Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Strach na wróble, który odstraszał łakome ptaszyska stał spowity śniegiem. Zima dotknęła również jego. Króliki pochowały się do nor bo nie ma już marchewek ani sałaty, które tak uwielbiają. Pokrywa śnieżna przykryła grządki. Widac jedynie patyki powbijane w ziemię , wokół których fasola spowijała swoją giętką łodygę. Jedynie ptaki szukające jedzenia buszowały po pustym ogrodzie. Rolnik budząc się o świcie, gdyż nie miał wiele obowiązków standardowo udał się na strych. Były tam zapasy warzyw. Specjalnie oddzielony pokój oczyszczony z pajęczyn stał zamknięty na klucz. Rolnik otworzył go wziął kilka marchewek i buraków na dzisiejszy obiad i wrócił na dół.
Ostatnio edytowany przez Etherius (2008-01-10 16:22:41)
Offline
(Cennik:
Cebule- 4 dukatów za kosz
Cykoria- 5 dukatów za kosz
Czosnek- 2 dukatów za kosz
Dynie- 6 dukatów za 1
Fasola- 6 dukatów za kosz
Groch- 6 dukatów za kosz
Koper- 7 dukatów za kosz
Kukurydza- 5 dukatów za kosz
Marchew- 4 dukatów za kosz
Ogórek- 4 dukatów za kosz
Rzodkiewka- 3 dukatów za kosz
Bulwy ziemne- 6 dukatów za kosz
Chmiel- 6 dukatów za kosz
Jeden kosz mieści jeden funt danego towaru)
Offline
Po farmie przechadzał się osobnik w płaszczu. Nie żeby jakiś zbój... Po prostu było zimno i prószył śnieg. Zawitał do ogrodu warzywnego. Po domu rolnika rozległ się dość donośny odgłos pukania. Istotnie, Jaroo pukał kosturem.
- Dzień dobry - powiedział zdejmując kaptur, kiedy otworzyły się drzwi. - Przyszedłem kupić trochę warzyw. Mogę mieć jedynie problem z transportem... Ale o tym później. Chciałbym nabyć tygodniowy zapas cebuli, czosnku, fasoli, o ile tylko jest to fasolo szparagowa, kopru i rzodkiewki. No i jeszcze kilka kolb kukurydzy. Dużo nie jem. - powiedział uśmiechając się. Jednak naprawdę nie był taki wesoły...
Offline
- Hmm... Myślę, że powinny ci wystarczyć dwa kosze fasoli, jeden kosz cebuli, jeden czosnku- powiedział.
Poszedł na chwilę do spichlerza i przyniósł trochę zakurzone, wiklinowe pojemniki. Wziął szmatkę i lekko je przeczyścił. Później nałożył do nich porcje warzyw.
- Jeszcze kukurydza, koper i rzodkiewki- szepnął do siebie rolnik.
Przyniósł umyte kolby i zieleninę. Wsadził je do kosza i postawił przed Druidem.
- Należy się 28 dukatów.
Ostatnio edytowany przez Etherius (2008-02-04 19:10:51)
Offline
- Wspaniale! - zawołał i zatarł ręce. Nie było to w jego zwyczaju, ale tak dawno nie jadł dobrego jedzenia, że emocje wzięły górę. - A... Proszę, proszę. Resztę zachowaj. - położył na ladzie garść srebrniaków, nie odrywając wzroku od trzech pełnych koszy. Rolnik doliczył się 33 dukatów. Nie narzekał. - Dziękuję - powiedział jeszcze druid i zaczął wynosić kosze. Ułożył je jeden na drugim, nałożył kaptur i ruszył przed siebie.
Offline
Lukas wpadl do ogrodu, ignorując szwendających się po okolicy ogrodników i parobków. Tylko strach na wróble nieco go zaniepokoił, ale szybko stłumił ten irracjonalny lęk. Jął zbierać wszystko, co mu wpadło w ręce, a wył przy tym tak przeraźliwie, że miejscowi omijali go, biorąc za obłąkanego. Złodziejowi potrzeba było naprawdę wiele jadła. Wszak jutro weselisko, a on odpowiadał za to, by na stołach nie zabrakło niczego! Obiecał to Silver, i teraz był gotów kłami i pazurami bronić zdobycznej cebuli i czosnku.
Offline
Ogród warzywny, jako jedno z niewielu miejsc, nie został najwyraźniej odwiedzony przez tajemniczą siłę, która uśpiła wszystkich na terenach Zakonu i która dokonała wielu zniszczeń i... kradzieży.
Niestety, ogrodnicy obawiali się, że zniszczenia ujawnią się wraz z wiosennymi roztopami, gdy powinny zacząć kiełkować rośliny.
Offline
*********
Wieczór był zimny i suchy. Tak jak dwa ostatnie podczas których Eberes wytrwale stał w głębokim cieniu rzucanym przez pobliskie drzewa. Stał i wpatrywał się na ścieżkę prowadzącą do ogrodu. Brak większej ilości snu przez ostatnie dwa tygodnie znacznie osłabił czujność młodego człowieka, którego organizm starał się nakłonić do dłuższego odpoczynku. Jednak on nie dawał za wygraną, walcząc z własnymi instynktami. Nie potrafił jednak powstrzymać na dłuższą metę ziewania.
Miał nadzieję, że dzisiaj w końcu mu się poszczęści. Czasu było coraz mniej...A przez ostatnie dwie noce nie było widać ani śladu żadnego wozu. Tak,to było do przewidzenia...Kto by się wybierał do lub z miasta zimnym wieczorem, kiedy można było to zrobić w dzień.
Jednak Eberes liczył na to, że jakiś wieśniak w końcu upije się, zabaluje dłużej w mieście, i wróci spóźniony. Jego błękitne oczy wertowały nerwowo choryzont wyprane z nadziei. Bo Eberes nie znał smaku nadziei, nigdy jej nie potrzebował i nigdy jej nie został nauczony. Jego umysł tym samym nie funkcjonował jak umysł zwykłego człowieka, wpatrzony z utęsknieniem na "leszpe jutro". On był twardo ugruntowany w brutalnej teraźniejszości, doskonale zdając sobie sprawę, że nic innego nie istnieje.
I wtem, na krańcu drogi pojawiła się mała kropeczka, która w miarę upływu czasu zaczęła rosnąć i rosnąć. Wiedział co to oznacza. Uśmiechnął się pod nosem lekko i wtulił się w cień rzucany przez drzewo jeszcze bardziej.
Prawą ręką wymacał pod płaszczem sztylet i delikatnie, jakby z szacunkiem położył dłoń na metalicznie zimnej rękojeści i czekał. Czekał przez następny kwadrans cały czas już bez cienia emocji widzialnego na twarzy wpatrywał się w wóz, starając się ocenić jego prędkość, stan trzeźwości chłopa i tor jazdy.
Tak jak przypuszczał, chłop zdawał się być przynajmniej podchmielony, z dużą dozą prawdopodbieństwa, że był po prostu zalany w kłodę.
Wóz ciągnięty był przez jednego konia, co również sprzyjało planom Eberesa. Koń ten na dodatek był zmęczony, więc i prędkość wozu była bardzo mała.
Wóz był już prawie w zasięgu młodego człowieka, jednak był on tak samo spokojny jak wcześniej. Jego serce wcale nie zabiło szybciej. Pot nie spłyną mu po czole. Zdawał sobie sprawę, że to dzięki matczynej wręcz opiece cienia mógł czuć się tak bezpiecznie.
Bo cień go wychował na swojego syna.
Ułamek sekundy później, Eberes praktycznie natychmiastowo wspiął się na wóz i parę kolejnych krótkich jak oddech chwil znalazł się obok pijanego i niczego jeszcze nie świadomego woźnicy. Woń alkoholu silnie uderzyła w nozdrza młodego Eberesa, który za alkoholem raczej nie przepadał. Jednak nie spowolniło to ani o sekundę jego prawej ręki która natychmiast dobyła sztylet i przystawiła zimne ostrze do gardła woźnicy.
Dopiero wtedy wieśniak zrozumiał, co się dzieje. Zdziwienie w jego oczach(kto chciałby obrabować pusty wóz?!) szybko ustąpiło lodowatemu przerażeniu. Był sparaliżowany, bojąc się o własne marne życie. A Eberes przez kilka chwil napawał się tym widokiem....zapachem...Jego zmysły szalały patrząc na to wszystko. Jednak wiedział, że nie ma czasu. Musiał działać szybko. I to właśnie zrobił - Jednym silnym kopniakiem "wysadził" nie pożądanego pasażera. Powąchał jeszcze ostrze przesiąknięte zapachem strachu i uśmiechnął się bardzo parszywie. Możliwe, że jeszcze tu wróci...do tego mężczyzny...Odegnał jednak szybko te myśli. Zawrócił wóz, sam nie wiedząc w zasadzie jakim cudem mu się to udało(nie miał wielkiego doświadczenia w prowadzeniu konni). Jednak widać zwierzę było bardzo czule wytresowane, i wsytaczyło lekko pociągnąć wodzę, żeby ten zmienił kierunek jazdy.
Wieczór powoli zaczął się zamieniać w noc. Eberes skierował wóz ku puszczy Paghwatów...
Podczas jazdy wpatrywał się w księżyc, który powoli zaczął jaśnieć na firmamencie.
Offline
******
Krajobraz zmienił się na bardziej równinny, mniej zalesiony, a po chwili po obu stronach polnej drogi ukazały im się złocące się łany zbóż, uginające się za podmuchem wiatru. Gdzieś indziej żółciły się dywany rzepaku, a pomiędzy nimi zieleniły się liście buraków. Rosło, rosło, by obrodzić w całkiem spore plony.
Tak właśnie to wyglądało przez pryzmat swobodnego deszczu. Co innego droga - choć ubita - zamieniała się powoli w błoto.
- Jesteśmy blisko - powiedziała amazonka znużona już tym spacerem.
Szczerze nie wiedziała, czy ktoś dogląda i strzeże pól. Wkrótce jednak i owe się skończyły. Ich oczom ukazał się niski drewniany płotek, który amazonka bez trudu przeskoczyła.
Stanęła wśród ścieżek i grządek. Pamiętała mniej-więcej, jak wyglądały liście laurytu. Zanurzyła się wśród krzaki tego i owego i wreszcie zauważyła w kącie krzewy narkotyku.
- Tam - szepnęła i zniknęła w gęstwinie warzyw.
Offline
Obserwował okolicę nerwowo rzucając spojrzenia to w lewo, to w prawo. Najbardziej zdziwiło go to, że nigdy owego Laurytu nie palił, a jednak tak bardzo go ciągnęło do tego. Gdy doszli do płotu był coraz bardziej zdenerwowany. Obserwował to, co robi Amazonka. Gdy złapał za płot, zobaczył jak trzęsą mu się ręce. Nie tak pewnie jak Nikoletta przeskoczył płot i uważnie udał się za nią obserwując czy aby nie ma w pobliżu żadnego właściciela czy strażnika.
Offline
Zręcznymi palcami obrywała co bardziej rozwinięte listki. Robiła to szybko, w pośpiechu. Czy był właściciel, czy nie, wkrotce ktoś mógłby tu nadejść i co wówczas? Lauryt był dość drogi na Czarnym Rynku, więc zdobycie go zupełnie za darmo opłaciłoby się każdemu. Nawet komuś, kto nie zamierzał go palić, lecz sprzedać.
Wyciągnąwszy z torby stary zwój lichego papieru, ułożyła nań sporą ilość liści i zawinęła pieczołowicie. Po czym wsunęła skarb do Torby. Rozglądając się uważnie, lekkim i niemalże bezszelestnie umknęła z miejsca zbrodni.
Mijając Flapjacka szepnęła:
- Chcesz zapalić? To zapraszam. Niedaleko jest punkt widokowy. Przy okazji przyjrzysz się ziemiom zakonnym - śmignęła rączo.
Widać dobrze się czuła, kiedy robiła coś...zakazanego?
Offline
Sam dla siebie również zebrał dość tytoniu na teraz i na później. Przeczuwał, że będzie to jedno z miejsc, które będzie odwiedzał. Od razu, czując lekki napływ adrenaliny, ruszył za Amazonką. Również coraz bardziej był zadowolony. Szedł za nią bardzo uważając na Lauryt. Miał trochę inny sposób niż zawijanie zielska w papier.
Offline
Mieszkaniec stolicy
W tej części Zakonu jeszcze nie była i trzeba było przyznać, że nawet tu przyjemnie chociażby dlatego, że ten strach na wróble jej nie przeszkadzał. Właściwie, to nawet ją rozśmieszał. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Podeszła do niego ostrożnie, by nie zniszczyć grządek i zaczęła mu się przyglądać. Rozejrzała się i sprawdziła, czy nikogo na pewno w pobliżu nie ma. Upewniając się co do tego, wyciągnęła sztylet i odsunęła się nieco od odstraszacza ptactwa. Trzymając pewnie rękojeść sztyletu w dłoniach zamachnęła się i wykonując półobrót wbiła ostrze w sam środek ,,przeciwnika".
Offline
Arevis robił przegląd farmy. Niedługo nadejdzie czas by sprzedać dotychczasowe zbiory. Co prawda to rolnicy harowali całymi dniami, a on ciągnął z tego pieniądze, ale jednak coś było trzeba zrobić by wspomóc ogólną ideę nadzorowania tego miejsca. Nagle spostrzegł kobietę, która właśnie próbowała rozpłatać jego stracha na wróble. Cicho podszedł bliżej i usiadł obok jednej z grządek, następnie zaczął jej się przypatrywać.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Aleera zaśmiała się sama do siebie. Puściła sztylet, który utkwił w strachu na wróble i odeszła parę kroków w tył. Przekręciła głowę w lewo, kładąc ją lekko na ramieniu. Uśmiechnęła się.
- Tak... Wiedziałam, że mężczyźni są w środku puści... - powiedziała do siebie na głos i podeszła do stracha na wróble, wyciągnęła sztylet i schowała go, podciągając spódnicę wysoko i chowając go do małej pochwy na pasku, który zapięty był na jej udzie. Poprawiła ubranie i przerzuciła włosy na plecy. Dopiero teraz, gdy obróciła głowę w drugą stronę, zauważyła, że jednak nie jest sama...
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |