Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Bankier
-Brakiem wody się nie przejmuj. Smak krwi nie jest wcale taki zły i można się do niego przyzwyczaić. Po za tym przypomina mi stare dzieje. - To były dziwne słowa jak na tak młodego człowieka.
- Mówiłaś że jak gdzieś pójdziesz to Cię pogonią... To jest Zakon, tu magia i wróżba jest na porządku dziennym. Sam chciałem spalić cały ten teren gdy pierwszy raz tu przybyłem.- Pokręcił głową z niesmakiem.
-Kiedyś byłem taki głupi i małostkowy... Na szczęście ludzie się zmieniają...
Offline
- Szukam zarobku gdzie mogę. Gdzie mi wolno. Nie chodzę tylko w samym Zakonie. Kręcę się po wsiach. Magii się nie boją, ale jak słyszą, że ja potrafię przyszłość przewidzieć, albo zobaczą, ile o nich wiem, patrząc na same dłonie... Z resztą po ubiorze często poznają, że ja od cygan. I gonią, bo boją się, że okradnę. Albo widzą, że Kier nie zachowuje sie tak jak normalna dzika wiewiórka. A że po wsiach nie próbują nawet takich oswajać, to myślą, że go jakoś zaczarowałam i że na nich urok rzucę a potem będą musieli być mi posłuszni, jak on. - Finua spojrzała na rudego gryzonia, który powoli zaczął schodzić z drzewa, zbliżając sie do Shiro. - Nie łapcie go, panie, tylko najwyżej ręką odsuńcie, to nie ugryzie. Panie? Dacie radę przejść kawałek, żeby pod jakimś innym drzewem chociaż usiąść? Tu zaraz śmierdzieć będzie od wymiocin. Już zaczyna... Drewna bym zebrała, to można by ogień rozpalić... Zaraz zacznie się ochładzać pewnie.
Kier wreszcie zsunął sie po korze drzewa na ramię mężczyzny, skąd w pierwszej chwili uciekł ponownie na pień, jednak po chwili podjął drugą próbę ostrożnego obwąchania policzka człowieka.
- Jakby nie to, że wiem, że zaraz mnie znowu ugryziesz, jak cię ruszę, to bym ci, diable mały, dała popalić za takie przeszkadzanie chorym. - Łapa syknęła na wiewiórkę, jednak w jej oczach nie było nawet cienia złości, tylko rozbawienie. - Dacie radę wstać, panie? Pomóc wam?
Offline
Bankier
Powstał ciężko używając swoich mieczy do podparcia i zachowania równowagi co zajęło mu jednak chwilę.
-Kaleki ze mnie nie rób.- Powiedział dziarsko próbując utrzymać się na nogach. -A więc gdzie chce sz mnie zaprowadzić? -Zapytał jakby czekała ich długa wędrówka. - Pójdę z Tobą wszędzie jeśli obiecasz że będziesz się mną opiekować, karmić mnie i wyprowadzać na częste spacery. -Zamyślił się spoglądając w korony drzew. - Taak... Takie życie wcale by mi nie przeszkadzało...
Ostatnio edytowany przez Darayawus Shiro (2009-08-28 00:15:15)
Offline
- Diabli! - Dziewczyna zaklęła pod nosem, wstając szybko i wyciągając jedną dłoń, by Kier mógł na nią wskoczyć, co też natychmiast uczynił. - To jest dobre pytanie... gdzie... Nie wydaje mi się, żebyście mogli długą drogą przejść. Nie powinniście tak siedzieć na powietrzu pod drzewami. Ale... diabli! Na razie musicie przenieść się po prostu kawałek dalej, albo do Puszczy, jak dacie radę. Jak będę miała pewność, że wam nic nie będzie, spróbuję konia jakiego przyprowadzić i wtedy gdzieś przewieźć. Najlepiej pod dach. Ale gdzie!
Cyganka nie podchodziła zbyt blisko Shiro, jednak była przygotowana, aby podtrzymać go, gdyby się zachwiał lub potknął. Z doświadczenia wiedziała, że okazanie otwarcie takich zamiarów mogłoby urazić młodego mężczyznę.
- I nie żartujcie sobie z tego, że chcę wam pomóc! Bo równie dobrze mogę zaczekać aż uśniecie i wam nóż pod żebra wbić! - Finua wsparła się pod boki, używając poważnego tonu, jednak w jej oczach i powstrzymywanym uśmieszku widać było co innego. - Przejdźmy po prostu kawałek dalej, panie, żeby nie cuchnęło. Nie sądzę, żeby dłuższa wycieczka wam dobrze posłużyła. A jaki diabeł was podkusił, żeby tu przychodzić! Dachu nad głową nie macie?
Offline
Bankier
Uśmiechnął się gdy dziewczyna przekazała mu informację o możliwej interakcji jego żeber z nożem. Ale nie skomentował tego. Zamiast tego powiedział.
- Mieszkam w szpitalu ale rzadko tam sypiam. Lepiej czuje się na otwartej przestrzeni... I naprawdę nie przeszkadza mi koczowanie tutaj... Głód? Ból? chłód czy strach... Do tego można się przyzwyczaić. Jednak piękno natury wynagradza mi to wszystko i pozwala zapomnieć o problemach. Bardziej martwię o Ciebie... Nie mogę pozwolić aby tak młoda i piękna dziewczynka nocowała w takiej okolicy...
Offline
- Jestem cyganką. O mnie nie ma co się martwić. Czasem w mieście gorzej nocować, niż w takiej okolicy. Drewna dość, można ogień rozpalić. Obok staw z wodą i rybami. Jest z kim porozmawiać. Czego mi więcej do szczęścia potrzeba? I ja nie taka dziewczynka. Wyglądacie na niewiele starszego ode mnie, jeśli w ogóle jesteście starsi. - Finua chwyciła swoją torbę i przerzuciła ją przez ramię, patrząc uważnie na Shiro. - To wolicie tu zostać, czy pomóc wam dostać sie do tego szpitala? Tutaj to i mimo ognia może być chłodno nocą.
Kier, siedząc na ramieniu dziewczyny, zaczął ciągnąć ją niecierpliwie za kolczyk w uchu.
- Już, już, mały. - Łapa wyjęła z torby kawałek suchara i podała go wiewiórce, która natychmiast zaczęła pochłaniać smakołyk. - To jak, panie? Iść po drewno, czy pomóc dojść do tego waszego szpitala?
Offline
Bankier
-Szczerze mówiąc to nie chce mi się tam wracać i wolał bym tu zostać...- Przeszedł parę kroków oddalając się od drzewa przy którym siedział i zachwiał niebezpiecznie. Utrzymał się jednak na nogach.
-Jak rozumiem, nie przekonam Cię że nie warto pomagać komuś takiemu jak ja...-Znów westchnął i powoli ruszył dalej zbliżając się do stawu.
-Rób więc jak uważasz, ale uważaj na siebie... Nie chciał bym żeby prze ze mnie coś Ci się stało... Tobie i twojemu przyjacielowi.
Offline
- A co ma się nam stać? Jak już to jedynie z waszej ręki może nas co spotkać. Ja już nieraz spałam po lesie, po polach czy w mieście w opustoszałych zaułkach, piwnicach i poddaszach. - Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, zaczynając zbierać opadłe z drzew gałęzie i znosząc je w jedno miejsce. Większe konary, jeśli była w stanie, rozłamywała o kolano i dorzucała do kupki.
- Żeby tylko nie padało... - Finua mruknęła do siebie, kładąc kawałek od niewielkiego jeszcze stosiku ciemny płaszcz, który wyciągnęła z torby i następnie ułożyła ją tuż obok tkaniny. - Usiądźcie, a ja jeszcze drewna poszukam. A swoją drogą... Co wam jest?
Cyganka postawiła Kiera na ziemi, zaś ten natychmiast zaczął kręcić się po okolicy i, wzorem swojej pani, przyciągać suche źdźbła trawy i małe patyczki, które mógł unieść w pyszczku.
- Dlaczego uważacie, że nie warto pomagać komuś takiemu, jak wy? Dlaczego miałabym tego nie robić?
Offline
Bankier
- Bo nie będziesz miała z tego żadnej korzyści? Co Ci z tego przyjdzie jak mi pomożesz ? Ja nie widzę w tym żadnego sensu... -Obserwował ryby pływające w wodzie i wsłuchiwał się w ich pluski.
-Pytałaś też co mi jest.- Uśmiechnął się tajemniczo. -Nie musisz się martwić, to nic zaraźliwego... - Zerwał sporej wielkości źdźbło trawy i zaczął na nim grać piękną lecz smutną melodie której nikt inny nie znał w tych stronach.
Offline
Finua zamarła w bezruchu podczas schylania się po gałąź, gdy jej uszu doleciała melodia. Przez chwilę nasłuchiwała, próbując rozpoznać dźwięki, jednak były jej obce. Dziewczyna wbiła spojrzenie orzechowych oczu w Shiro, wsłuchując się jeszcze uważniej w muzykę. Kier również zareagował na dźwięki, jednak widząc reakcje swojej pani zamiast podskakiwać i kręcić się między ludźmi w wyuczony sposób, również znieruchomiał tuż obok mężczyzny, poruszając tylko lekko ogonem na boki.
- Co to za melodia? - Z ust Łapy wyrwał się szept, po czym, jakby zawstydzona, że zakłóciła harmonię dźwięków swoim własnym głosem, spuściła głowę, przyklękając na trawie i zerkając tylko ostrożnie na medyka zza zasłony włosów. Dziewczyna starała sie wytrwać w całkowitym bezruchu, by żadna bransoletka ani kolczyk nie zadźwięczały, by nie drgnął żaden dzwoneczek.
Offline
Bankier
Grał jeszcze parę minut ale melodia w końcu ucichła a Shiro odsunął dłonie od twarzy. Milczał chwile aż w końcu odpowiedział dziewczynie na wcześniejsze pytanie.
-Ta melodia została stworzona specjalnie dla pieśni żałobnej dedykowanej bliskim poległym w walce.- Westchnął i popatrzył w niebo. Podbródek podparł palcami lewej dłoni.
-Wiele razy wygrywałem tę melodię dla tego też tak dobrze ją znam... Na wojnie nie ma miejsca na instrumenty więc żegnaliśmy ich w ten sposób...
Offline
- Nie sądziłam, że można grać na trawie. Gwizdać owszem, ale wydobyć cokolwiek więcej? Piękna melodia, chociaż żal słuchać o wojnie. Więc bywałeś na wojnie, panie? - Dziewczyna mruknęła na wpół do siebie i wróciła do zbierania drewna. Gdy odniosła kilka kolejnych porcji opału, podrapała Kiera za uchem i spojrzała na Shiro.
- Jak się czujecie? Wyglądacie już trochę lepiej... Może powinniście się przespać?
Finua dotknęła dłonią czoła mężczyzny, po czym skrzywiła się i westchnęła ciężko. - Diabli, jak zwykle nic nie czuję... - Zanim cofnęła rękę, odgarnęła kosmyk z twarzy rozmówcy i zastąpiła palce policzkiem oraz kącikiem ust.
- Nie wydaje mi się, byś miał gorączkę, albo był osłabiony... Ale jak sie czujecie? - Cyganka cofnęła się i rozejrzała się za kamieniami. Przyniosła kilka podczas zbierania drewna, jednak szybko dobrała jeszcze parę znalezionych w trawie i na brzegu stawu, po czym zaczęła układać je w krąg.
- Mówiliście, że jesteście medykiem... Po co wam miecze? I to aż dwa? - Łapa zmieniała sposób zwracania się do Shiro stopniowo, gdyż z jednej strony był to dla niej zupełnie obcy mężczyzna, z drugiej jednak zaczynało męczyć ją ciągłe używanie liczby mnogiej wobec pojedynczego człowieka.
Offline
Bankier
- Ekhem, na razie jedyne co mi dolega to podniesione ciśnienie. Nie pytaj dla czego... Tak po za tym następny atak nastąpi za jakieś trzy, cztery godziny. Jeśli nie usnę to prawdopodobnie już się nie powtórzy...- Zaczął wodzić palcem po trawie i w zamyśleniu dodał bardziej do siebie. - Te zioła są potężniejsze niż myślałem... - Znów zerknął na dziewczynę i uśmiechnął się do niej.
- Nie wciągaj mnie w naukowe rozmowy bo prawdopodobnie zanudzę Cię na śmierć... Tak, to właśnie może Ci grozić... Co do broni, to bardzo prosta sprawa. Przede wszystkim jestem wojownikiem i przeżyłem więcej wojen niż mam lat... Sama sobie dopowiedz czy to było moje szczęście czy nieszczęście...
Offline
- O szczęściu to ja nie dyskutuję. Sama czasem myślę, czy miałam szczęście, czy pech, że mnie cyganie umierającą znaleźli... - Finua mruknęła do siebie, bawiąc się jedną z bransolet na nadgarstku. - Więc nie powinieneś spać, panie? Jak długo? I co to za ataki? A ja, głupia, może ogień wreszcie rozpalę!
Dziewczyna pacnęła się otwartą dłonią w czoło i wstała z akompaniamentem licznej biżuterii. Zaklęła cicho pod nosem, gdy nastąpiła bosą stopą na niezauważona gałązkę i ułożyła szybko kilka patyków i garść suchej trawy na rozpałkę.
- Kier, gdzie ja schowałam krzesiwo? - Cyganka zaczęła przeszukiwać torbę, a gdy wreszcie znalazła potrzebny przedmiot, wyjęła z pochwy a udzie sztylet i zabrała się za skrzesanie ognia, uderzając krzesiwem o ostrze. - Po co żeś te zioła brał, panie? Bo z wypowiedzi rozumiem, żeś świadomie je użył?
Łapa pochyliła się nad żarzącą sie delikatnie trawką w środku kamiennego kręgu i zaczęła delikatnie rozdmuchiwać płomień i podsycać go drobniutkimi patyczkami, przy czym doskonale widoczny był spory tatuaż na jej plecach.
- Skoro żeby nie mieć tych ataków, jak żeście to ujęli, nie powinniście spać, to nie będzie wam przeszkadzało, że lubię nocą zatańczyć przy ogniu, albo zaśpiewać?
Offline
Bankier
- Będzie mi bardzo miło jeśli pozwolisz mi to zobaczyć. To będzie na pewno miła odmiana od tego co ja znam. Mam nadzieje też że wybaczysz mi jak się nie dołączę... Nie jestem pewien czy w tym wstanie dam radę znowu wstać a nie chciał bym znów barć leków... -Myślał nad czymś chwilę obserwując Kiera. Po paru minutach sięgnął za poły płaszcza skąd wydobył mały lniany woreczek. Wysypał z niego trochę ziół na rękę.
- Oto winowajca mojego stanu zdrowia...
Ostatnio edytowany przez Darayawus Shiro (2009-08-28 22:19:28)
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |