Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Ekenie nie trzeba było powtarzać tego dwa razy. Pożegnała się krótko z Ireth oraz Sulamem, po czym zmieniła w śnieżnego kota. Chwilkę patrzyła na gryzonia, po czym wyszczerzyła kły i chwyciła go lekko w pysk, mając nadzieję, że nie postanowi jej pogryźć. Nie zamierzała biec pod ludzką postacią, wątpiła, żeby dała radę chwilkę po wyjściu z grobu, a chciała jak najszybciej zobaczyć półgryfy i rozprostować kości. Ruszyła najpierw truchtem, rozpędzając się powoli, aż wreszcie biegła w pełnym pędzie do Puszczy, spotkać swoje dzieci.
Offline
Ireth tylko raz obejrzała się za odbiegającą Ekeną, potem ostrożnie ruszyła, noga za nogą, patrząc tylko i wyłącznie na ziemię. W końcu kiedy przekonała się, że pamięta jeszcze jak się chodzi podniosła wzrok i niepewnie się rozejrzała. Czy coś się zmieniło? Ciężko jej było określić, biorąc pod uwagę, ze na cmentarz oprócz dzisiejszego dnia trafiła tylko raz i to przypadkiem. Jednak coś w powietrzu, (czy może aurze?) było inne, takie... niewiadomo jakie. Czy był to wynik tego wspomnianego przez Nekromantę 'letargu', czy też może figiel jej postrzegania, mocno ograniczonego z resztą.
Pożądną zmianę jaką dostrzegła była oczywiście pora roku. Wszędzie zalegały całe tony śniegu, a pogoda jaką pamiętała sprzed... cóż... Wtedy było ciepło i słonecznie, na pewno.
Potem jej myśli pognały na inny tor. Pamiętała Sulama jako wiecznie 'wściekłego' na rasę ludzką i tajemniczego elfa, który dopiero co uczył się sztuki władania zmarłymi. Pamiętała jego drobne pokazy sztuczek w karczmie, kiedy to potrafił z magii uczynić coś naprawę pięknego. Ptaki, motyle... wszystko. A teraz?
Teraz był potężnym Nekromantą, który jednej nocy doskonale potrafił wykorzystać potęgę mu daną. Potrafił... bawić się życiem i śmiercią. Ireth nie wiedziała jak bardzo zmienił się wewnątrz, jednak coś w środku popychało ją ku stwierdzeniu, ze powinna zacząć się bać. To mógł nie być ten sam Sulam... To mógł być Sulam-Zefir... A Zefira polimorfka bała się zawsze i wszędzie. Potrząsnęła głową otrząsając się z ponurych rozmyślań, teraz to nie był odpowiedni na to czas. Ostatni raz obejrzała się za siebie, na znikającą w oddali 'dzielnicę' cmenatrza, z której to ruszyli chwilę temu. I przysięgła sobie, że nigdy więcej już tam nie wróci, a przynajmniej nie na własnych nogach.
Offline
Gdy polimorfki i nekromanta zniknęli z najbliższej okolicy, zza jednego z nagrobków wychylił się koscisty czerep.
Kościotrup rozejrzał się wokół pustymi oczodołami, podszedł do trumny Ireth i przewrócił ją na wznak. Następnie przysiadł przy świeżo rozkopanej ziemi i próbował ja zwyczajnie jeść... zupełnie zapominając o otaczającej go rzeczywistości.
Offline
Bogowie są niczym
Jak tylko przeniósł wszystkie ciała ułożył je w stos. Następnie wziął jedno z nich i zbliżył się do pola. Stał po drugiej stronie tego miejsca w którym zostali powszednio ożywienie Zakonnicy. Dla pewności zakopał owe ciało. Następnie powoli otworzył stary, cholernie śmierdzący stopami z grzybicą zwój...
Offline
Zwój był zabazgrolony runami, starożytnym pismem, o którym tylko chyba bogowie nie zapomnieli. Arghez mimowolnie przyłożył jednej z run, tak jakby papier rozkazał mu by to zrobił. Napisy zaczęły przemieszczać się po powierzchni papieru tworząc wir. Hipnotyzował on swoim wyglądem. Kruki- domownicy tego miejsca, jego stali bywalcy zaczęły krakać niemiłosiernie i gdyby mogły wzniosłyby się złowieszczo w powietrze. Niestety musiały zadowolić się próbą jak najszybszego oddalenia się z tego miejsca za pomocą własnych nóg. Zapanowała cisza.
Runy wciąż krążyły, coraz szybciej i szybciej. Ciało poległego wojownika wydostało się z ziemi i zawisło w powietrzu. Nie miało głowy, jednak obmacywało się jakby nie dowierzało, że właśnie wraca do życia. Z oddali niczym pocisk, leciała czyjaś głowa. Darła się ona niemiłosiernie, przeszywając ciszę. To był strach w czystej postaci. Doleciała ona do ciała, które się wzniosło i osiadła na miejscu, w którym każda porządna głowa powinna osiąść. Gurlox powrócił do życia i natychmiast stracił przytomność.
Arghez natomiast cały czas patrzył się w zwój, nie mogąc oderwać od niego ręki i oczu. Dopiero po kilku sekundach zorientował się, że stracił nad nią (ręką) panowanie. Zwój przyjął ją jako ofiara, za jednorazową moc rozkazania śmierci by zmieniła swój wyrok. Przedmiot owinął się wokół ręki Argheza i oderwał mu ją od ciała. Anioł nie mógł nic zrobić, był całkowicie zahipnotyzowany. Ból jednak wkradł się do jego mózgu i zacząć nadawać na wszystkich znanych częstotliwościach. Zwój też uszkodził dwie z jego bram Bishanti: Umysłu i Duszy. Bez sprawnych Bram Nekromanta nie mógł przeprowadzić skutecznego rytuału wskrzeszenia. Arghez cierpiał w milczeniu, po czym, tak jak Gurlox, stracił przytomność.
Po pół godzinie, zwój strawił swoją ofiarę i rozsypał się w proch. Przeterminowana magia bywała cholernie niebezpieczna, a co najgorsze lubiła pozostawiać po sobie klątwy. Kiedy obaj się obudzą, poczują niesamowity pęd do wychodka... A to już nastąpi niebawem.
Offline
Bogowie są niczym
- Żesz grethit mać! - To były pierwsze słowa jakie nawinęły się Arghezowi po odzyskaniu przytomności. Czuł ból... Nie dwa rodzaje. Pierwszym był ból pochodzący z ciała, z ręki. Drugi to coś jakby... Dusza... I jego umysł.. Czuł się dziwnie... Ale nagle przypomniał sobie całe swoje życie. Już teraz był pewien co gdzie i kim jest. Ból przenikał jego całe ciało. Brak lewej ręki to spora przeszkoda ale... Nagle spojrzał na Gurloxa. Gdy ten zaczął się budzić Arghez stanął obok niego. Krew leciała ciurkiem...
- Tema! Tema! Tema! Tema! Tema! Tema! Tema! - Wrzeszczał za każdym razem kopiąc z całej siły głowę Gurloxa. Z każdym uderzeniem pojawiał się co raz większy uśmiech na twarzy Argheza. Gdy człowiek miał już całą obitą twarz, anioł szybko poszedł na stronę by załatwić swoją potrzebę...
Offline
Mieszkaniec stolicy
Po kilku ciosach wampir obudził się. Pierwsze co poczuł to ból. Po upływie kilku sekund zaczął słyszeć jakieś krzyki. Gdy krzyki ustały powoli otworzył oczy, sprawiło mu to wielki ból. Kątem oka zauważył jakiegoś anioła.
Rozejrzał się po okolicy, był na cmentarzu. Nie miał pojęcia co się stało ani dlaczego tu się znalazł. Jedyne co pamiętał to przebijające go ostrze ostrej katany. Lekko uniósł rękę starając się dotknąć miejsca, w którym zostało wbite ostrze. Nie dał rady.
Po chwili resztkami sił udało mu się coś powiedzieć - Gdzie ja jestem? - zapytał obserwując załatwiającego się anioła. Poczuł niesamowitą chęć wypróżnienia się, lecz nie miał siły nawet się podnieść.
Offline
Bogowie są niczym
Po tym jak Gurlox załatwił swoją potrzebę w spodnie podszedł do niego Arghez mówiąc:
- W piekle... Powstrzymam ogarniającą mnie rządzę zamordowania cię, tak długo byś zdążył powiedzieć jeszcze dwa zdania... Uważaj kiedy coś mówisz do mnie...
Arghez znów kopnął go. Jednak teraz tak mocno że stracił przytomność. Zaciągnął go pod drzewo zabierając wszystko co miał przy sobie (poza kolczugą i sztyletem który zdążył już nieźle pogiąć) i mocno przywiązał. Sztylet położył ze 3 metry od niego.
- Wrócę po ciebie jak załatwię wszystkie potrzebne, błahe i zbędne sprawy...
Powiedział wychodząc z krwawiącą ręką.
Odchodząc zabrał tez wszystko z ciała Frika...
Ostatnio edytowany przez Arghez (2010-03-07 19:35:36)
Offline
Szkielet ponownie wyszedł z kryjówki i podszedł do miejsca gdzie Arghez wskrzesił wojownika.
Tym razem, każdą pędź ziemi zbadał trzymanym przez siebie drągiem, jakby szukał pułapek i wilczych dołów. Po sprawdzeniu czegoś, czego sprawdzenia tylko on chciał, znów przysiadł na kościstych piętach i znów próbował jeść ziemię... Uważny obserwator mógłby dostrzec, ze w miejscu łączenia żuchwy i czaszki zaczyna coś wyrastać...
Offline
Mieszkaniec stolicy
Nie wiedział ile już czasu upłynęło, po prostu spał. Czuł się jak tuż po wskrzeszeniu, senny, zmęczony oraz mający ochotę szybko skorzystać z toalety. Nie mógł otworzyć oczu, najwyraźniej to wina cierpienia jakie zadał mu nieznajomy. Zaczął się wiercić lecz wiele to nie pomagało, był do czegoś przywiązany. Lekko otworzył usta po czym głośno wrzasnął, zaczął płakać.
Offline
Bankier
Zastanawiał się jak właściwie się tu znalazł...
- W trzeciej odnodze skręcić w lewo...- Tak właśnie powiedział mu urzędas, ale jakim cudem nagle znalazł się na cmentarzu? Shiro przedzierał się pomiędzy zapuszczonymi nagrobkami w kierunku wyjścia najbliższemu wieży. W tedy to właśnie napotkał najdziwniejszy z dziwów, jaki przyszło widzieć w swoim życiu. A przynajmniej w życiu, które pamiętał. Ponieważ zaś od ostatniej wpadki był ciągle opancerzony i uzbrojony, to też nie odczuwał jakiegokolwiek niepokoju. Podszedł do truposza i przykucnął na przeciwko. Podniósł swą dłoń w geście powitania i rzekł.
-Witaj...
Offline
Kościotrup odwrócił w stronę Shiro czaszkę z pustymi oczodołami, nadal mieląc żuchwą ziemię, która i tak wypadała spomiędzy zębów i upadała u jego stóp.
Nie mógł sie odezwać, brakło mu do tego kilku organów, ale na migi pokazał, zę Shiro ma mu nie przeszkadzać, chyba, że chce sie poczęstować?
Mgła na cmentarzu zgęstniałą a siarkowy smród unoszący się z wyrwy nieopodal wzmógł się. Jakby tego mało, wilgotność powietrza tak wzrosła, że na zbroi motykarza zaczął się osadzać brunatno żółty płyn...
Offline
Bankier
-Przykro mi stary...- Właściwie to chyba mógł tak powiedzieć, bo szkielet raczej nie był młody.
-...Ale jakby Ci to powiedzieć... To miejsce spoczynku zmarłych, a ty tak jakby nie do końca nie żyjesz.- Przejechał palcem chronionym przez rękawicę po swoim naramienniku badając konsystencje brudu.
-No a po za tym nie jest tu zbyt przyjemnie. Nawet ziemia nie jest najlepszej jakości... Choć to już raczej kwestia gustu
Offline
Obrzydliwa substancja zaczęła osadzać się też na kościotrupie. Dosłownie opływał nią, zbierając się w każdym możliwym zakamarku jego kościstego ciała i pod wystającymi gnatami.
Zbroja Shiro nie wyglądała lepiej, ciecz, najpierw wodnista, zaczęła zmieniać się w coś przypominającego galaretę. Długie farfocle zwisały z naramienników i wystających jej elementów. Były jak konfetti, tylko bardziej obrzydliwe i śmierdzące... rozkładem? Śmieciami? Nie... bardziej jak... Motykarz znał ten zapach. Lata morderczych treningów wryły mu go w pamięć, to był zapach żywego organizmu, pozbawionego skóry...
Offline
Bankier
-Yare, yare... Jakież to kłopotliwe... Masz z tym coś wspólnego?- Powstał i otrząsnął całym ciałem, by pozbyć się owej substancji. Zaiste nie wiele to dawało, ale nieco poprawiło samopoczucie chłopaka. Rozglądnął się za miejscem, z którego wydobywały się dziwne opary. Było to co najmniej dziwne i niespotykane zjawisko. Nawet sam zapach niepokoił motykarza, choć nie wiedział właściwie czemu... Na szczęście zamknięty hełm ograniczał go nieco.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |