Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Zatrzymał się i spojrzał na kozła. Właściwie jeśli będzie szedł pieszo, tylko spowolni podróż.
-Właściwie czemu nie...
Podszedł powoli i spokojnym krokiem do zwierzęcia. Pogłaskał go po grzbiecie, a następnie dość zręcznie wskoczył na niego. Rozsiadł się możliwie najdalej od ludzi. Nie lubił bliskich kontaktów.
-Ruszajmy już...
Rzucił zimnym tonem. Kątem oka spojrzał do środka wozu.
Offline
Kobieta wzruszyła tylko ramionami i mruknęła coś na koniki, które nieco żywiej ruszyły traktem.
Wnętrze wozu wypełnione były zwykłymi pakunkami jakie zaleźć można u wędrowców. Skrzynie i wiklinowe kosze, jednak zerkając mężczyzna zarejestrował jakiś gwałtowny ruch. Po chwili z wnętrza rozległ się przytłumiony chichot.
-Cichaj tam, cichaj.- rzuciła kobieta przez ramię do wnętrza wozu, po czym bardziej popędziła koniki.
Offline
Przyjrzał się środkowi wozu. Po chwili spytał
-Wybacz Pani moją ciekawość, ale co lub kogo tam przewozicie?
Powiedział cały czas wpatrując się w wnętrze wozu. Co to mogło być? Jakiś zwierz? A może piękne dziewczę na wydanie? Tylko Kobieta i Starzec wiedzieli. No i oczywiście bogowie, jeśli w ogóle istnieją.
Offline
Kobieta roześmiała się.
-Oh tak, czasem zachowują się tyć jak źwirzęta.- stwierdziła po chwili zastanowienia, wyraźnie rozbawiona tym trafnym porównaniem.
W tym momencie z wnętrza wytrysnął strumień różnokolorowych iskier i dał się słyszeć śmiech z paru gardeł.
Kobieta odwróciła się na koźle natychmiast gromiąc tych, którzy byli w środku, bardzo stanowczym i twrdym tonem jakiego ciężko byłoby się po niej wcześniej spodziewać. Przewodnik nie zrozumiał niestety ani słowa, niziołkini posłużyła się obcą mową.
Offline
Hmm... Spytał co przewożą, a nie jak się zachowują. Pokiwał przecząco głową. Po kilku długich chwilach spytał
-Nie obrazi się Pani, jeśli tam zajrzę?
Nie czekając na odpowiedź powoli i ostrożnie zaczął wchodzić do środka. Raczej tutaj by łuku nie użył, więc musiał polegać tylko na swoich magicznych umiejętnościach... w zasadzie znał tylko jeden czar.
Offline
Kobieta nie zdążyła nawet zareagować, gdy mężczyzna był już w środku. Jego oczom ukazało się... pięcioro dzieci. Dwie dziewczynki, jedna najwyżej siedmioletnia niziołkini i druga wyglądająca już na smoczego podlotka. Oraz trzech elfickich chłopców, z czego bliźniaki wyglądające na niecałe dziesięć lat miały w oczach charakterystyczny diabli, filgarny błysk.
Wszyscy spojrzeli na przewodnika szczerząc zęby z zadowolenia. Najwyraźniej to oni byli sprawcami owego zamieszania.
Offline
Uśmiechnął się pod nosem. Dlaczego by sie nie zabawić? W jego głowie zrodził się równie diabelski plan, co błysk w oku u elfickich chłopców. Zaczął powoli ściągać swój kaptur, ukazując przy tym dzieciom swoje najprzeróżniejsze blizny, łaty i rany, uśmiechając się przy tym
-Witajcie dzieci. Jestem Flapjack
Powiedział z nieukrywanym zadowoleniem.
Offline
Mała niziołka skryła się natychmiast za plecami smoczycy. Oczy obu z nich zrobiły się w jednej chwili duże i wystraszone. Bliźniaki natomiast, wyraźnie zainteresował wizerunek mężczyzny. Zaczęli rozmawiać ze sobą w języku którego nie mógł zrozumieć.
Niziołkini zdenerwowała się wyraźnie i krzyknęła coś na dzieci, które się natychmiast cofnęły.
-Pan wysiądzie, ot rychlej.- powiedziała marszcząc brwi.- Ino szybko.
Offline
Spojrzał na Niziołkinię z udawanym zakłopotaniem na twarzy
-Wybacz ma Pani. Chciałem tylko ściągnąć kaptur, by lepiej widzieć. Przepraszam za swoją głupotę.
Zarzucił kaptur na głowę i wysiadł z wozu, jak rozkazała. Podszedł do kozła i znów zwrócił się do Niziołkini.
-Jeszcze raz bardzo przepraszam. Mam nadzieję, że w dalszym ciągu mogę poprowadzić was do Wieży
Przychylił głowę i uśmiechnął się niezauważalnie. Cała ta sytuacja rozbawiła go.
Offline
-A prowadźże! Ino chyżo.- fuknęła niziołkini i popędziła koniki tak, że przewodnik musiał przyspieszyć kroku jeżeli chciał zdążyć za wozem. Ze środka dochodziły przyciszone, aczkolwiek całkiem ożywione rozmowy.
-Daleko to jeszcze?- odezwała się po chwili kobieta, nieufnie łypiąc na Flapjacka.
Offline
-Już niedaleko moja Pani. Nie ma się co tak denerwować
Uśmiechnął się pod nosem. Nie dość, że trochę grosza wpadnie do sakwy, to jeszcze nawet sie ubawił. Zza drzew powoli wychylały się zabudowania Quidsors.
-Widzi Pani? Mówiłem, że niedaleko?
Przez resztę podróży nie schodził mu uśmiech z twarzy. Weszli już w głąb budynków
-Prosto jak leci i Pani dojdzie
Powiedział uśmiechając się przyjaźnie, chociaż na przyjazny ten uśmiech nie wyglądał.
Offline
-Doskonale.- kobieta kiwnęła głową i zatrzymała wóz.
Zniknęła na chwilę we wnętrzu, po czym pojawiła się na zewnątrz ze sporych rozmiarów, brzęczącą sakiewką.
-Maszci tutaj grosza. Dziękujemy.- dalej była nieco niezadowolona z zachowania przewodnika.
Usiadła z powrotem na koźle i cmoknęła na koniki, które ruszyły natychmiast. Starzec przez cały ten czas nawet się nie obudził.
Po chwili zniknęła między pierwszymi zabudowaniami, zostawiając Flapjacka na środku drogi z zapłatą.
Offline
Mieszkaniec stolicy