Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Bogowie są niczym
- Kocham Cię...
Wyszeptał Arghez wprost do ucha Shirei. Odchylił się lekko do tyłu tak, by Shirei wręcz "poleciała" na niego. Zaraz jednak stał całkowicie wyprostowany, opleciony nogami Nimfy i tulił ją do siebie.
- Kocham Cię...
Powtórzył to jeszcze kilka razy mimo woli. Nawet gdyby chciał coś powiedzieć nie mógł. Czuł jakby przed chwilą zastygł mu beton w gardle, nic nie mógł powiedzieć, ale ta cisza była chyba bardziej wymowna...
Offline
Uśmiechnęła się szeroko po czym przymknęła oczy.
-Nie zasypiaj... No nie zasypiaj -powieki samoistnie zaczęły opadać. Z każdą chwilą stawały się coraz cięższe.
-Nie pozwól mi zasnąć -wszeptała cichutko wtulając się w jego klatkę piersiową, która miała temperaturę ognia...
Offline
Bogowie są niczym
- Jeśli takie twoje życzenie...
Arghez znów odchylił lekko Shirei. Złapał ją nisko w biodrach i niby to pomagając jej unosić się lekko samemu "spiął" się i zaczął pracować biodrami. Czuł jak się w niej porusza, czuł ciepło pochodzące z jej wnętrza. Jego twarz znów wyglądała jakby była wykuta z kamienia. Ściągnięte brwi jednak nie mogły przytłumić tego spojrzenia, czułego...
Arghez miał nadzieję że to powinno wystarczająco ją "pobudzić"... W końcu przyłożył się do "tego" solidnie...
Offline
Podziałało, nawet lepiej niż mogłaby to przypuszczać... Jej oczy szybko rozbłysły, a kolejne jęki wypełniły jego pokój. Twarz Shirei wykrzywiła się w błogim uśmiechu, a oczy zaszyła przyjemna mgiełka. Swoje dłonie zsunęła na jego ramiona... Ciało Argheza nie posiadało żadnych wad... Miał ciało Boga... Umięśnionego boga wojny..
Offline
Bogowie są niczym
Sądząc po reakcji Shirei, sądził że chyba udało mu się ją "pobudzić". Nie mógł przerwać kontaktu wzrokowego. Ponownie zaczął wpatrywać się w jej oczy... W tym momencie zauważył jak ona na niego patrzy, tak jakby kikut lewej reki wcale go nie szpecił... Jakby ta twarz nie była taką która ma wzbudzać tylko strach, ale potrafi tez wzbudzić pożądanie...
A za to jej ciało... Żadna inna kobieta, ani nimfa, ani anielica ani żadna inna nie mogła się równać z jej urodą. Idealne proporcje ciała, no i te oczy...
Offline
Słała mu cały czas słodkie uśmiechy, pełne niewinności uśmiechy, ale jednak była już dostatecznie zmęczona.
-Skończy na dzisiaj -wyszeptała jeszcze przepełnionym podnieceniem głosem. -Zmęczona już jestem...
Offline
Bogowie są niczym
Arghez po prostu, bez słowa odsunął się lekko i rzucił na łózko. Obrócił się lekko w stronę krawędzi łóżka.Podłożył prawą rękę pod głowę i po prostu zamknął oczy. Leżał nieruchomo chwilę po czym wyszeptał:
- Dobranoc...- Co raz bardziej ściszając głos. Wyraźnie zaakcentował każdą sylabę.
Gdyby ktoś się mu przyglądał można byłoby rzec, że nie żyje. Ruch klatki piersiowej był minimalny, wręcz niezauważalny. Brak jakiegokolwiek ruchu. Wszystkie jego mięśnie były w nienaturalnym spoczynku. W końcu, on jest dziwny...
Offline
Westchnęła z dziwną ugla po czym przybliżyła się do Upadłego, przykładając głowe do jego pleców. Słyszała powolne bicie jego serca, minimalne oddechy, które powoli składały jej organizm do snu. Dzsiiaj są, jeszcze razem... Ale co przyniesie jutro ?
Nimfa powoli przymknęła swoje zielone oczy i zapadła w sen.
Offline
Bogowie są niczym
Arghez zostawał tak w bezruchu przez długi czas. On na prawdę nie spał... Nie umiał spać ani śnić... Jedynie leżał w bezruchu...
Czekał aż Ona zaśnie, czekał aż w końcu będzie spokojna, jak każdy podczas snu, snu którego on nigdy nie potrafił zaznać... Nie otwierał oczu. Przez cały czas czuł jak księżyc odbywał swoją wędrówkę po niebie. Wiedział że czas leci, wiedział że światło księżyca w końcu przestało ich oświetlać. Wtedy w końcu się poruszył. Delikatnie zsunął się z łóżka. Wkładając jakieś buty narzucił na siebie płaszcz i stanął tuż przed domem. Nie odszedł daleko, ledwie zrobił kilka kroków, ale on nie potrafił teraz tam być i smucić się... Nie mógł tego robić przy Niej, przy niej czuł się zbyt szczęśliwym by móc nie być takim...
Offline
Od dawien dawna, Shirei miała czujny sen. Nawet najmniejszy szmer potrafił ją obudzić. I tak się właśnie stało, a przy okazji stało się coś czego najbardziej się obawiała. Obudziła się sama w tym łóżku... Powoli zeszła z niego, otulając się kołdrą po czym wyszła na dwór. Odetchnęła z ulgą gdy zobaczyła Upadłego kilka metrów przed sobą.
-Arghez... - odetchnęła z ulgą.
Offline
Bogowie są niczym
Anioł stał do niej tyłem. Gdy tylko usłyszał że ktoś otwiera drzwi natychmiast zaczął przecierać twarz.
Nie poruszał się w ogóle. Nie mógl spojrzeć teraz na Nią... Nie mógł spojrzeć na swoje odbicie. To nie był już Arghez, Arghez Reinghrat, teraz kolejna dusza wypaczała jego umysł... Znał dwa wyjścia... Oba odrzucił na początku... Sam nie wiedział co robić...
A teraz jeszcze Shirei... Nie mógł już tego trzymać wewnątrz siebie... Otworzył oczy i po prostu zaczął wrzeszczeć, nawet sam nie wiedział co robi co krzyczy... Czy to było bardziej jak "AAAA" czy bardziej jak "EEE"... Po prostu musiał zrobić cokolwiek...Aż wreszcie upadł na kolana trzymając twarz w dłoniach. Na suchą ziemię powoli zaczęły spadać krople, mimo tego iż nie padało, a nawet się nie zanosiło na deszcz...
Offline
Zachwiała się na własnych nogach, instynkt kazał jej uciekać. Biec w głąb lasu, ale serce kazało jej rzucić się biegiem w stronę Argheza. Postąpiła wbrew sobie i pobiegła z głuchym krzykiem na ustach w stronę Upadłego. Uklękła tuż przy nim, próbując objąć go ramieniem.
-Arghez... - wyszeptała powoli jego imie. - Co jest... ? Um...