Jak wiadomo pieniądze na drzewie nie rosną a życie po śmierci jest jeszcze bardziej nudne. Poszukuje pracy... Czy masz może dla mnie jakieś zadanie?- To powiedziawszy spojrzał na lecący sztylet a następnie skierował wzrok ku aniołowi.
Offline
Łowca zgrabnie pochwycił sztylet, który posłał mu Mangel. Faktycznie nie był zbyt lekki, ale dobrze leżał w jego dłoni. Poprzerzucał go z ręki do ręki, wykonał kilka cieć "na sucho" i wsadził sztylet za pas. Czy w związku z tym poczuł jakąś odpowiedzialność czy tez narzucone brzemię? Nie. Traktował to po prostu jako kolejne zadanie, może tylko trochę cięższe.
-Cóż postaram się nie zawieść. - Uśmiechnął się krzywo. - Bywaj Mistrzuniu, mam nadzieję, że nie znajdziesz mnie wśród ciał w Azerot - rzucił na koniec i opuścił gabinet.
Offline
Gdy Lejsu i Arghez wyszli, anioł skupił się na sędzim i jego pytaniu. Co prawda, miał nadzieję porozmawiać z nim w cztery oczy, ale po chwili uznał, że nie musi ukrywać nic z tego co zamierza i chce przekazać podwładnym.
- Kraght’narze, to symbol twojej nowej funkcji, symbol generalicji. Na podstawie tego sztyletu zostaną Ci wydane oddziały dostosowane do twoich potrzeb, charakteru i umiejętności. Jest to bardzo ważna rzecz i proszę, uważaj na nią.
Anioł zmierzył Jacka uważnym spojrzeniem. Duch zwiadowca, to byłoby bardzo przydatne, szkoda, ze nie mógł mieć do niego takiego samego zaufania jak do Kraghta.
- Jack, jako zwiadowca… Wyruszysz z Kraght’narem, oczywiście, o ile zgodzi się wziąć Ciebie ze sobą. Jeśli wykażesz się w czasie tej wyprawy, zastanowię się nad przydzieleniem Cie do pewnego zadania…
Tu przerwał i przeniósł wzrok na smoka. Czy zgodzi się wziąć ze sobą kurczaka? Czy weźmie na siebie odpowiedzialność za młodzika?
Offline
Nie chcąc wydać swojej radości jak i zaskoczenia, poważnym wzrokiem spojrzał na człowieka, który być może będzie przewodził w misji treningowej. Następnie swój wzrok skierował ku aniołowi, któremu być może będzie zawdzięczał swoją pierwszą poważną prace w Zakonie.
Nieco podekscytowany pojawił się pod oknem i myśląc tylko o tym czy człowiek się zgodzi wypatrywał jak największych gwiazd na niebie, bo gdy był mały sądził, że jeżeli odnajdzie największa gwiazdę na niebie i będzie na nią patrzył intensywnie o czymś myśląc życzenie lub marzenie się ziści.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |