Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Mieszkaniec stolicy
Zaklęcie uzdrawiające Zefira wspomogło trochę nekromantę. Lecz to nie ono obudziło go z powrotem do życia, choć w małym stopniu pomogło, tak jak reakcja Ireth Tinuviel. Nie odczuwał jej osobiście, ale rejestrowała się w jego umyśle, w jego duszy, dało to Adramelechowi trochę sił. Jednak najsilniej przyczyniła się do tego Laska. Wpierw zużyła jego siły, by uwolniona została niszczycielska moc Laski Baala. Zaraz potem uzupełniła je, wyssała życie ze wszelkich istot jakie obróciła w proch, by oddać tę moc Adramelechowi. Poczuł jak magiczna moc przechodzi z Laski do niego. Jak dociera do każdej jego komórki ciała. Poczuł jak wzrastają jego siły witalne, uniósł się na nich. Stał teraz wyprostowany, choć oczy miał wciąż zamknięte. Biła od niego prawie niewidoczna niebieska poświata. Gdy poblask osłabł, wrócił ze świata umysłu i snu. Był znów wśród Zakonników. Spojrzał na elfkę, to na smoka, to na nekromantę obok i znów na smoka.
- Jak chcesz to możesz zjeść trochę ciał. Smacznego życzę.
Tak, wrócił i był teraz bardziej świadom mocy artefaktu, którego nie wypuścił z ręki odkąd odebrał go lichowi. Elfka wciąż klęczała przy nim. Chwycił ją za rękę i delikatnie uniósł do pozycji stojącej. Objął lewą ręką w pasie i przytulił Tin do siebie. Poczuł okropny ból w ramieniu i syknął cicho. Złamana ręka, no tak, zapomniałem...
Offline
Zaśmiała się cicho.
- Nawet nie ma jak się przytulać. I dlatego nie lubię takich bitew - mruknęła, szczęśliwa.
Mimo tego, iż byli obdrapani, obolali, żyli i to się liczyło. Ostatnie chwile były dla niej okropne, kiedy myślała, iż...
Ważne było, że ma go obok. Drugiej tak ważnej osoby nie wypuściłaby z rąk, nie dałaby jej odejść, nie tak.
Schyliła się i podniosła ubrudzony, okurzony kompozytowy łuk. Po raz kolejny okazał się niezawodny.
- Ręka? - spytała, widząc nadal wykrzywioną twarz Adramelecha. Nekromanta pokiwał głową. Tinuviel westchnęła cicho. Przyglądała się swoim dłonią, swojemu ciału szukając ran.
Lewa dłoń szczypała, płytka rana na brzuchu nawet już tak bardzo nie doskwierała... o ile elfka nie wykonywała gwałtownych ruchów. Miała też kilkanaście małych ranek na plecach i karku. Nie mogła ich zobaczyć, ale aż za dobrze je czuła.
Wygięła usta w parodii uśmiechu.
- Ważne, że żyjemy... prawda?
Ostatnio edytowany przez Ireth Tinúviel (2008-02-12 11:31:51)
Offline
Rozejrzał się po polu bitwy raz jeszcze. Ile sprzętu leżało wokół, może dałoby się to jakoś zezłomować... Gdzieniegdzie widać też było małe kupki dukatów, które pozostawiały po sobie potwory, kto wie, jaka sumka by z tego była, gdyby tak podjąć wysiłek i je pozbierać. Jego to jednak nie interesowało. Przywołał do siebie Styksa i obejrzał go. Kości były zadrapane, ale wiwerna ogółem była zdolna do lotu.
- Hej, Silv! - zwrócił się do drowki. - Wracamy?
Offline
Piekielnica
-Do domu? Jasne! obiad muszę zrobic! Zgłodniałam przez tą całą bitwę!
Wykrzyczała i zaczeła jakoś się przemieszczac po trupach. W końcu dotarła do nekromanty i wiwerny. Wsiadła na grzbiet oczekując odlotu. Złapała się mocno za wiwernę..
Offline
- Potrzebujecie czegoś jeszcze od nas? Nie? Dobrze. Do zobaczenia innym razem. - pożegnał Zakonników Nekromanta.
Wiwerna zamachała potężnymi skrzydłami i wnet oderwała się od ziemi. Poszybowali w stronę ruin tajemniczej świątyni. Zefir miał już dość wrażeń jak na jeden dzień.
Offline
Mieszkaniec stolicy
- Oczywiście, to jest najważniejsze.
Uniósł delikatnie jej brodę i pocałował. To wyraziło wszystko, przeprosiny, podziękowanie za pomoc i jeszcze raz przeprosiny. W te kilka sekund ich usta były połączone, a myślami łącząc się, wiedzieli co myśli drugie, bez słów, bez gestów, przez pocałunek. Uśmiechnął się po swojemu i spojrzał dookoła. Wokół mnóstwo trupów, popiołu, żelastwa. Dobrze, że to nie moja karczma.
- To jak, przyjaciele? Czas chyba na nas, chyba, ze Ekena pragnie tu posprzątać.
Offline
- Nie sądzę, żeby ją to nęciło. W drogę, w drogę.
Napawała się jego widokiem, jego bliskością, jego uśmiechem.
Westchnęła, poprawiając pas. Pogrzebała obcasem buta w kupce kurzu. Uśmiechnęła się, rzucając nekromancie ukradkowe spojrzenie. Ruszyła za nim, oglądając sie za siebie.
Sama nie wiedziała czemu to robi. Pokręciłą głową. To już koniec.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Ruszył powolnym krokiem przed siebie. Laską odtrącał leżące przed nim zwłoki, niekiedy natrafiała się podgniła, wysuszona głowa lub czaszka, więc nie omieszkał takowej kopnąć. Zagwizdał na palcach, kiedyś nauczył się, gdy był między elfami. Zaprzyjaźnił sie z Nuti na tyle, że reagowała na jego głos, nawoływanie. Na niebie ukazała się gryfka. Wzleciała wysoko, by za chwilę opaść lotem pikującym na ziemię zaraz przy Adramelechu.
- Witaj, widzę, że i Ty świetnie bawiłaś sie na bitwie.
Zauważył człowiek, zobaczywszy szczątki zombiaków na pazurach i na dziobie. Córka Ekeny wydała z siebie skrzek, jakby na potwierdzenie słów nekromanty.
- Wskakuj i trzymaj się mocno.
Rzekł do Tinuviel, samemu wdrapując się na grzbiet Nuti.
Offline
Smoczy Sędzia
- Trudno... - powiedział smok. Rozejrzał się dookoła, szukając czegoś wartego zabrania. Niczego takiego nie zauważył. Ziewnął i wzbił się w powietrze...
Offline
Lukas cholernie się zdziwił, gdy ścigająca go setka trupów rozpadła się nagle w stertę kości, pyłu i gnijącego mięsa. Z daleka spojrzał na rozchodzących się, ledwo żywych zakonników. Nie mógł sobie wybaczyć, że nie było go w tym czasie z nimi, że nie walczył zeń ramię w ramię...
Splunął na rozsypujacy się czerep, po czym sięgnął do jakowejś luzem leżącej dłoni i zdjął zeń wczesniej upatrzony pierścień. A potem przystapił do pozbawiania zwłok innych, niepotrzebnych, aczkolwiek ładnie błyszczących rupieci.
Offline
Posłusznie usiadła za nim, delikatnie, ostrożnie obejmując go w pasie. Nie chciała go urazić.
Po raz ostatni spojrzała na pole cmentarne, na pole bitwy. Westchnęła, przymknęła powieki, czując jak Nuti podrywa się do lotu.
I odlecieli.
Zamienili się w malutki, mizerny punkcik na niebie, a później całkiem zniknęli.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Wrócił zasapany po długiej wędrówce. W tym samym płaszczu, obdartym, zbroczonym krwią i poplamionym rozkładającymi się resztkami. Szedł opierając się na Lasce, wciąż okuty w zbroję z całym orężem przy sobie. Lepiej mieć wszystko przy sobie, gdy Chaos atakuje. Oby tu było już czysto. Rozglądał się dookoła, idąc przez duże, opustoszałe pole. Podobał mu się widok lasu tablic grobowych. Uśmiechnął się po nekromancku, upojony tym widokiem. Wiatr i śnieg wymyły już pozostałości po owej wielkiej bitwie z Lichem, który odebrał mu Laskę. Myśląc o tym, chwycił ją oburącz i zatrzymał się. Zamknął oczy i ukląkł. Nagle wokół niego ziemia zaczęła dudnieć, unosić się lekko i pękać. Kilogramy szarej, suchej ziemi, zaczęła wydobywać sie z grobów, robiąc miejsce na wydostanie się ciał. Kilkadziesiąt zwłok zaczęło gromadzić się wokół Nekromanty, układały się równo, jedno przy drugim. Wszystkie doły zasklepiły się, a ożywieńcy zebrali wokół Adramelecha. To teraz do Karczmy i do roboty! Wyprostował się i powolnym krokiem ruszył drogą powrotną, idąc po swoich śladach na białym śniegu.
Offline
Wszedł na pole cmentarne z lekkim zawstydzeniem. Uczony był by szanować zmarłych, jak i miejsca ich spoczynku. Ale przecież jego cel był ważniejszy od zasad moralnych. Cel uświęcał środki... Chwycił za jedną ze swoich świec i podpalił ją za pomocą zaklęcia. Charakterystyczny błękitny płomień rozświetlał okolicę. Sulam minę miał nie tęgą, starał się jednak uspokoić. To miejsce przerażało go w pewien sposób. Jego kruk siedział mu dumnie na głowie.
W końcu usiadł przy jakimś grobie. Otworzył księgę na stronie 116 i zaczął czytać.
Ożywienie- podstawowe zaklęcie każdego szanującego się Nekromanty. Za pomocą energii magicznej, czarnoksiężnik mógł wprowadzić ciało zmarłego w ruch, podległy jego woli. Ciało to jednak pozostaje gołym szkieletem i nie posiada żadnych oznak inteligencji. Najłatwiej jest zacząć od ożywiania szkieletów mniejszych istot oraz szkieletów bardziej świeżych. Strach przed śmiercią może pogorszyć efekt, gdyż suma-suma rum to my Nekromanci jesteśmy panami śmierci. Dlatego też postaraj wyciszyć swoje wewnętrzne poczucie moralności, gdyż obrona rodu jest najważniejsza.
Uśmiechnął się pod nosem. "Ocalenie rodu jest najważniejsze wujku... ocalenie". Poszukał w miarę świeżych zwłok. Miał nadzieję że nikt go nie przyłapie na tym akcie wandalizmu. Bądź co bądź, to miejsce w całej swej strasznej krasie było święte.
Offline
(przepraszam że nie edytuję posta, ale inaczej nikt nie będzie wiedział że coś tu się dzieję.)
W końcu znalazł to co chciał. Na na grobku napis głosił "Tu spoczywa Eryk, niziołek. Urodzony 49924 umarł 55022 II Ery Ładu. Wzorowy mąż i ojciec". Na jego Twarzy pojawił się lekki grymas. Czy on naprawdę musiał to robić. Może dało by się to pominąć? Z drugiej jednak strony wiedział, że to było mu potrzebne. Jak chciał wskrzesić osobę posiadającą wszystkie organy, wspomnienia i uczucia, jeżeli nie potrafiłby wprawić w życie zwykłego szkieletu? Musiał wziąć się w garść.
Wykopał ciało nieboszczyka z największym trudem. Jego szkielet przypominał mu bardziej szkielet dziecka niż dorosłego. Ale cóż taka uroda hobbitów. Wyciągnął rękę, starając się wyczuć jakąś energię życiową. Jak zwykle jego ofiarą padło drzewo. Wyciągnął obie dłonie w jego kierunku. Wiedział że będzie potrzebował dużo energii aby wprawić życie martwy szkielet. Kiedy zebrał całą energię z rośliny podszedł do zwłok. Zaczął układać sobie energię w głowie, szyć węzeł magii, ze strumieni many. Sznur robił się coraz dłuższy, coraz doskonalszy. Jednak co jakiś czas jego energia zaczęła się rozplątywać. "Za bardzo się śpieszę..." pomyślał nekromanta. Zacisnął supeł, i do wiązał do niego jeszcze kilka strumieni. Czuł jednak, że za chwilę osiągnie swój limit. Wyciągnął lewą dłoń. To w niej pulsowała czarna energia. W końcu wypowiedział na głos inkantację:
-Animmate!
Czarna energia zaczęła leniwie oplatać zwłoki nieszczęśnika. Wchodziła do jego oczodołów, przez żuchwę i między żebrami. W pewnym momencie szkielet zaczął się powoli poruszać. Wstał! Wstał, jednak nie zrobił nawet jednego kroku, a rozsypał się. Sulam nie wiedział jak miał zareagować. Z jednej strony czuł wielkie podniecenie, że może to zrobić, z drugiej zaś wstyd i niedosyt. Spodziewał się że jego twór dłużej "pożyje". Czuł się wyczerpany. Usiadł na ziemi. Jego kruk cały czas siedział na jego głowie, co jakiś czas krakając, przypominając Sulamowi o swojej obecności.
Offline
Elf wszedł na cmentarz, w końcu miał tu pracować jako grabarz. Rozglądał się po cmentarzu. Napłynęło do jego głowy masa wspomnień jak jeszcze mieszkał w Nekropoli. Na myśl, że będzie znowu pracował w otoczeniu nieumarłych, w otoczeniu, w którym żył dość długo zrobiło mu się jakby lżej na sercu. Zauważył, że to miejsce dotknęła nie jedna walka a ostatnia nie było dawno temu. Poszukał jakieś łopaty łopaty. Znalazł jedną przy jakimś starym grobie i zaczął wydobywać zwłoki. Minęło sporo czasu, ale grabarzowi udało się wydobyć trochę zwłok. Zaczął je liczyć i naliczył ich 15. Był już zmęczony i postanowił przejść się po okolicy.
2008.01.02 01:54:57
Elf wrócił do wydobywania zwłok. Zaczął wydobywać zwłoki. chodził od grobu do grabu. Minęło kilka godzi, a Nikonxowi udało się wydobywać trochę zwłok. Zaczął je liczyć. Wyszło mu, że wydobył 18 zwłok.
Ostatnio edytowany przez Nikonx (2009-01-02 01:57:01)
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |