Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Krasnolud dalej podążał razem z Adem i Ekeną. Starał się jak najbardziej osłaniać rannego kompana jednocześnie pomagając morfce. Zbliżali się coraz bardziej do celu. Nawet Sen, który w żadnym stopniu nie znał się na magii czuł niewyobrażalną, niszczycielską moc Licha. Myśl o spotkaniu się z nim twarzą w twarz zmotywowała go jeszcze bardziej do walki. Najbliższemu stojącemu umarlakowi odciął nogę przez co ścierwo upadło na ziemie i jedyne co mogło zrobić to patrzeć jak but jego oprawcy nieuchronnie zbliża się by zmiażdżyć mu czaszkę. Po tym okrutnym spektaklu wściekły krasnolud wbił topory prosto w klatkę piersiową następnego ghula po czym wyjął z pętli dwa niewielkie toporki do rzucania. Zamachnął się i rzucił je ku kolejnym nieumarłym. Cała trójka była coraz bliżej Licha, a nieumarłych nadchodzili w coraz to większych ilościach i to ze wszystkich stron.
Offline
Smoczy Sędzia
Kraght'nar tuż nad ziemią powrócił do swojej naturalnej postaci. Ziemię pod nim ogarnęły płonienie, a w chwilę później wyladował z hukiem obok Seneliona.
- Dokąd wam drogę oczyścić? - zawołał do grupki i rzucił się z powrotem w kierunku nieumarłych.
Offline
Piekielnica
Tymczasem drowka widzac nadchodzących towarzyszy z wrednym usmiechem schowała miecz. Zaczeła grzebac w pamięci za odpowiednim zakleciem. Znalazła, nawet kilka:
-Mandra!
Rzuciła czar na jednago z ghuli który zaczą palic się od środka
- Daram!
Uśpiła nieumarłych z prawej
- Corez!
Ghule po lewej zaczeły płonąc bardzo ładnie, tworząc ognisko
-Barbasa!
Odepchneła za pomocą wiatru zombie z środka. I wreście rzuciła jedno ze swych ulubionych zaklęc...
-Aquila!
W jej dłoni kojawiły się smocze groty, którymi zaczeła ciskac w co bliższych nieumarłych starając się nie zranic nikogo ze "swoich"...
Offline
Ciął kolejnego ghula między oczy i odwrócił sie do Kraga.
- Oczyść nam drogę do Licha z tych zdechlaków! - krzyknął krasnolud wyjmując topór z czaszki pokonanego przeciwnika. Nie był pewien czy smok go usłyszał, ale zbytnio się tym nie przejmował. Po chwili dodał.
- Ale tego skurwysyna zostaw nam!
Ostatnio edytowany przez Senelion (2008-02-09 20:05:58)
Offline
Przedzierali się przez zastępy nieumarłych.
Pazury, ostrza, łapy sięgający ku nim - to wszystko stawało się takie dziwne.
Wszystko zwolniło, hałas ucichł, a ból zelżał. Miała tego dość, tego wszystkiego. A głosik nadal szeptał swoje czułe słówka. O śmierci, bólu i rozpaczy.
A później zauważyła w oddali Adramelecha, Ekene i Seneliona.
Potrząsnęła głową, krzyknęła coś niezrozumiale i kopnęła ghoula, starającego się złapać ją za ramię.
Poczuła zadziwiająco nieposkromioną rządzę życia, pragnienie kolejnego dnia, widoku wschodzącego słońca i gwiazd na atramentowo czarnym niebie.
Kakofonia jęków, szczęku broni, krzyków przerażenia powróciła ze zdwojoną siłą, prawie ogłuszając. Nieumarli znów poruszali się w miarę szybko. Ból prawie zwalał z nóg, jednak nadal podążała za drowem.
I wszystko wróciło do normy.
Jedynie rozpaczliwe łomotanie serca było inne. Silniejsze. Żywsze.
Offline
Smoczy Sędzia
Westchnął tylko... Czemu tutaj nie ma nikogo, z kim można by walczyć? Tylko sami słabi nieumarli, którzy ledwo co mogą dojść do mnie... Nie ma się co rozpisywać nad tym: smok ryknął, po czym zionął ogniem w nieumarłych, stojących na drodze do ich przywódcy. Przez kilka chwil było niemal tak jasno, jak w dzień... Umarlaki płonęły i biegały dookoła, tańcząc w smoczym ogniu. Koniec. Ogień zniknął. Jaszczur przestał zionąć. Poprawił ułożenie swych nóg i ruszył niczym taran przez nieumarłych. Za łatwo... Może chociaż ten ich władca będzie coś umiał?
Offline
Mieszkaniec stolicy
Rany na całym ciele doskwierały mu coraz bardziej, do tego uczucie miażdżenia w jednej ręce. Zaklął przez zęby, gdy jeden z wrogów przyłożył mu pięściami w potylicę. Nagle wszystko trochę się zmieniło, ziemia i wszystko wokół niego zaczeło lekko krążyć. Błędnik zaczął świrować, prawie upadł, lecz Senelion w porę go uchwycił i ocucił. Stali tak chwile pośród tłumu krwiożerczych bestii, czas jakby na chwilę się zatrzymał. Bestie nie sięgały ich, gdyż chwilowo chroniła ich moc Serca Pustyni. Minęło dość dużo chwil, nim nekromanta odzyskał wiadomośc. W porę, gdyż właśnie wbiegło między niego, a krasnoluda kilka ghuli, poradzili sobie z nimi dość sprawnie. Adramalech nie zdążył dobyć miecza, lecz sztyletem pozbawił nieżycia dwóch z nich. Jeden wpił sie w jego złamane ramie, lecz silny cios między oczy sztyletem sprawił, że uścisk został zwolniony.
- Chodźmy! Oby lich niczego się nie domyślił...
Ruszył w wielką wyrwę pomiędzy oddziałami, którą pozostawiał za sobą smok. Uważał, by jego szata nie zajęła się od płonących zombiaków.
Ostatnio edytowany przez Adramelech (2008-02-09 21:37:32)
Offline
Czas zwolnił, a może już zupełnie się zatrzymał? Polimorfka zbyt dobrze widziała ghula przed sobą. Nienaturalnie wolno zrobił krok do przodu. Jego miecz powędrował do góry.... Tylko dlaczego nie mogła się ruszyć?! Widziała aż za dobrze jak broń powoli zbilża do niej. Wszystkie ruchy wyraźne jak nigdy dotąd. Każde uderzenie serca, każdy oddech wyostrzone do granic możliwości. I ta klinga, klinga niemiłosiernie zblizająca się do niej. Łapy strasznie jej ciążyły... Miecz opadał, a jej ciało odmówiało posłuszeństwa. Wiedziała, że nie ucieknie na czas, nie miała szans. Ale coś zrobić przecież musiała. Nie mogła tu tak stać i po prostu dac się zabić. Nie da im tej satysfakcji. Warknęła, co wydawało się takie dziwne w tym jakże powolnym biegu wydarzeń. I wtedy czas przyspieszył. Klinga zaskakująco szybko opadła, polimorfka najszybciej jak umiała odskoczyła w tył. Nie potrafiła uwierzyć w swoje szczęście. Ostrze w prawdzie uderzyło, ale osunęło po przedniej łapie się nie czyniąc jej zbyt dużej szkody. Dzięki temu zyskała nad umarlakiem przewagę. Wykorzystała okazję i rzuciła się ghulowi na gardło.
Offline
Upadła na kolana. Pazury wbijały się jej w plecy, ramiona. Głosik miał rację, śmierć była blisko.
Karminowa krew zdobiła ubranie, kapiąc na ziemię.
Powolnymi ruchami próbowała odgonić napastników. Od czasu do czasu trafiała. Znów pomógł jej drow. Wyciągnął z potrzasku. On też krwawił.
Ruszyli dalej, pomagając sobie nawzajem. Wiedzieli, że tylko tak sobie poradzą.
Każdy ruch sprawiał jej ból, jednak szła dalej, zaciskając zęby, powtarzając w myślach, że tak trzeba, modląc się do Loreth. To w pewniej sposób pomagało.
Jeśli mam umrzeć to w walce, tak jak Lomeriel.
Wyciągnęła miecz, zamłynkowała nim i uderzyła pierwszego z brzegu szkieleta.
Te waleczna muzyka, ten rytm wypełnił jej serce.
Cięcie, parada, unik, piruet i własna krew zdobiąca ręce.
Jęki pomieszane ze szczękiem żelaza i ten waleczny rytm jej serca.
Czuła zimny dech na karku.
Offline
Wtem, ponad potępieńcze jęki nieumarłych, ponad bojowe okrzyki zakonników, ponad śpiewne inkantacje licha -wzniósł się jeden, straszliwy, pełen przerażenie wrzask. Oto oczom wszystkich ukazał się przedziwny widok. W stronę walczących pędził jakowyś kurduplowaty, zlany krwią łachmaniarz -po piętach zaś deptała mu chyba setka przeróżnych, zaalarmowanych jego przybyciem nieumarłych...
Lich uśmiechnął się pod nosem, omal nie nadrywając sobie przy tym zabalsamowanej wargi. Ten głupkowaty śmiertelnik przyprowadził mu właśnie posiłki...
Offline
- Kraght'nar, Styks, rozbijcie ich szeregi! Zajmiemy się lichem...
Zefir, Adramelech, Tinuviel, Ireth, Senelion, Silver i Fenrir ruszyli na dowódcę z okrzykiem bojowym na ustach. Smok i wiwerna skutecznie wykonywali swe zadanie, lecz to nie mogło trwać wiecznie, trzeba było zlikwidować źródło. Licz zapanował nad maną, która ożywiała nieumarłych, trzeba więc było złamać jego żelazną wolę. Pierwszym krokiem było odebranie mu potężnej Laski Baala.
- Na mój znak, wszyscy!
Nekromanta wskazał im cel i zebrał swoją manę. Wszyscy byli już dostatecznie blisko, by sięgnąć przeciwnika, a mimo to upiorny śmiech licha rozległ się po całej równinie pola cmentarnego.
- Teraz! Carvix!
Skoncentrowana do granic energia kości w formie ostrza poszybowała w stronę licha. Zefir miał nadzieję, że ataki innych Zakonników zdezorientują go na tyle, by choć ten jeden osiągnął swój cel.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Zdążył już w pełni odzyskać świadomość i trzeźwość umysłu. Zauważył, co wyprawia Zefir i do czego zmierza. Odwala niezłą robotę, teraz jest moja szansa. Wskoczył ponad dziki tłum chodzących trupów. Wbiegł na niewielki stos trupów owych bezmyślnych zombiaków. Widział jak w momencie jego skoku rzucają się za nim głodne krwi i mięsa ghule, jak wędrują ku niemu ostrze mieczy wrogów, jak lich spogląda na niego z wrednym uśmiechem. Nie widział jednak czegoś. Adramelech wyciągnął właśnie z sakwy trzy runy Rith i cisnął nimi w splugawioną postać parszywca.
- Ha!
Wydał zadowolony okrzyk, zobaczywszy, że trzy zabójcze strzały trafiły licha. Dalej leciał w powietrzu. Nagle runął o ziemię. Za nogi chwyciły go najsilniejsze ze wszystkich nieumarłych. To było coś w rodzaju straży przybocznej nieumarłego maga. Laska już tak blisko, a te pieprzone partacze mnie trzymają. Teraz nic nie mogło go powstrzymać. Dobył miecz. Adrenalina znowuż pomogła mu. Ciął wielkiego zombiaka prawie na pół. Wstał i zaczął kuśtykać do artefaktu, leżącego przy ogłuszonym, bądź martwym lichu.
Offline
Byli blisko licha, a taniec trwał.
Nieprzerwana melodia wygrywana przez jej serce w takt której tańczyła, co rusz zmieniając partnerów i tak nie dotrzymujących jej kroku.
Parada, unik, cięcie. Uderzyła, wzmagając siłe ciosu skrętem bioder. Oskoczyła od napierającego przeciwnika, uderzając głowicą miecza drugiego.
Na nic nie zwracała uwagi, jednak coś a raczej ktoś rozkojarzył ją na chwilę, sekundę. To był Adramelech. To on. On żył, nadal żył.
Skierowała się w jego stronę, niedbale, niedokładnie odbijając ciosy. Syknęła gdy szkielet zranił ją w lewą dłoń. Już po chwili przewrócił się pod naporem jej wysokiego, jeździeckiego buta.
Ostatnio edytowany przez Ireth Tinúviel (2008-02-10 17:08:50)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Od Laski Baala dzieliło go już tylko kilka stóp. Chciał skoczyć, ale nie udało mu się. Straż licha wciąż czuwała. Pociągnęli go do tyłu, Adramelech gruchnął o ziemię kilka metrów dalej. Przed złamaniem kręgosłupa, lub innymi uszkodzeniami uchroniła go zbroja. Wstał prędko, gdyż wiedział, ze albo staranują go wrogowie, albo przygniotą go zwłoki lub niezdarny smok. Wtedy usłyszał cichy jęk. Rumor i gwar bitewny zagłuszał każdy dźwięk, trudno było cokolwiek zrozumieć. Lecz na ten głos był nekromanta wyczulony. Elfka stała niedaleko, walczyła ze szkieletem. Mogłem sie domyślić, ze i tak tu przybędzie, imbecyl ze mnie. Miecz wciąż był w jego dłoni. Zanim osiągnął dotarł do elfki, musiał rozprawić się z trzema natrętnymi ghulami. W końcu dopadł do Tin. Nie było czasu na czułości ani inne duperele.
- Widzę, że świetnie sobie radzisz. Będę Cię osłaniał, Ty zajmij się tymi wrednymi potworami przy lichu.
Wskazał grupę większych szarozielonych postaci. Jeden z nich nie miał ani żuchwy, ani górnej szczęki. Spojrzał na leżącego trupa, który wciąż trzymał Laskę. Oby tylko ten parszywiec się nie obudził. Co jakiś czas zerkał na licha, podczas gdy odbierał życie żywym trupom, które podchodziły do niego lub do ametystowłosej.
Offline
Najchętnie rzuciłaby mu sie na szyję, ale nie było czasu. Pokiwała twierdząco głową, wypuszczając ze świstem powietrze. Syknęła, przykładając rękę do brzucha. Na to też nie było czasu.
Schowała miecz, a sięgnęła po zapomniany, ubrudzony krwią łuk.
Ponownie poddała się melodi, rytm dosięgnął jej i nie chciał puścić.
A głosik zaprzestał swoich szeptów.
Czuła się pewniej wiedząc, iż jej ukochany nadal żyje. To dodawało jej skrzydeł.
Przyklęknęła na jedno kolano, sięgnęła po strzałę, naciągnęła cięciwę.
- Dobrze ci idzie - powiedziała z lotką w konciku ust.
Świst. Dosięgnęła celu.
Świst, świst.
Ostatnio edytowany przez Ireth Tinúviel (2008-02-10 17:44:40)
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |