Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Strony: «-- 1 … 12 13 14 15 --»
Bogowie są niczym
- Jasna dupa - Powiedział spoglądając w niebo...
- Telekineza? - Zapytał szybko po czym ponownie spojrzał na Ymira.
- Jakby to ująć... Wstałeś, wżerałeś ziemię po wszystkich ożywieniach jakie tu były i tyle... Coś czuję że to zasługa Promieniowania po zaklęciu Sulama... A tak właściwie jak długo biegałeś jako kupa kości? - Zapytał powstrzymując śmiech. Wampir wyglądał naprawdę dziwnie w tych podartych ciuchach - A i czy ty specjalnie zbierałeś ten śluz na siebie? A i nigdy więcej tak do mnie nie mów...
Offline
Wampir machnął zniecierpliwiony dłonią, jak on nienawidził takich durnych pytań. Zupełnie jakby ktoś pytał go, czym się żywią korożerce…
- Tak, tak – rzucił niedbale – telekineza, moc umysłu i te sprawy. Zajmijmy się jednym tematem. Że jadłem ziemię, że zbierałem te opary, to to ja wiem. Zachowałem świadomość, ale nie mogłem sterować ciałem… tam działał jakiś instynkt. No… nie mogłem się powstrzymać.
Ymir nie tracił rezonu, ale brakowało mu słów by opisać stan w jakim się znalazł. Najwyraźniej to czego doświadczył było bardzo niezwykłe, bo w końcu wampir był legendarnym zakonnikiem, znającym sekrety Terry, jak on, nekromanta, ten cmentarz.
Offline
Bogowie są niczym
- Dobra... To może trzebra pobrać tkanki na badania? Wiesz kończyny, próbki kości z każdej części ciała...
Arghez nie był pewny czy tylko żartuje, czy naprawdę tak bardzo chciał go pokroić...
- A teraz chwila... Na Zakonie byłeś jednym z pierwszych, o ile się nie mylę... Więc tak właściwie to kiedy cię szlag trafił? - Arghez nie kojarzył żadnych faktów mówiących o śmierci Ymira - Albo zawdzięczasz tę rezurekcję Sulamowi albo letargowi... Co ja będę teraz opowiadał, wiesz dobrze co robić by się dowiedzieć wszystko co wiem o letargu... Nawet jeśli tak, co to ma wspólnego ze wstawanie zmarłych?
Arghez nie podchodził bliżyj, ciągle stał na obrzeżach pola cmentarnego.
Offline
Wampir zastanowił się bardzo wnikliwie nad własną historią. Polizał palce i przejechał nim po obu swoich brwiach, szukając czasu na znalezienie odpowiedzi i poprawiając swój wygląd.
- Nie byłem pierwszy… - powiedział po chwili – Ale wystarczająco dawno, byście zapomnieli, jak umarłem. – powiedział w końcu – A na co umarłem? Jakby Ci to powiedzieć… Dostałeś kiedyś fagiem prosto w twarz? Uwierz mi, mało to przyjemna śmierć.
Dodał by niedouczony ignorant mógł sobie wyobrazić, jak parszywie jest być zabitym przez ucieleśnioną myśl.
Offline
Bogowie są niczym
- Taaak... Niektórzy dostają zawałów serca a inni zmaterializowaną myślą w twarz... Ciekawy ten świat, nieprawdaż?
Arghez westchnął głęboko i rozłożył ręce. Na cmentarzu nie ma zamiaru go zostawiać, a raczej trzymać...
- Więc jak idziesz gdzieś czy będziesz dalej wżerał ziemię? Ewentualnie możesz wrócić tam skąd przybyłeś, twój wybór...
Offline
Ymir prychnął ironicznie, troche jak kot, troche jak araba al, tak, jak to mają w zwyczaju wampiry, gdy powie3 się im coś niedorzecznego i wymaga zrozumienia. Arghez znał takie reakcje, wystarczająco długo przebywał w towarzystwie jemu podobnych, by rozpoznać co legendarny miał na myśli.
- Gdzie niby mam iść? Pewnie Mangel wie już, że… wróciłem i wydał rozkaz zabicia mnie każdemu kto umie to zrobić… - o czym ten cholernik pieprzył? Czemu Mistrz miałby wydawać na niego wyrok śmierci? Hola! A może on coś przeskrobał?!
Offline
- Pieprzone umarlaki.. Zachciał mi się pracowników.. Mogłem sam machać tym cholernym kilofem.. Czemu ja to w ogóle robię? Pieprzone zombiaki.. Powinienem teraz ratować damy z opresji a nie plątać się po jakimś pieprzonym cmentarzu.. Jasna cholera - Krasnolud wszedł do kompleksu nekromantycznego cały czas przeklinając swój los i położenie. Nienawidził takich miejsc, nienawidził zabaw ze śmiercią. Krasnoludy nigdy nie stosowały takich praktyk.. Przynajmniej on nie słyszał o takich występkach. Szedł powoli, niepewnie, atmosfera cmentarzyska powodowała, że czuł się cholernie niepewnie. Cały czas wmawiał sobie ze jako przyszły bohater nie może się bać ale strach był silniejszy.. Minął domek grabarza i zamknięty sklep nekromanty. Wszystko było opustoszałe, przerażające, mroczne, zimne, straszne.. Idąc dalej zobaczył dwie postacie Argheza i Ymira.. - w końcu! Cholernie nekromanci! Widok Argeza trochę go zmieszał.. Anioł nekromantą? Kto by pomyślał a ten drugi.. spojrzał na wampira.. tak właśnie sobie wyobrażał nekromantów..Podszedł do nich i spojrzał z mieszanką obrzydzenia, strachu i pogardy nie potrafiąc tego ukryć. "strzeż się nekromantów" - słowa jednego z bardów przypomniały mu się akurat teraz. Wyprostował się i przerywając ich rozmowę odezwał się
- Witajcie.. Potrzebuje zombie... do pracy w kopalnii.. - wyprostował się dumnie starając się zachować pozory i udać, ze dziwne postacie nie wzbudzają w nim żadnych obaw
Offline
Bogowie są niczym
- Podpadłeś samemu mistrzowi!? Może jednak znajdzie się dla ciebie tu miejsce... CO ZROBIŁEŚ? - Zapytał jak dziecko, które fascynuje się opowieściami bohaterów. Może każdy inny po prostu by go wyklął, ale nie Arghez. Ktoś kto przeciwstawił się mistrzowi, nie mógł być "dobry".
Nagle spostrzegł krasnoluda. Spojrzał na niego jakby był jakimś kawałkiem gówna...
- To sobie ich najpierw wygrzeb, a później zgłoś się do nekromanty. Czy ja... No dobra, ja się tym zajmowałem... A teraz idź po łopatę, czy wy krasnoludy kopiecie rękami?
Offline
Gdy pojawił się krasnolud, a Arghez się odwrócił, przybysz z zaświatów… Zniknął!
Ymira nie było nigdzie, ani przed, ani za, ani pod, ani nad kaleką. Zwyczajnie wcięło go, przepadł jak kamień wodę, rozpłyną się w pustkę, stał się równie materialny co horyzont… Nekromanta sam zdziwił się, ze zna aż tyle określeń na znikanie… i ze nie zna żadnego stosownego do tej chwili.
Stał sobie teraz pośrodku cmentarza z krasnoludem i, miał nadzieję, niewidzialnym wampirem psionitą…
Offline
Pieprzone sztuczki magiczne... -pokiwał głową widząc ze Ymir którego krasnolud omyłkowo wziął za nekromantę zniknął gdzieś w jednej chwili. Stał teraz i patrzył na Argheza takim samym spojrzeniem jakim on obdarzył krasnoluda. Gdy anioł zaproponował chwycenie łopaty i wykopanie grobu krasnolud po raz pierwszy od dawna autentycznie się oburzył. Dla Cairatha największym świetokradzwtem byłoby naruszanie spokoju zmarłych. Cały czas był przekonany, że do zrobienia zombie nie byly potrzebne zwłoki