Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Strony: «-- 1 … 11 12 13 14 15 --»
Bogowie są niczym
Arghez stanął przy płocie i obserwował te całe wydarzenie. Ta istota go zaciekawiła... Czyżby powoli zaczynała sama się odbudowywać? Zdolność całkowitej rekonstrukcji przy spożywaniu... Chyba można by to nazwać pokarmem... Ale pochłaniając inną materię można by odbudować całe swoje ciało... W tym momencie spojrzał na kikut lewej ręki... Tak to by było dobre wykorzystanie tej umiejętności...
- Zdychaj Zarażona Walniętą Krową Świnio...
Ostatnio edytowany przez Arghez (2010-03-21 14:53:41)
Offline
Szkielet nic nie odpowiedział, tylko wstał i... zaczął tańczyć. Jego ruchy nie były zbyt płynne i wymyślne, jednak nie ulegało wątpliwości, tańczył. Tańczył, a z jego pseudo członków zwieszało się coraz więcej materii.
Opary bez wątpienia wydobywały się z dziwnej, poszarpanej wyrwy w ziemi, znajdującej się w samym centrum cmentarza... To tłumaczyłoby ten wszechogarniający smród...
Offline
Mieszkaniec stolicy
Wampir nic nie widział. Poczuł tylko potworny smród, wydobywający się chyba z centrum cmentarza.
- Jest tam kto? - powiedział piskliwym głosem dość cicho. - Jest tam kto?! - wrzasnął znów zaczynając płakać. Po co ja żyję! pomyślał wkurzony na samego siebie. Czekał na jakąś odpowiedź.
Offline
Bankier
Zignorował głos, który jakimś echem odbijał mu się w niedawnej przeszłości. Ważniejsze teraz było co się dzieje z tym cmentarzem i właśnie to postanowił sprawdzić Shiro.Asekuracyjnie położył dłoń na rękojeści swojej katany i ruszył w stronę szczeliny. Musiał zwalczać odruchy wymiotne do póki się nie przyzwyczaił do trupiego zapachu, lecz nadal było mu niedobrze, gdyż zbliżał się do centrum gdzie zapach był gęstszy...
Offline
Kościotrup pobiegł w mgłę, po chwili coś chwyciło Bladora i postawiło do pionu... Ktoś bardzo obcesowo miotał nim, nie zważając na przeciążenia i jego własną wolę. Miał przecież do cholery prawo decydować o tym, gdzie stoi czy leży, prawda?! Niestety, ręce nieznanej, ukrytej we mgle miały jego i jego chęci gdzieś. Przemocą niemal popchnęły go do przodu.
Wampir poczuł jak ląduje na czymś miękkim i ciepłym, co ugina się pod nim i cicho jęczy. Shiro poczuł tylko cudzy tyłek na swoich jajach i rozkoszną, gorącą ciemność przed oczami. Oto dwóch zakonników leżało na ziemi, jeden trzymał sie za krocze, drugi za oczy, nienawykłe jeszcze do świata poza grobem... A na to wszystko wyszedł kościotrup... tyle, że już przyobleczony w spora ilość tkanki mięśniowej i obrzydliwego, żółtego sadła.
- Jekschem Ym -Ym -Ymir!- krzyknął trup błyskając wampirzymi kłami.
Offline
Bankier
Shiro by odreagować złość, kopnął Bladora swoją opancerzoną stopą. Leżał na ziemi jeszcze przez chwilę by stłumić ból lecz w końcu zaczął podnosić się z ziemi. Stopy użył jeszcze raz stwierdzając gdzie w tej chwili się znaleźli. Na szczęście siła uderzenia została nieco powstrzymana dzięki zbroi motykarza. Mimo wszystko był to najgorszy rodzaj bólu...
-Miło Cię poznać...- Powiedział z przekąsem podnosząc Bladora za "fraki" i stawiając na równe nogi.
-Hej! Ja Cię zabiłem!- Miał nadzieje że Skimrra się o tym nie dowie. W tedy to on by był kolejnym celem...
-Gdzie my jesteśmy? Wpadliśmy do grobu?- Zapytał zombie-szkieleta...
Offline
Były szkielet, a obecnie obdarta z skóry półtusza wampirza, pokręcił przecząco głową i zatoczył ręką koło, wskazując, ze tylko mgła odcięła ich od świata.
Był naprawdę obrzydliwy. Tłuszcz ściekał z niego litrami,, kilka żył luźno zwisało z brzucha i przedramion… Wyglądał naprawdę kiepsko.
- „O jedno obciąganie za dużo” – pomyślał złośliwie Shiro.
Trup przestawał być trupem na ich oczach. Oto gdzieniegdzie zaczęła pojawiać skórę skóra, żyły wracać na swoje miejsca… Po chwili stał przed nimi wampir, jak żywy… Nie, nie był „jak żywy”, był cholernie żywym wampirem, uśmiechającym się do nich parszywie.
- I co się gapicie mendy? Za moich czasów, do Zakonu nie przyjmowali takich cudaków. – powiedział prześmiewczo.
Offline
Bankier
To nie był dzień Shiro... Cały czas otaczały go jakieś zwłoki... Żywe zwłoki. Do tego jedne osobiście posłał do piachu.
-Dlaczego to akurat przy mnie zwłoki wstają z martwych.- Zamachnął się by po raz kolejny uderzyć Bladora, lecz jego ręka zatrzymała się w połowie drogi. Chłopak postanowił się powstrzymać. Zamiast tego zaczął iść w stronę drugiego wampira.
- Niedawno widzieliśmy twoje flaki, jesz ziemię cmentarną. odwalasz jakieś dziwaczne tańce i rzucasz Bogu ducha winnymi żywymi zwłokami... Ale to nas nazywasz cudakami? A Ty grethit kim jesteś?- Zdecydowanie to nie był jego dzień...
Offline
Bogowie są niczym
- Ymir Sokole Pióro?
Zapytał ni to głośno ni to szepcząc.
Wiedział że ten "trup" zaczął wstawać już przed użyciem tego stęchłego zaklęcia... A może zrobił to Sulam? Efekt uboczny, albo resztki magii to sprawiły albo, albo albo...
- Zgadza się!?
Tym razem wrzasnął o wiele głośniej...
Offline
Ymir pomachał niedbale dłonią informując ich jak mało ważne jest dla niego to o czym mówili. Rozejrzał się po okolicy i zaczął węszyć jak pies na spacerze. Typowe zachowanie dla wampira który trafił w nieznane mu miejsce.
- Tak, tak, tak. Ymir, Ymir. – powiedział nie przestając węszyć – I tak, moje martwych wstanie jest dość dziwne. Strasznie mi przykro, ze nie rzuciłem nim w Ciebie mocniej. – dodał z przekąsem. – Kto się zabawia magią? Od pół roku krzątałem się po tym cmentarzysku i nie mogłem zwalczyć jakiś dziwnych instynktów nakazujących mi szukania śladów magii. Nikt z żywych się tu nie pojawiał, a dziś już dwóch nekromantów odstawiało tu swoje sztuki i w końcu mogłem się… Najeść? Sam nie wiem co robiłem, ale z każdą chwilą czułem się coraz lepiej, teraz jestem tu żywy… - skończył obwąchiwanie obrzydliwej mgły, nadal unoszącej się w powietrzu i otworzył oczy - Co z moim Instytutem?! Jak długo byłem… niedysponowany?!
Offline
Bogowie są niczym
- Hm... Szczerze, nie mów już "twój instytut"... My też byliśmy niedysponowani... Ale ty dłużej! A teraz do Mangela bo znowu Cię zakopię tam skąd wylazłeś! - Chciał to jak najszybciej wyjaśnić. Miał już dość wstających zwłok...
- Ciekawe czy to wżeranie ziemi zostało mu na stałe... - Rozmyślał bez sensu Arghez.
- Czujesz idealnie skórę? Weź ją sobie naciągnij, uszczypnij się. Albo rękę urwij, jak ja ma teraz o - W tym momencie wyciągnął kikut lewej ręki - Żebyś sprawdził czy na pewno żyjesz...
Offline
- Kretyn – rzucił Ymir – Nigdzie nie ide, zwłaszcza do tego parszywca o zgniłych skrzydłach. – dodał po chwili namysłu. Popatrzył wymownie na swoje odrodzone w tajemniczych okolicznościach ciało. Był nagi i podkreślał to, wskazując palcem na swojego fallusa.
- Wiem, że jest z osiem razy większy niż wasze, ale może pożyczycie mi jakieś gacie, żeby go zasłonić? Może ja i mój przyjaciel zmieścimy się w coś waszego… - no tak, dopiero wstał z martwych, a już ich obrażał, to z całą pewnością był któryś z przyjaciół Mistrza.
Offline
Bogowie są niczym
- Uuuu słabiutko....
Arghez spojrzał przez chwilę na wampira.
- W sumie jak już żyjesz, i nie masz zamiaru się spowrotem zakopać, to co tu masz robić? Ja ci swoich ciuchów nie pożyczę. Możesz wziąć ciuchy tego co tam w dole leży. I tak nie ma własnej woli....
Schylił się do Bladora i rozerwał mu kawałek ubrania. Rzucił je następnie w stronę Ymira.
- Czy wszyscy muszą być pedałami? - Jakoś dziwnie odebrał ostatnie zdanie Ymira...
Offline
Bankier
Shiro mruknął coś o bandzie gnojków i odwrócił się by odejść. Nie znał tego całego Ymira, ani też grabarza... W sumie jedyna osoba którą znał, była teraz pomiatana jak szmaciana lalka. Chłopaka nie miał zamiaru tracić tutaj czasu. Zapewne było coś lepszego do roboty, niż niańczenie jakiegoś zdziwaczałego wampira... Zastanawiał się tylko co do kurwej nędzy się tu ostatnio dzieje...
Offline
Motykarz polazł w cholerę, co wampirowi nawet odpowiadało. Ubrał to, co rzucił mu Arghez i poprawił włosy, przyczesane do tyłu tak mocno, że prawdopodobnie miały robić za hełm. W ubraniach ożywień ca wyglądał jak dziesięć nieszczęść, ale za to ubrane dziesięć nieszczęść.
- No dobra, teraz wyjaśnisz mi, co się tu do diabła dzieje. – powiedział wampir patrząc nagle uważnie na nekromantę – Nie planowałem zmartwychwstania i zgaduje po twojej kaprawej mordzie, że nie masz z tym wiele wspólnego… Powiem krótko, co jest grane mysiu pysiu?
Gdzieś nad ich głowami skrzeknęła harpia, ale tylko raz. Później nekromanta usłyszał wrzask i plaśnięcie, jakby coś zmiażdżyło ciało podniebnego mordercy…
Offline
Strony: «-- 1 … 11 12 13 14 15 --»
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |