Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
(30 centymetrów... A my takiego rumoru narobiliśmy xD. Od teraz będę się starał pisać zgodnie z nowymi regułami )
Bane zobaczył kolejną porcję przeciwników. Zawinął szybko oboma buzdyganami i wyszedł w miarę możliwości na środek piwnicy, żeby wrogowie nie mieli możliwości zapędzenia go w róg. W końcu przy takiej ich ilości nawet porządny szał bojowy mógł być krótkotrwałym ogniem.
Zaatakował go jeden z tassonów - miecznik - z którymi Bane miał rachunki do wyrównania. Po poprzednich starciach wampir był już zmęczony, więc jego ciosy były teraz nieco niemrawe. Kiedy jednak parę pierwszych cięć przeciwnika zadźwięczało na jego buzdyganach o włos od twarzy, gwałtownie wzbudził w sobie przypływ gniewu i inicjatywy. Spróbował uderzyć wroga jednocześnie w udo i głowę - dwa oddalone od siebie punkty ciała, które ciężko by było zablokować jednym mieczem.
Offline
Zauważył nowe zastępy tassonów. Zrobiło mu się niedobrze na ich widok.
-Ilu icj jeszcze jest - pomyślał
Był już wyczerpany. A złamana ręka dawała o sobie znać. Zebrał w sobie siły i postanowił znów ruszyć do boju.
Został zaatakowany przez jednego z tassonów. Ten skutecznie blokował jego ciosy. W po kolejnym zablokowanym ciosie Lejsu szybko wyprowadził uderzenie kierując ostrze sztyletu w splot słoneczny przeciwnika. Miał nadzieje, że to uderzenie będzie skuteczne.
(mam nadzieje, że wszystko dobrze napisałem xD)
Offline
Adramelech skutecznie radził sobie ze swoim przeciwnikiem. Sztylet zagłębił się z lekkim tylko oporem w piersi potwora. Mimo, że Nekromanta był zmęczony, Tassoni nie byli po prostu wyjątkowymi wyzwaniami. Oczywiście, większa ich grupa mogła być niebezpieczna... Chwilowo jednak humanoidy nie zwracały uwagi na Ada. Jedne tylko przyklęknął i syknął coś cicho, po czym wraz z trzema smoczymi pupilkami skoczył na zakonnika. Uzbrojony był w dwa sztylety. Jeden mały gad upodobał sobie łydkę Nekromanty, zaś pozostałe dwa postanowiły spróbować szczęścia we wspinaczce po jego ubraniu i pochwyceniu ząbkami łokcia, dłoni lub ramienia. Wróg, atakujący Bane'a zasłonił mieczem głowę. Upadł z jękiem na podłogę, czując silny ból w udzie. Jednak Wampir również coś poczuł. W jego kostkę wbiły się dziesiątki maleńkich igiełek. Tuż obok nich wbiły sie kolejne. Dwa pupilki Tassonów upatrzyły kostkę i łydkę Bane'a jako smakowity kąsek. Lejsu mógł mieć spore kłopoty. Jednak jego pierwszy przeciwnik padł. Nawet, jeśli cios sztyletem nie był zbyt silny, ostrze wbiło się po rękojeść w ciało potwora... pomógł w tym jego kompan, który w ogólnym zamieszaniu walki wpadł na stojącego przed człowiekiem Tassona, wbijając go na krótką broń.
Ostatnio edytowany przez Ekena (2008-03-04 18:29:49)
Offline
Z krzywym uśmiechem na ustach wyciągnął sztylet z ciała tassona.
Wycofał się trochę do tyłu by dać chwilę odpocząć okaleczonej ręce. Nie wiedział czy da radę wytzryma do końca walk z tassonami. Ręka z każdą chwilą zaczynała go boleć coraz mocniej. Pomasował się po niej. Skrzywił się bo go to zabolało. Nie mógł wiecznie siedzieć i się nad sobą użalać, musiał w końcu wstać do walki.
Nie doszedł do miejsca gdzie tassonów było najwięcej bo jakby z nikąd pojawiło się przed nim dwóch. Kopnął jednego lecz ten ustał na nogach. Obydwaj w jednej chwili zaatakowali go, Jakimś cudem Lejsu zablokował ich ciosy. Po czym skierował ostrze swojego sztyletu w krocze jednego z wrogów. Chciał go rozciąć od krocza po samo gardło. Cóż to były tylko marzenia.
Offline
Bane syknął z bólu, kiedy "smoki" ukąsiły go w kostki. Nie zauważył ich, pochłonięty walką z tassonem, a takie ataki z zaskoczenia mogły w jednej chwili przyczynić się do jego przegranej. Nie zdążył skląć się w duchu, ponieważ upadł na podłogę, przynajmniej częściowo amortyzując upadek podłożeniem swojej torby podróżnej pod bok. Nie miał zamiaru pozwolić gadom na ogryzienie jego nóg do kości - szybko uderzył buzdyganami, jeden cios po drugim, dziwiąc się nagłemu zmniejszeniu własnej koordynacji. Jednocześnie podkulił nogi pod siebie i wstał gwałtownie, chcąc zrzucić uciążliwe jaszczurki. Pomimo toczących się dookoła walk zaryzykował spojrzenie w dół aby zobaczyć, czy cielska uczepione jego nóg są już martwe czy wciąż trzymają się życia.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Zaczął energicznie machać nogą, by strącić gada wpijającego się w jego łydkę. Jednocześnie ręką sięgnął w stronę wspinających się smoków tassońskich. Zaklął pod nosem z bólu wywołanego małymi ząbkami smoka tkwiącymi w jego nodze. Rozejrzał się w obawie przed nadchodzącymi tassońskimi wojownikami, które doprowadziłyby go do skrajnego wyczerpania. Próbując zachować równowagę walczył z natarczywymi zwierzakami.
Offline
Piekielnica
- jalllllllaaaa!
Zakrzyknela postac, ktora kopnąwszy drzwi do piwniczki wpadła z mieczem w reku do środka i zaczeła szarzowac na piewszego, lepszego wroga. Drowka była w swoim zywiole i widząc w tłumie Ada usmiechneła sie jeszcze wredeniej niż dotychczas. Podbiegła do Tassoniego i zaczeła swą brutalna szarże. Tasson był słabszy od niej i ugiał się przed jej ciosami. Elfka spojrzała na zwłoki i rozejrzaa się wokoło. Było jeszcze tyle wrogów do zabicia...
Offline
Tasson odskoczył przed ciosem Lejsu, jednak rana w kroczu skutecznie wyeliminowała go z walki. Upadł na podłogę trzymając sie za ranę. Nie była ona wielka, jednak bardzo bolesna. Drugi przeciwnik skoczył na plecy Człowieka. Zastosował technikę znaną szerzej wśród dziewek służebnych i kelnerek w karczmach jako Skok Na Plecy Gnojka i Oranie Pazurami Gęby.
Bane spojrzał w dół akurat, by dojrzeć, że jeden jaszczur odpada od jego nogi. Otrzymał on oba trafienia. Drugi odbił się od upadającego ciała martwego kompana i skoczył w górę, w kierunku ręki Wampira. Zamieszanie postanowił wykorzystać Tasson. Walczył dwoma sztyletami, tak jak przeciwnik Ada. Widocznie tak uzbrojeni nieprzyjaciele zajmowali się smoczkami. Potworek zakręcił ostrzami w dłoniach i zaczął podchodzić powoli na Bane'a, posykując z cicha.
Do Ada z rozbawieniem zbliżył się Tasson uzbrojony w dwa sztylety. Wczesniej stał tylko z boku, jednak uznał, że jego pupilki wystarczająco absorbują uwagę Nekromanty. Smoczek, gryzący łydkę Ada, puścił i wziął krótki rozbieg. Tak jak jego koledzy, zaczął wspinać sie po ubraniu przeciwnika. Nekromancie udało sie złapać jednego gada za szyję. Wił się teraz i syczał wściekle.
Krzyk Drowki był bardo efektowny. Wielu Tassonów odwróciło sie w jej kierunku, lecz tylko pięciu z nich pobiegło na nową przeciwniczkę. Najszybszy skoczył, chcąc zaatakować z góry. Inny pobiegł, pochylając sie nisko i celując w kolana Elfki. Pozostali trzej chcieli okrążyć Wiedźmę i zabić ja jak najszybciej.
(Apeluję, żeby nie podrzucać sobie przeciwników. Tym razem wam sie upiekło, gdyż długo nie odpisywałam. Ale następnym razem załatwię wszystkich tak, że nawet z zaklęciami leczącymi przez tydzień będziecie musieli stać. Obiecuję. Jeśli komuś mało przeciwników, niech napisze na gg:9730051, a ja na pewno zorganizuję mu rozrywkę. Miłego dnia ]:->)
Offline
Zwinny smok zaskoczył Bane'a, odbijając się od ciała kompana i lądując na jego ręce. Ostre kły rozdarły płaszcz wampira, wbijając się w zgięcie łokcia. Tu jednak zardzewiały kirys, zbroja pod wieloma względami bezużyteczna, pomógł wampirowi - zęby smoka nie przebiły zardzewiałych oczek siatki kolczej oplatającej przedramiona i tylko skaleczyły wampira. Bane machnął gwałtownie ramieniem, próbując zrzucić uparte stworzenie. Szybkości dodawał mu widok wyszkolonego tassona nadchodzącego ze sztyletami. Na chwilę unieruchomił rękę obciążoną smokiem, żeby zyskać trochę precyzji, a następnie uderzył energicznie wolnym buzdyganem, dosłownie zmiatając stworzenie ze swojej ręki. W panującym chaosie nie zauważył nawet, czy cios go zabił.
Wampir nie miał czasu spojrzeć na rany nóg, kiedy tasson ze sztyletami skoczył na niego, uderzając z bezpiecznego dystansu w gardło. Bane przyjął cios na buzdygan i pchnął nim gwałtownie naprzód, chcąc połączyć obronę z rozcięciem dłoni wroga. Tasson był jednak zbyt doświadczony, by tak się odsłaniać - cofnął rękę szybciej, niż Bane uderzył, zaś drugi sztylet z wielką szybkością ominął wystawiony buzdygan i pomknął w stronę oka Bane'a. Wampir był tak zaskocznony, że w ostatniej chwili ustawił na jego drodze drugi buzdygan. Sztylet ześliznął się po ostrzu i pojechał w bok, kalecząc policzek Bane'a. W dodatku wojownik trzymał teraz obie swoje bronie przed twarzą, odsłaniając resztę ciała przeciwnikowi.
"Dostaniesz między żebra, idioto", zadźwięczało w jego głowie ostrzeżenie. Pół sekundy później przeciwnik wyszczerzył się drapieżnie, obniżając postawę i zadając pchnięcie od dołu. Bane skoczył szybko w bok, mimo wszystko czując ostrze przesuwające się po jego boku. Jednocześnie uderzył z całej siły w dół, prosto w głowę tassona, mając nadzieję na przełamanie jego obrony. Sama energia zadanego ciosu rzuciła go na kolana, ręce puściły na moment broń. Wampir podniósł głowę, patrząc na efekt swojego ataku.
Offline
Piekielnica
Drowka zmierzyła szybko odległości między napastnikiem z góry i z dołu. W końcu zdecydowała się zając tym dobierajacym się do jej nóg. Odszkoczyła szybko na bok zanim pozostali do niej dobiegli. W ten sposób unikneła lotnika z góry i podkopujacego jej fundamenty potwora. jej srebrne ostrze błyszło złowkrogo. Kopneła w twarz leżącego już na ziemii tassoniego i zaczeła ciąc mieczem. Próbowała robic to jak najszybciej widzac w smokach zagładę. Dobiła podcinajacego jej nofi tassobiego i zainteresowała się tym od góry, który właśnie spadł na ziemię obok niej. Zaczeła swą szarżę....
Offline
Mieszkaniec stolicy
Poczuł ulgę, gdy Smok Tassoński zaprzestał zabaw z jego łydką. Jednak teraz trzy gady wspinały mu się po płaszczu w górę, obciążając go lekko. Nie widział innego wyjścia, jak tylko zdjąć szare ubranie. Oczom Tassona ukazała się pełno płytowa zbroja o srebrzystym połysku. Zdobiona wspaniale przez Piekielnych Kowali, znanych pośród wszystkich Łowców Demonów, jak i między samymi Demonami. Czerwone sylwetki piekielnych bestii, a dookoła nich czarny krajobraz dewastowanego świata, ta ozdoba otoczona turkusowymi pnączami. Mistrzowska robota. Adramelech wyjął jeden ze sztyletów i cisnął w stronę napastnika, a miecz chwycił pewnie, gotowym będąc do obrony.
Offline
Poczuł pazury tassona wbijające mu się w policzki, czuł jak wbijają mu się w skórę. Chciał teraz tylko jak najszybciej się pozbyć tego ścierwa z pleców. Podszedł do ściany i zaczął uderzać w nią plecami chcąc tym samy strącić wroga z pleców. Widząc, że nic to nie daje zaczął półkolistymi ruchami tłuc o ścianę tak, że boki tassonna obijały się o ścianę. Niestety to ciągle nic ni dało. W końcu rzucił się w tył i upadł na plecy. Poczuł, że ręce oderwały mu się od twarzy, a nogi tassona zwolniły ucisk, którym ten trzymał się na jego plecach. Szybko wykorzystał ten moment wstając na nogi. Skierował miecz w stronę serca wroga - to przez niego czuł jak krew spływa mu po policzkach i kapie co chwile na podłogę.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Irit który przebywał w pomieszczeniu od pewnego czasu widział całą walką. Młody elf wyjął swój miecz i dobił smoka ucinając mu łeb następnie podszedł do zakrwawionego Lejsu i spytał się
-Wszytko w porządku kolego ??-
Offline
Trup. Na ziemi w piwnicy leżał na ułożony jak do snu na boku trup. Najmniej trupowaty trup jakiego widział Zakon. Był to staruszek. Jego twarz przepełniał smutek, niesamowity smutek. Poza tym nie było śladów walki czy jakichkolwiek urazów. Po prostu położył się na boku aby nigdy się już nie zbudzić. To musiało być niedawno. Sakiewkę miał pustą, choć wyglądało to tak jakby sam ją opróżnił. Poza tym niektórym zdawał się znajomy. To chyba ten stary garncarz z targu...
Offline
W blasku płonących pochodni elfka spacerowała podziemnymi korytarzami. Chyba tylko licho wiedziało, co ją tam przywiodło - może miała nadzieję, że w piwniczce z winem po ostatnich walkach z Chaosem ocalała chociaż jedna butelka jakiegoś dobrego trunku albo po prostu kierowała się ciekawością - faktem jednak pozostawała jej obecność w podziemiach.
Wędrowała wzrokiem po pustych butelkach, stawiając powoli kroki - dopóki nie natknęła się na... No właśnie, na co?
Kiedy spojrzała w dół, jej oczom ukazał się staruszek. Wyglądał, jakby spał. Odruchowo schyliła się, klepiąc go po ramieniu.
- Przepraszam, wszystko w porządku?
W momencie, gdy przez przypadek dotknęła jego zimnej twarzy, zdała sobie sprawę, że raczej już nigdy nikomu nie odpowie na żadne pytanie. Wyglądało to na śmierć naturalną.
Elfka wyprostowała się, całkowicie zdezorientowana; nie bardzo wiedziała, do kogo mogłaby iść i zgłosić taką rzecz. Stała więc, starając się uspokoić natłok chaotycznych myśli.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |