Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Ciężko sapiąc zamknął drzwi. Dawno już tu nie był. Bynajmniej nie zwracał uwagi na budynek kiedy tutaj był. Dopiero teraz dostrzegł, że klasztor to tylko otoczony murami plac, pełen wielkich, szarych kamieni i kompletnie bez dachu. W samym centrum stał Mangel.
- Mistrzu! - zawołał na wpół uradowany, a na wpół jeszcze zasapany i przestraszony. - Horda umarlaków wstała z cmentarza i tutaj przyszła. Za nami. Jest ze mną Fenrir i jeszcze jeden, którego nie znam. Jest ranny, a ja nie mam przy sobie specyfików. Poza tym nie wiem, czy poradziłbym coś na te rany. W centrum cmentarza wyczułem bardzo wysokie skupienie złej siły. Nie znam się na tym, ale z tego co czytałem, wydaje mi się, że może sie tam czaić lisz. Wśród szkieletów są dziwne jednostki uzbrojone w mithrilowe miecze. Potrafią materializować na sobie czarne zbroje. Co o tym sądzisz, Mistrzu? - wysapał i podpadł się rękami o kolana aby odsapnąć.
Na odrzwia klasztoru zaczęły już naciskać bezwładne ciała umarlaków...
Offline
... Nad murem przeskoczył Fenrir i zasapany podszedł do Jaroo i Mistrza.
- Wybaczcie, ale te trupy zaraz przeleją sie nad murem. Zgadnijcie po czym sie wspiąłem ...
Tak oprócz tego to za mną idzie Dreanei. Zdaje sie, że naprawdę potrzebuje pomocy - krwawi z kilku ran i zdaje sie, że trochę nie kontaktuje. W końcu kilka ciosów w łepetynę robi swoje.
O, zdaje sie, że nie przywitałem się z Tobą Mistrzu ... <podnosi rękę w słabym geście powitania>
Jeżeli mogę mieć propozycję, to wolałbym przebić się jakoś do mojej kuźni. MAm tam kilka drobiazgów, które mogą nam pomóc.
<Nad murem przewaliło się bezwładne ciało Dreanei>
Offline
Zemdlony czekałem i czekałem (z 30sekund)aż tu na mnie wylano wodę i zabrano do środka(dosłownie) klasztoru.Jaroo spojrzał na mnie i zatamował rany.Fenrir walczył już z zombie i innymi.
Offline
- Jeśli zaraz czegoś nie zrobimy to może być już po nas- powieział zaniepokojony kotołak.
pojrzał na stary kamienny mur. W pewnej chwili tuż koło niego spadło ciało ghoula.
- Już sie przedarły!- krzyknął.
Spojrzał na Zielonoskrzydłego Anioła a potem na druida. Pomyślał, że może widzieć ich twarze po raz ostatni. W jego głowie panował chaos. Z jednej strony chciał przeżyć a z drugiej, honor. Rozproszyły go spadające umarlaki. Starał się je dobijać, kiedy te leżały na ziemi. Nie miał już zbyt wiele siły, więc jego cioy były coraz słabsze. Wycofał się na tyły sali aby trochę odpocząć. Nie mógł złapać tchu. Upadł na ziemię i złapał się szyję. Dusił się. Powietrze z trudem przechodziło przez gardło. Zaczął kaszleć i się ksztusić. W dodatku czuł jeszcze ten straszliwy odór starych szmat i spróchniałych kości.
- Aargh...- wymamrotał.
Zaczął się jąkać i błagać o pomoc. Ostatnie siły zmarnował na ucieczkę i na walkę z nieumarłymi. Nie był w stanie wykonać ciosu. Osłabił swoją drużynę. W myślach przeklinał swoja słabość. Był na siebie wściekły.
- Co dalej...
Offline
Dreanei podczołgał się do Etheriusa i złamał mu palec.Ten z bólu krzyknął a Dreanei rzucił mieczem w zombiaka.
-Nie walcz!-krzyknął - Idź gdzie popadnie!-
Krzyczał chroniąc się małym mieczem.Wstał i jedną ręką uciął głowę ghulowi.
- A ty druidzie? Walcz!
Powiedział ścinając innego.
-Tylko Fenrir tu walczy!- Zauważył Anioła i od razu powiedział
-Dzień Dobry Mój Mistrzu.Pomożesz nam ?
Offline
Jaroo w jakimś dziwnym przebłysku wydobył zza pasa swój kostur. Wykonał nim kilka szybkich gestów i, mimo, że niepewnie, stanął gotów do walki. Uderzył mocno w ziemię, litery błysnęły ostrym światłem, rozległ się grzmot.
- Oby podziałało - wyszeptał. Ziemia drgnęła, aby po chwili zatrząść się i zawalić część muru na skupisko umarlaków. - Nie tak! Teraz nie mamy osłony! - wykrzyczał w duszy. Gdzieś w ciemności, między drzewami i szkieletami ponownie dostrzegł znajomy już błysk; blady i nikły, ale znajomy...
Offline
Piekielnica
Blask zbliżał się do nich niebezpiecznie szybko. lecz gdy wkroczył na dziedziniec okazało sie, że to drowka, ze swymi świecącymi włosami wpada na dziedziniec. Wyrąbywała swym półtorakiem drogę do klasztoru.
-Na wszystkich bogów! niech was dawny pan tego miejsca, pana wiatrów przegna w popłochu! Sidus!
Krzyknęła i przed nią pojawiła się wataha wilków. zaczęły atakować szkielety i ożywiencow zaciekle. Tymczasem drowka nadal torowała sobie drogę do wrót, zamkniętych zresztą. była wściekła jak diabli i ciągle miotała w nieumarłych ciosami i przekleństwami jakich nie powstydził się by najgorszy łotr.
Ostatnio edytowany przez Silver Moonlight (2008-01-31 09:42:04)
Offline
- Cholera jasna! Uważaj jak rzucasz tym żelastwem dobra? - wrzasnął na niego drow przypadając do ziemi i cudem unikając dekapitacji przez wielki miecz. - I przestań okaleczać Zakonników! Potrzebujemy każdej możliwej ręki lub łapy do walki!
Zerwał sie jak najszybciej i wyciągając ostrza rzucił się w wir walki. Jednego z zombie podciąl kopniakiem i obciął jednym cięciem łeb.Następnego nabił na sejmitar i kopniakiem odrzucił w tył. Widząc, że jeden z zombie szykuje się do ataku od tył na druida szybko odchylił się i z całe siły cisnął w truposza ostrzem trzymanym w prawej ręce. Świszczący pocisk przebił zombie i utknął w ciele następnego, a elf przerzucił drugie ostrze do wolnej ręki i wyciągnął sztylet.
- Cholera !!! Druidzie ! Mistrzu ! Zróbcie coś zanim wszyscy wyzioniemy tutaj ducha ! W przeciwieństwie do co poniektórych znakomita większość tutaj zgromadzonych nie może latać, ani teleportować się !- wywrzeszczał unicestwiając kolejnego zombiaka. - Druidzi komunikują się z naturą prawda? Może byś tak troszkę podniósł ten mur co ?
Szybkim ruchem pozbawił najbliższego zombie ręki, jednak przypłacił to stratą drugiego ostrza. Sztyletem cisnął w truchło przechodzące przez mur i schylił sie po stracony sejmitar, lecz silny cios w kark przybił go do ziemi i pozbawił tchu (... niezłą krzepę mają te zgniłki -przebiegło mu przez myśl). Przez zasłonę bólu zobaczył jak nadgnita stopa zmierza ku jego twarzy, by pozbawic go przytomności i znacznej ilości krwi ....
Offline
Piekielnica
Dopadła go... dopadla drowa w ostatniej chwili. Złapała go za ramie i postawiła na nogi potrzasajac nim. Korzystała z chwili spokoju jaka zapewniały chroniące ją wilki. Po chwili wreczyła drowowi jedną ze swych mieszanek ziołowych
- Masz! wypij to i do roboty! musimy oczyścic to miejsce z ich scierw!
Skoczyła w bok w duże skupisko nieumarłych i zaczeła wymachwiwac swoim póltorakiem nadziewając na nigo organy zombie. Czuc było od niej na kilometry bliskosc nekromanty co troche peszyło napastników. Wilki otoczyły drowa i zaczeły niszczyc nieumarłych dokolo niego dajac troche czasu na działanie eliksiru.
Offline
- To będzie długa i męcząca noc - powiedział do siebie. - Mistrz znajduje się w jakimś dziwnym stanie medytacji. Teraz nie może nam pomóc. Znając go, właśnie wędruje po innych światach, a tutaj stoi tylko jego ciało! - Wykrzyczał i ponownie użył kostura. - Ziemia jest strasznie trudnym do opanowania żywiołem - wymamrotał skupiając swe siły i obmyślając plan, jak podnieść mur. W końcu wpadł na pomysł, aby wykorzystać ziemię i drzewa.
Ponowny ostry błysk był znakiem, że druid zaczął działać. W miejscu gdzie niedawno stał mur, a gdzie teraz leżała ogromna sterta kości ziemia zaczęła się powoli wypiętrzać. Kości i czaszki zaczęły grzechotać, jakby podczas nekromantyczngo rytuału. Kiedy z ziemi wyrosła pionowa skarpa druid skupił się na drzewach i krzakach, które były na niej i pod nią. Z trudem nakłonił je, aby splątały się, wzmacniając wytworzony wał, i jednocześnie unieruchamiając wielu nieumarłych.
- Teraz, Svyanto, atakujemy bezpośrednio - zawołał i podniósł kostur. Na jego końcu znajdował się teraz blok z twardej ziemi, co tworzyło młot. Dla druida poniekąd za ciężki. Jednak Jaroo wykorzystał już większość swoich mocy magicznych. Pozostawała mu tylko pomoc Svyanto w walce wręcz.
Offline
Piekielnica
Usmiechneła się wrednie widzac, ze druid działa. Krzykneła potężnie do Wrogów.
- Nie dam wam przetrwac! Po moim trupie!
Wpadła w szał....zaczeła pastwic sie nad przeciwnikami masowo ich zabijając. Stała się niebezpiecznym przeciwnikiem. Wilki opusciły Drowa, ktory wygladał na trzexwego i włączyły się do akcji druzgocąc kosci ożywienców.
Offline
Mangel w końcu się poruszył, przez cały czas trwania tej sceny stał jak zamurowany. Wyglądało na to iż coś zrozumiał i w końcu zdecydował się podjąć działania.
- Wenom- syknął przez zaciśnięte zęby, skutek był natychmiastowy. Miecz złożony li wyłącznie z ciemności pojawił się w jego dłoniach, na początku był pięć razy dłuższy niż sam anioł, jednak stopniowo zmniejszął się aż do rozmiarów normalnego miecza pótoraręcznego.
- I na pohybel.- powiedział Mangel rzucając się w tłum trupów. Gdy tylko wylądował między nimi zaczął ciąć i siec w każde napotkane ciało. Jak można się było spodziewać po zaklęciu Ostrza Nicości, wszystkie trupy których dotchneło ostrze miecza znikały pochłonięte przez mrok. Jednak anioł nie był ideałem, kilka celnie wymierzonych uderzeń i przypadkowych ciosów spadło na jego głowe i plecy. Rana po ugryzieniu która nie wiadomo jak pojawiła się na jego lewym ramieniu zaczeła krwawić.
- Szlag- powiedział anioł i czym prędzej zaczłą torowac sobie drogę do reszty towarzyszy w czym wybitnie pomagało mu Ostrze Nicości.
Offline
A oni torowali sobie drogę do niego. Dzięki dywersji wilków Silver dotarli do anioła, jednak wilki przypłaciły to istnieniem. Szalone ghoule pożywiły się naprędce ich mięsem. Dreanei przywiódł do nich rannego Etheriusa, zaś Jaroo Fenrira. Drow i kotołak potrzebowali leczenia, złamany palec tego drugiego wyglądał okropnie, wykrzywiony w nienaturalnej pozycji.
Tymczasem nieumarli otoczyli Zakonników i napierali na nich zewsząd. Początkowo atakowały ich same szkielety, jednak od pewnego czasu było wśród nich coraz więcej ghouli, znacznie szybszych i groźniejszych. Wśród tłumu tych dzikich stworzeń, na tyłach, mogli dojrzeć nadchodzące zombie, próbujące ich otoczyć. Byli to powolni, acz potężni wojownicy, gdyby udało im się otoczyć Zakonników pierścieniem, byliby w niezłych opałach.
Oczy wszystkich zwróciły się na Mangela. Mieli głęboką nadzieję, że wybawi ich z opresji, szczególnie po tym, jak sporą część przeciwników już wytępił. Poza tym, tylko on mógł zmobilizować Zakon, by każdy dostępny jego członek stanął do obrony. Wiele regionów zostało zaatakowanych zupełnie z zaskoczenia i tylko nieliczni mają to szczęście, że wiedzą, gdzie rozpoczął się ten koszmar.
Ostatnio edytowany przez Zefir (2008-01-30 08:14:02)
Offline
Kotołak mamrotał coś pod nosem ale nikt go nie rozumiał. Potrzebował natychmiastowego leczenia. Leżał w samym środku pola walki, a to nie było dobre położenie. Gdzie popatrzył widział szkielety i ghoule. Niepokoił go jednak dziwny krzyk z za murów.
- Tam jest...
Stracił przytomność. Padł z wyczerpania. Sztylet wypadł mu z ręki. Teraz Zakonnicy mieli na głowie jego i hordę głodnych krwi umarlaków. Kotołak chciał się obudzić. Był świadom sytuacji ale nie panował nad swoim ciałem. Nie mógł wykonać tak prostej czynności jak podniesienie ręki. W momencie kiedy zaczął rozumieć, że mogą przegrać tę walkę poddał się losowi.
Offline
Jaroo, sam nie widząc czemu, znalazł krótką chwilę w ferworze walki, aby podnieść sztylet Etheriusa i schować go w swojej torbie.
- Machanie takim narzędziem nie jest ani łatwe, ani zdrowe - powiedział do siebie. - Ale nic lepszego raczej nie... Zaraz - pomyślał. Ziemny blok zniknął, a druid pochylił się aby złapać za najmniej zardzewiały miecz jaki był w zasięgu ręki. Złapał go obolałą ręką i uderzył próbnie w jednego z wrogów. Efekt co prawa nie był zachwycający, gdyż szkielet stracił jedynie rękę, obojczyk i kilka żeber, ale używanie takiego oręża było dużo prostsze od poprzedniej broni druida.
- Musimy się wycofać! - zawołał. Było to jedyne co przychodziło mu do głowy. Przebywanie w takim tłoku, wśród latający ostrzy i śmierdzących trupów nie należało do ulubionych zajęć druida. W dodatku nie miał odwagi ani orientacji jeśli chodzi o walkę - pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. - Ten klasztor ma chyba jakieś tylne drzwi, prawda? Do ogrodu, albo coś?
"Gorzej, jeżeli tu gdzie stoimy był wirydarz, a tylnego wyjścia nie ma" - przemknęło mu przez myśl.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |