Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Bankier
Jak na obwieszonego tyloma brońmi, Shiro również poruszał się cicho. Oczywiście daleko mu było do doskonałości Polimorfki. Posiadł tę umiejętność tylko w takim stopniu, by móc podkraść się do ludzi i innych głośnych istot, oraz nie płoszenia zwierząt. Te ostatnie jednak pewnie świetnie zdawały sobie sprawę z jego obecności...
Wojownik przykucnął względnie blisko Ireth i szepnął.
-Dobra robota... Ślady są bardzo wyraźne więc na niewiele się przydajesz...- Najpierw ją chwalił, a później "równał z ziemią. Co właściwie sobie myślał chłopak? Jak zwykle trudno było powiedzieć... Nie mniej jednak jego pierwsze słowa były na prawdę szczere, a końcówka wyglądała już raczej na asekuracje...
Twarz Młodzieńca wykrzywiła się w grymasie mówiącym tylko tyle, że się zastanawia, lecz po chwili ciągnął już, co zaczął. Oczywiście szeptem...
- Pójdź tym tropem, a jak ją spotkasz, obejdź. Następnie spróbuj zagonić ją w moją stronę, a ja już zajmę się resztą...- Taka nagonka faktycznie mogła by być dobra, ale uporczywe drapanie się po podbródku świadczyło, że Daray jeszcze o czymś myśli...
-Może się tak zdarzyć, że ucieknie na drzewo... Jak ją znajdziesz, daj mi znać... Tak czy siak musisz narobić bardzo dużo hałasu mój nowy, słodki piesku...
Offline
Dalej patrzyła na niego tymi swoimi nieprzeniknionymi, wilczymi ślepiami. To był jeden z plusów przebywania w tej właśnie formie. Niewiele można było wyczytać z wyrazu zwierzęcych oczu, czy pyska. Póżniej zaś, w dosyć komicznym geście kiwnęła delikatnie łbem, odwróciła się i ruszyła dalej za śladem. Nie zadawała pytań, nie komentowała, po prostu posłuchała, jak dobrze ułożony pies. Jak bardzo jej to uwłaczało... Jak bardzo.
W tej właśnie chwili jednak jej myśli skierowały się ku Fin. Przecież dziewczyna wiedziała, że Ireth jest polimorfką, jak i to, że wilk jest jedną z jej przemian. Świadoma również była tego, że kontuzjowany miała staw nadgarstkowy, a to że nie stawała w ogóle na przednią lewą łapę nasuwało jednoznaczne skojarzenie. Dziewczyna jak tylko ją zobaczy, to rozpozna. Nie będzie oczywiście wiedziała, że ona i Shiro współpracują, ale pewien element zaskoczenia już na starcie został wykluczony. Musiała więc postarać się pozostać niezauważoną, przynajmniej jak najdłużej.
***
Nie musiała iść daleko. Ledwie Wojownik zniknął za klikoma zakrętami i krzewami, a już znalazła się na skraju polany otoczonej przez płaczące wierzby. I kolejna przeszkoda. Dziewczyna już znajdowała się na drzewie, spodziewała się więc niebezpieczeństwa.
Ireth, przytulona do ziemi i jesiennego, leśnego runa, przyczajona wśród listowia, wiedziała, że ma kolejny problem. By podejść do Łapy niezauważoną musiała cofnąć się w głębsze zarośla i obejść całą polanę, tracąc tym samym dziewczynę z oczu. To zaś wiązało się z faktem, iż ta mogła zwyczajnie się oddalić. Musiała jednak zaryzykować, bo pójście po najkrótszej linii od razu by ją zdemaskowało. Na nisko ugiętych łapach, wycofała się powoli ze swego punktu obserwacyjnego, by wyjść na łatwiejszą i niewidoczną dla ludzkiego oka ścieżkę. W takich właśnie chwilach najbardziej doskiwierał jej brak możliwości podpierania się na czwartej kończynie, zajęło jej to znacznie więcej czasu niż w normalnych okolicznościach, a czas był tu kluczem. W końcu jednak dostała się na leśną ścieżynę i rozpoczęła mozolny trucht, by okrążyć polanę.
***
Teraz już nie musiała tak bardzo troszczyć się o pozostanie nieusłyszaną. Będąc kilkanaście metrów od drzewa, na którym schroniła się Łapa, jednak wciąż pozostając w cieniu liczych krzewów, celowo nawet stawała na co drobniejszą gałązkę, by wywołać trzask. Musiała uświadomić ofiarę, że jest blisko, że ta nie może teraz zejść z wierzby. No chyba, że konicznie chciała spotkać się parą wilczych kłów. Pozostawał jeszcze problem pozostawania niezauważoną. Wiedziała, że gdy podejdzie jeszcze kilka metrów, jej sylwetka będzie już doskonale widoczna, a tym samym i jej kontuzja. To zaś wiązało się z możliwością bycia rozpoznanym, na co Ireth jeszcze pozwolić sobie nie mogła. Postanowiła jednak, podejść kilka tych kroków, a gdy już cień nie będzie stanowił dla niej ochrony... Stanąć na wszystkich czterech łapach. Oczywiście nie pełnym ciężarem, chodziło tu jedynie o swoistą iluzję, zmyłkę, czy może kamuflaż. Dlaczego aż tak jej zależało? Tego chyba nawet sama ona do końca nie wiedziała. Gdy w grę jednak wchodziła wolność osobista, można było zdobyć się na wiele.
Wynurzyła się z zarośli warcząc głośno. Właściwie nie było to nawet tylko warczenie, a połączenie warczenia z urywanymi, chrapliwymi szczeknięciami. Obnażając białe kły, jeżąc sierść na grzbiecie wyglądała raczej średnio przyjaźnie. Zastanawiające jednak było dlaczego to, stojąc tak blisko drzewa swej ofiary, wlepiając w nią złowrogie ślepia, nie podchodziła ani kroku bliżej.
W duchu polimorfka błagała o jedno. Żeby to wszystko skończyło się jak najprędzej...
Ostatnio edytowany przez Ireth (2010-10-29 21:52:31)
Offline
Gdy tylko Finua dojrzała wilka, nie zastanawiała się ani chwili, tylko wznowiła wspinaczkę. Dalsze gałęzie były coraz cieńsze i mniej wygodne, ale dawały nieco większe poczucie bezpieczeństwa. Dziewczyna zatrzymała się dopiero, gdy wchodzenie wyżej zaczęło grozić upadkiem. Uważając, że na tą wysokość nie doskoczy żaden wilk, spojrzała w dół, przyglądając się zwierzęciu. Nieco zaciekawiło ją, dlaczego bestia była samotna i tylko próbowała ją odstraszyć, zamiast podejść do drzewa i spróbować dorwać, albo pilnować, aż zejdzie. Cyganeczka nie miała jednak najmniejszego zamiaru schodzić choć trochę niżej. Wiedziała, że próba zeskoczenia na ziemię i ucieczki była bezsensowna, dlatego tylko usiadła ostrożnie na gałęzi, by przyjąć możliwie wygodną pozę i zaczekać. W końcu zwierzę musiało kiedyś odejść.
Offline
Bankier
Wojownik jednak nie pojawiał się przez długi czas. Nie dawał też żadnej oznaki życia, zupełnie tak, jakby nie było go w puszczy. Na co czekał? Gdzie był? Polimorfka mogła jedynie się zastanawiać w oczekiwaniu na Shiro...
Chłopak przy drzewie pojawił się dopiero godzinę później, równocześnie dając o sobie znać nawet kilka minut wcześniej. Stwierdził bowiem że nie musi się już skradać, skoro Ireth i tak warowała i wydawała odgłosy tylko z jednego miejsca. Bowiem znaczyło to, jak z resztą już wcześniej przypuszczał, że Fin znalazła sobie schronienie na drzewie...
Młodzieniec przycupnął blisko Wilczycy i w pieszczotliwym geście położył dłoń na jej łbie.
-Dobra robota Ireth...Świetny piesek z Ciebie, choć na wierność raczej liczyć nie mogę.-Daray uśmiechnął się złośliwie, doskonale wiedząc że wcześniejsze słowa dotrą do uszu Łapy. Mógł sobie również wyobrazić jak podle czuła się Polimorfka. O ile oczywiście miała jakieś wyrzuty sumienia...
Zaprawdę dobrym pomysłem było wykorzystanie jej do polowania. Choćby dlatego by zagrać na nerwach obu dziewczynom...
Motykarz szybko jednak zostawił w spokoju Wilczycę. Powstał i podszedł do drzewa i kładąc dłoń na jego korze, spojrzał w górę.
-Witaj złodziejko... Nawet nie wyobrażasz sobie, jak mile znów Cię zobaczyć...- Jego wyraz twarzy mówił wszystko. Naigrawał się z Tancerki, wiedząc doskonale że już znalazła się w jego rękach. Ucieczka na drzewo była chyba największym błędem, jaki mogła zrobić. Nie mogła bowiem stamtąd nigdzie uciec, ani też siedzieć na gałęzi w nieskończoność...
-Chodź do mnie, albo upadniesz u mych stóp razem z tym drzewem...
Offline
Ireth spojrzała przelotnie na Wojownika, marszcząc jednocześnie nos. Dosyć wymowny gest, nawet jak na coś co niewiele mogło wyrazić za pomocą mimiki pyska. Zmrużyła ślepia, odwróciła się na zadnich łapach i odeszła kilka kroków od drzewa. W cieniu krzewów najpierw przysiadła, a potem położyła się spoglądając pusto w ziemię. Zajęła się skrupulatnym wylizywaniem kontuzjowanej łapy, jakby taka kuracja miała przynieść jakieś skutki. Lepsze jednak było to niż przyglądanie się działaniom Shiro.
Czy odczuwała wyrzuty sumienia? W pewnej mierze tak, jednak wszystko stłumione zostało przez poczucie obowiązku walki o swoją własną wolność. Można by powiedzieć, że odczucie to zostało nawet wzmocnione przez tą zwierzęcą postać. Wilki w końcu rzadko kiedy spotykało się gdzieś indziej niż na wolności... Tutaj działał w największej mierze instynkt, dopiero później rozsądek i dusza. Miało to swoje wady, jak i zalety...
~W związku z tym, czy mogę odejść?~ Mentalny głos znów zabrzmiał w głowie Motykarza. Tym jednak razem pobrzmiewała w nim nutka zniecierpliwienia i goryczy.
Co on tak długo w tym lesie robił?!
Offline
Finua zwalczyła ochotę wspięcia sie jeszcze trochę wyżej, wiedząc, że cieńsze gałęzie mogłyby nie utrzymać jej ciężaru. Jedną ręką złapała Kiera, któremu szybko założyła obrożkę z kolistego kolczyka i przypięła go długim łańcuszkiem do jednej z bransoletek, które nosiła. Nie chciała, aby gryzoń szedł na ziemię, czując znajomy zapach i tym samym dał się złapać. Miała pełną świadomość, że Shiro wiedział o jej słabości do wiewiórki i mógłby wykorzystać to, by ściagnąć jej z drzewa. A cyganeczka nie zamierzała schodzić ani odrobinę niżej.
- Szkoda, że nie mogę powiedzieć, że ja również cieszę sie na Twój widok. - Oznajmiła spokojnie, wyjmując z jednej z sakiewek przy pasie dwie połówki ciężkiej, miedzianej bransolety, którą planowała jakoś kiedyś naprawić, albo wykorzystać. Przez chwilę ważyła ją w dłoniach, po czym jeden kawałek pomknął w kierunku Daraya, drugi zaś skierował się ku bokowi wilczycy. Łapa nie miała najmniejszych wyrzutów z powodu takiego gestu wykonanego w kierunku rannej polimorfki. Czuła się zwyczajnie zdradzona, choć nie znała czarnowłosej. Dla wróżbitki ważna była niepisana zasada udzielania pomocy za pomoc, zaś wskazania miejsca jej pobytu wojownikowi nie umiała w żaden sposób podczepić pod pomoc.
Offline
Bankier
Chłopak szybkim ruchem ręki naciągnął połę płaszcza, tworząc z niej swoistą barierę. Dzięki tej prowizorycznej tarczy, rozpaczliwy atak Łapy nie wyrządził mu żadnej krzywdy, a on sam uśmiechnął się do Fin chwilę później, by pokazać jej jak bezcelowy jest dalszy opór... Wtedy jednak podjął dziwne kroki. Zamiast spełnić wcześniejszą groźbę, wyciągnął w stronę Ireth trzy palce, zupełnie jakby dawał jej jakiś znak. Na szczęście, tudzież nieszczęście dla Polimorfki, wyjaśnienie padło parę sekund później.
-Trzy lata... Jeszcze tyle będziesz mi służyć, nim staniesz się wolna.-Cóż.. Nie można było powiedzieć że wcześniej w gabinecie kłamał. W końcu po tym okresie czasu, Dziewczyna nadal będzie młoda.
-Oczywiście jeśli będzie z Ciebie jakaś korzyść, jak dzisiaj. Jeśli będziesz się obijać, dołożę drugie tyle...-No i znalazł się kolejny, niezbyt miły haczyk. Można by nawet odnieść wrażenie (w sumie słuszne...) że Daray robi to tylko dla swej rozrywki...
Motykarz jednak zostawił Polimorfkę, by mogła sobie to przetrawić i wrócił do Tancerki. Właściwie to że nawet na chwilę przestał się nią interesować, dobitnie świadczyło, jaką Dziewczyna ma teraz dla niego wartość...Coś koło zera.
-A więc to Twoja ostateczna odpowiedź Złodziejko? Niech się stanie...- Wojownik dobył jednego ze swoich dwóch rodowych mieczy i ponownie dotknął kory drzewa. Wierzba była miękkim drewnem, dlatego też dużo ptaków tworzyło w niej dziuple... Ale dlatego też było ją bardzo łatwo ściąć, wykorzystując choćby zwykły miecz o odpowiedniej masie... A Shiro zaczął spokojnie rąbać, czując że gdy tylko Fin poczuje jak buja się drzewo, bardzo szybko zmieni swoje zdanie...
Offline
Wilczyca widziała nadlatujący pocisk, jednak nie uczyniła najmniejszego ruchu, by go uniknąć. I tak nie udałoby jej się zerwać wystarczająco szybko, by zejść z linii lotu, nie ze zwichniętym stawem. Po prostu więc pozwoliła kawałkowi bransolety uderzyć w swój bok. Napięła jedynie trochę bardziej mięśnie, by zamortyzować uderzenie. Po okolicy poniósł się głuchy huk. A następnie ciche stęknięcie, gdy Ireth ponownie podniosła się z ziemi. Rzuciła zniechęconym spojrzeniem na niegroźny już fragment biżuterii Łapy, a chwilę później odeszła po prostu jeszcze kilka metrów, by następny taki pocisk już jej nie sięgnął.
Przysiadła, oplatając łapy ogonem i przyglądając się Shiro.
Następne trzy lata spędzić miała w jego właśnie towarzystwie. Raczej średnio świetlana przyszłość, lecz chyba zawsze lepsze było to niż śmierć i to kolejna. Martwiło ją tylko to 'drugie tyle'. Sześciu lat u jego boku wolała jednak nie spędzać. I mimo, iż bardzo ciężko jej było to powiedzieć, to...
~ Dobrze. ~ Pochyliła delikatnie łeb, by zacząć przyglądać się kolonii mrówek szykujących się na zimę.
Offline