Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Dreanei chwycił swój miecz(mały miecz) i ściął kilku zombie jednym ciosem po czym odwrócił się i zabił ghula
-Popieram przedmówcę ! Chcę się z tond wynieść!
Krzyknął odcinając łeb kolejnemu.Chwycił jego miecz i cisnął w zombie.Salto w tył i kolejny nieumarlak nie żyje.
Zaatakował z tyłu siebie ghoula.Nagle rozbiegł się trzask!Szkielet z Mirchitowym mieczem się pojawił!Elf skoczył tuż nad niego i uderzył.Zbroja się zmaterializowała i szkielet mnie uderzył bardzo mocno.Poleciałem w mur i straciłem przytomność.
Offline
Drow jakos wrócił do siebie, chociaż krwawił z kilku ran, rozciętej wargi i pękniętego nosa (Miałby złamany, ale nadgnita noga ghula nie było wystarczająco twarda).
- Widział ktoś może gdzieś moje sejmitary !? Cholera ! Wystarczy sztylet czy coś takiego !!! - krzyknął lekko jeszcze oszołomiony unikając ciosu jakiegoś szkieleciaka. - No dobra .... - westchnął odrywając niedoszłemu przeciwnikowi rękę i wykorzystując ją jako zaimprowizowane narzędzie mordu.
Przeturlał się w bok i i przebił jakiegoś truposza kością na wylot. Schylił się i trzasnął Etheriusa ręką na odlew w twarz.
- Obudź się bałwanie !! Może i jesteś mały i słaby , ale wolę mieć za soba coś przytomnego, niż taką szmacianą lalkę !!
Zaraz potem musiał się przeturlać dalej, żeby nie dostać ciosu w głowę. Nagle nad murem przeskoczył cień i wylądował wśród truow,które natychmiast się rozsunęły. Był yo zombie większy niż inne, dodatkowo wyposażony w dobrej jakości ząbkowany miecz oburęczny i ubrany przerdzewiałą kolczugę.
- Erkhanas ..... - wymknęło się wstającemu drowowi elficki przekleństwo. - No to teraz będzie trudno .....
Kątem oka zobaczyl w miarę dobry miecz i swój sztylet leżący na ziemi. Uciszony podniósł je i przybrał pozycję do walki, jednocześnie odgradzając Etheriusa i poranionego Dreanei od hordy żywych zgnilizn ....
Offline
Podparł się prawą ręką i próbował wstać o własnych siłach, a raczej jej ostatkach. Pomyślał, że nie ma już nic do stracenia. Lepiej umrzeć w walce, niż polec leżąc na ziemi i błagać o litość. Wziął się w garść i szukał swojego sztyletu. Nie mógł go znaleźć a natychmiast potrzebował broni. Chwycił miecz jakiegoś truposza, który leżał koło niego. Odrzucił kości palców z rękojeści i powiedział głośno:
- Który następny?
Widział Drowa usiłującego obronić ich wszystkich. Długo nie wytrzyma- pomyślał. Stanął u jego boku i walczył. Niezbyt dobrze panował nad mieczem. Wolał swój sztylet, ale w tej sytuacji nie miało to większego znaczenia. Ghoule i szkielety wciąż napierały. Znowu usłyszał ten krzyk.
Ostatnio edytowany przez Etherius (2008-01-31 07:32:06)
Offline
Piekielnica
Tymczasem z bandy Ghuli wyskoczyła Silver. Wtciagneła zza pasa sejmitar Fernira i rzuciła nim do zrecznego pobratymca. Mimo tego, ze już od dłuzszego czasu walczyła przeciwko zdechlakom, była jeszcze pełna sił. Widzac gigantycznego zombie usmiechneła sie paskudnie.
- No..narescie cos konkretnego....
Jednak gdy zerkneła na bok, przestała sie usmiechac. Zauważyła kotołaka w złym stanie i Dreaneia. Podeszła do nich prawie biegnąc i wygrzebała z pamięci dosyc proste zaklęci leczenia.
-Curavi!
Potraktowała nim kota jako najbardziej potrzebującego, potem podeszła do krwawego elfa i uczyniła to samo..lecz zaklęcie było słabsze niż to, ktore użyła na jego poprzedniku. Nie miala już tyle many. Widzac, ze przeżyją wstała, wyciągneła swój miecz i dołączyła do Fenrira
Offline
- Dzięki Silv. Gdyby nie ty, to moglibyście mi już kopać dół- powiedział kotołak.
Czuł jak wracają mu siły witalne i goją się rany. Złamany wcześniej palec, był już całkiem normalny. Kości w błyskawicznym tempie wskoczyły na swoje miejsce. Wtem zauważył również sztylet, który wystawał z torby Jaroo. Wyjął go jednym, szybkim ruchem a mieczem cisnął w dziką hordę. Refleks znacznie mu się poprawił. Zaklęcie zadziałało jak narkotyk. Wykonywał skoczne ruchy aby zmylić wroga. Nie umknął mu żaden umrzyk. Jeden po drugim, padali bezwładnie na ziemię pozbawieni, chociażby jednej kończyny. Wrócił mu zapał bojowy.
Offline
- Te, te , koteczku uspokój sie zanim znikniesz nam z oczu ! - zaskoczony drow zdołał jeszcze za nim krzyknąć. - A, dzięki Silver za ten cholerny sejmitar. - rzucił jeszcze w jej stronę zanim zanurkował za kotołakiem. Z zabójczą wprawą zaczął znowu szatkować szeregi przeciwników, zamieniając ich zgniłe ciała w małe zielono czerwone strzępy. Zobaczył kotołaka otoczonego przez kilku truposzów. Rzucił się w jego stronę ciężarem własnego ciała odpychając najbliższego zgnilca. Cisnął swoim mieczem nad głową zmiennokształtnego (zabijając przy okazji jakiegoś trupa, ale to bez znaczenia) i wyrwał mu ostrze z ręki w zamian zostawiając mu swój sztylet.
- Dobra to teraz pokaż na co cie stać koteczku i pomóż mi się przebić do Silver. Może i jest drowem, ale nawet my nie wytrzymamy takiego tańca śmierci zbyt długo.
Razem rozpoczęli przebijanie się do towarzyszy idealnie uzupełniając swoje ruchy - gdy Etherius się odsłaniał sejmitar drowa natychmiast zapełnił powstałą lukę, gdy elf blokował cios przeciwnika, kotołak gładko podrzynał truposzowi gardło. Współpracując jakoś dostali się do Silver i Dreanei, ale pokrywały ich juz setki drobnych ranek.
- No dobra, to co teraz?... - wysapał drow blokując cios w plecy drowki. Nie zdążył skończyć, a cios potężną pięścią wyrzucił go w powietrze z nieprzyjemnym odgłosem pękających żeber (co najmniej dwa ... -zdążył zauważyć myślach zanim uderzył w ziemię i stracił przytomność).
Słyszał odgłosy walki, jednak nie był w stanie ruszyc nawet palcem. Do przytomności przywróciło go niezbyt miłe zdarzenie - przeszedł po nim ghul. Elf szybko (na tyle na ile pozwoliły mu popękane żebra) i rozejrzał po polu walki. Zobaczył swoich przyjaciół (w tym poharatanego Dreanei) walczących z zombie-olbrzymem.
- Niech to wszyscy bogowie ..... - westchnął po reaz setny w ciągu ostatniej minuty i wyrzucił z siebie najsoczystszą wiązankę jaka dotąd powstała. Nadal mamrocząc pod nosem spróbował jakoś przeszkodzić olbrzymowi, jednak połowę ciała miał prawie niesprawną ... Jakimś cudem udało mu sie przeczołgać pod nogami kompanów( i kompanki) i wbić ostrze i ścięgna podkolanowe olbrzyma ...
Offline
Piekielnica
-Fernir! Co ty Ussa'thlish delundre saklinh wyprawiasz! pogieło cie?! On cie zadepcze!
Drowka podbiegła do niego (o ile to było mozliwe) niezbyt delikatnie chwyciła go za pancerz i pociągneła ze soba do tyłu.zdołała jeszcze wukrzesac sobie resztki many by uleczyc choc powierzchowne jego rany i usmierzyc ból. Znów zaczeły ja atakowac Ghule.
- Za ksieżycową dziewicę!
Krzykneła do swej bogini i zaszarzowała na nich. Była ranna i to poważnie. Jej bok krwawił obficie. Tuz pod jej okiem było cięcie, ktore krwawiło. Poza tym miała mnóstwo sikiaków i ran kłutych, ale elfka zdawała sie tym nie przejmowac....była w bitewnym szale i w głowie miała tylko jedno: Zabic ich wszystkich, zakonników ocalic...
Offline
Siły opuszczały już młodego i wątłego druida. Było jednak coś, co wciąż go motywowało do działania. Powoli i żmudnie przedzierał się w stronę Mistrza i jednocześnie do tylnego wyjścia, o ile takie istniało.
- Już nie mogę... - wysapał, kiedy nie miał już sił, aby unieść miecz. Zaczął po prostu iść, kołysząc się przy tym i potykając. Po kilku krokach upadł wypuszczając miecz. Nie miał już nawet siły mówić. W ostatecznym akcie desperacji zamknął oczy i zaczął prosić Matkę Naturę o pomoc...
Wtedy poczuł, że wstępują w niego nowe siły. Początkowo był tak zaskoczony, że nie wiedział co się dzieje. Złapał za miecz i zważył go w dłoni - praktycznie nic nie ważył w stosunku do tego, co czuł przed chwilą. Kiedy uderzył umarlaka pozbawiając go niemalże wszystkich żeber jednej strony i rozcinając kręgosłup na pół poczuł się inaczej - żądny krwi niczym bestia, która im więcej zabija, tym więcej ma sił.
- Dzięki Ci, Svyanto - powiedział w duszy. - Uratowałeś mi życie.
Offline
Zacięty w boju kotołak nie przestawał atakować. Zapał bojowy i odwaga nie opuściły go. Skakał wysoko i trafiał celnie. Szybkimi ruchami unikał ciosów wroga. Ku jego zdziwieniu nie męczył się, choć walczył już długo. Jego sprawne oko dostrzegło każdego truposza. Gruchotał kości i rozbijał czaszki. Z lekkim uśmiechem na twarzy stanął, przed niezbyt wielką już gromadą. Kontynuował ataki. Zaczął rzucać większymi kamieniami a właściwie już głazami. Ten gdy się toczył, taranował kilku ghouli bądź szkieletów naraz. Na całym ciele miał niewielkie rany, które nie wpływały na dalszą walkę, jednak nico go osłabiły. Teraz najwyraźniej bitwa sprawiała mu radość. Z mniejszymi grupami nawet się zabawiał. Klepał ich w plecy a potem znikał i atakował od tyłu. Głupie umarlaki nie wiedziały co mają robić. Zakonnicy zdobywali już znaczną przewagę.
Offline
Nieumarła horda była zastraszająco inteligentna. Widząc zaciekłość Etheriusa, grupka ghouli otoczyła go i zaczęła gryźć, drapać bezlitośnie. Kotołak ledwie umknął z życiem. Najwidoczniej straszliwie nie docenił swych przeciwników. Zresztą nie tylko on był ciężko ranny, Silver i Fenrir również nie wyglądali najlepiej. Ghoule, osłabiwszy Etheriusa, rzuciły się na rozwścieczonego Jaroo. Ten jednak odparł je, podsycając tym żądzę krwi. Gigantyczny zombie zwrócił na niego swe okropne, puste oczy, lecz najpierw pochwycił Fenrira, który zranił jego nogi, i rzucił nim w Mangela. Potem uderzył bezlitośnie na Jaroo i posłał go w tym samym kierunku.
Zakonnicy zebrali się wokół Mistrza. Ten rozejrzał się wokół siebie, pod jego stopami leżeli poturbowani członkowie jego Zakonu, ich ciała dotkliwie pokaleczone, ich ubrania rozszarpane. Wszędzie wokół widział nieumarłych, szkielety, zombie (w tym giganta, który właśnie szykował się do ostatecznej szarży) i małe, działające razem grupy ghouli. Cała nadzieja w nim. Nadszedł czas, by Mistrz Zakonu Światła pokazał, czym jest potęga.
Offline
Źrenice żółtych oczu Mistrza zwęziły się jak oczy kota. Ostrze Ciemności zniknęło, dłoń w której je trzymał dymiła się. Nie zważając na odpadający z poparzonej dłoni zwęglony naskórek Mangel klasnął w dłonie na wysokości swych oczu.
Gdy rozwarł dłonie posypały się z nich małe, niebieskawe iskierki zaś jego skóra świeciła jasnym, czystym światłem, to była jego mana, teraz czas było ją ukierunkować.
- Badash- powiedział używając magii fioletu by przywołać czar transmutacji. Z ust i nosa trysnęła mu szkarłatna krew, wskazując palcem na kolejne ghoule, szkielety i zombie zmieniał je w wilki, rysie, srebrne rysie, czarne charty i zwykłe psy. Po mniej więcej minucie jedna trzecia nacierających umarłych zmieniona została w zwierzęta, które warcząc i prychając rzuciły się na swych niedawnych pobratymców z pola cmentarnego.
Była to jednak walka nierówna i skazana na przegraną, zwierzęta padały równie gęsto co rozszarpywani przez nie umarli, nadszedł czas na kolejny atak anioła.
- Karech, karech, karech, karech!- zawołał rzucając nie w pełni uformowanymi pulsarami na tyły wroga. Nastąpiła seria małych implozji które nie naruszyły murów budynku, jednak poczyniły znaczne szkody w szeregach umarłych.
- Barbasa!- zaklęcie Odepchnięcia odrzuciło najbliższych wrogów na kilka stóp.- Venix!- powiedział, chwile później setki ptaków spadły na rozjuszone i ogłuszone nagłą zmianą sytuacji martwe ciała.
- Harel- rzekł po dłuższej chwili przygotowań, ptaki odleciały a kryształy cienia wynurzyły się spod ziemi, w ciągu kilku chwili znów zapadły się pod ziemię… jednak wraz z sobą zabrały też nieumarłych. Tych których niedosięgły ściany kryształów zostali poćwiartowani. Gdy już tylko jeden, niemal przecięty na pół zombie nadal podrygiwał na podłodze Mangel użył ostatniego zaklęcia.
- Veritas- powiedział i po chwili z jego oczu strzeliło czerwone światło. Zaklęcie prawdy ujawniło Mangelowi wszystko co chciał wiedzieć… jednak najpierw musiał zająć się swymi podopiecznymi…
Offline
Piekielnica
Drowka znalazła się w najgoszym punktcie. Pomiędzy zwierzetami, a nieumarłymi. Niestety, jak juz zauważyła, na moze juz wrócic bez walki. jednak nie miala gdzie indziej iśc. zaczrla walczyc z nieumarlymi razem ze zwierzetami. Po jakims czasie wywalczyła sobie droge powrotną. lecz zaskoczył ją wyjątkowo zaciekły ghul. zaszarżował na nia z potężna buławą w dłoniach. Zmobilizowała w sobie ostatnie resztki sił i zaceła odbijac jego ciosy. Niestety, za ktoryms razem nie zdążyła i dostała w ramię....zabolało. Wsciekle zaczeła walczyc drugą dłonią. Po dosyc długiej walce podciela ozywiencowi nogi i dobiła. Zdążyła dojsc do towarzyszy i..pasc na posadzkę nieprzytomna. jak na kobietę i tak wiele wytrzymała. Krew z jej licznych ran barwiła podłożę czerwienią.
Offline
- Kotołak po nieprzyjemnej sytuacji z nieumarłymi odniósł rany. Zauważył w jednej z nich kilka zębów. Nie wyglądało to dobrze. Wyjął je i odrzucił. Musiał to prędko przemyć aby nie dostać zakażenia. Umarlaki nadal atakowały. Były zażarte, a on, coraz bardziej zmęczony.
- Nie tym razem- szepnął do siebie.
Chwycił drugi sztylet. Teraz z pełnym uzbrojeniem zaczął zaciekle atakować. Dojrzał Mistrza po drugiej stronie. Chciał się jak najszybciej do niego dostać. Zamiast zabijać, zaczął omijać dziesiątki przeciwników. Przyniosło to zamierzony skutek. Mangel był tuż przed nim. Nie chcąc wejść mu w drogę wycofał się za niego i odpierał ataki tych nielicznych, którzy uciekli z zasięgu czaru.
Ostatnio edytowany przez Etherius (2008-02-01 08:33:29)
Offline
Drow jakimś cudem (w większości dzięki magii swej towarzyszki) wstał i przebił się do nieprzytomnego Dreanei. Dość brutalnie kopnął go w żebra i spróbował podnieść, jednak elf w pancerzu był ponad jego aktualne siły. Zdjął z niego trupa ghula i ostatkami sił przeciągnął pod stopy Mistrza.
- Ten tutaj długo już nie pociągnie. Jeżeli ktoś zna jakiś czar teleportacji radzę szybko go przenieść. Nieprzytomny będzie kulą u nogi, a nie wsparciem.
Jeszcze na chwilę odszedł od towarzyszy i intensywnie (a że był cały poraniony, wyczerpany i oszołomiony wyglądało to komicznie) zaczął czegoś szukac wśród trupów trupów. W końcu znalazł to co chciał, chociaż zdecydowanie się na tym zawiódł. Sejmitar zgubiony w trakcie walki był złamany na pół. Elf zaklął paskudnie i schował resztki swojego ostrza do plecaka. Nagle coś go tknęło i zaczął szukać dalej. Tym razem tez się zawiódł. Kiedy Mistrz przerzedzał szeregi zgnilców drow zauważył charakterystyczny błysk mirhitu. Z tego co kiedyś było wspaniałym ostrzem została tylko rękojeść (resztę prawdopodobnie zabrał kryształ cienia). Jednak nieopodal zauważył błysk metalu. Kiedy się schylił okazało się, że jest to miecz olbrzymiego zombie, który tak go poturbował. Z kpiącym uśmieszkiem na twarzy podniósł ostrze, wrócił do towarzyszyi schował nowy nabytek do pochwy na wielki miecz Dreanei (w zamian za zgubiony stary). Zaraz potem padł na ziemię obok Silver .....
Offline
Jaroo, mimo iż otrzymał pomoc od swojego towarzysza, również tracił już siły. Walka była dla niego zupełnie obcym doznaniem i miał nadzieję, że więcej nie będzie miał z nią do czynienia. Wycofał się na tyle, że znajdował się tuż przy Mistrzu. Horda, mimo iż stopniała, to zdawał się powracać do swej dawnej świetności.
- Wycofujemy się, czy mamy tu umrzeć? Jeśli nie od ran to z wycieńczenia! - spojrzał na zamyślonego anioła. Miał nadzieję, że Mangel snuje jakiś skuteczny plan...
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |