Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
- Witam Faith- Mistrz wszedł do piekarni- widze że postanowiłaś rozruszać ten interes. Niedługo wyprawiam bal, mam nadzieje że coś mi upieczesz.
Spokojnie przewertował cennik i skosztował jednego ciasteczka.
- Wyborne- powiedział z uśmiechem- Wezme dwa tuziny.
Offline
Wszędzie leżała rozsypana mąka. Najwyraźniej ktoś wpadł tu, czyniąc niewyobrażalny bałagan. Biorąc pod uwagę wykwity pleśni w niektórych miejscach, musiało to zajść już jakiś czas temu. Prócz tego w białej warstewce pokrywającej absolutnie wszystko, widać było dziwne smugi i ślady czyichś kroków na posadzce. To miejsce było w opłakanym stanie. Piekarz natomiast chrapał w najlepsze na zapleczu.
Offline
Shukuchi stanął przed swoją nową i jedyną placówką pracy. Uśmiechnął się szeroko, na widok drzwi. Chciał już wejść do środka. Wyobrażał sobie jak podaje klientom gorące pieczywa i słodkości... ahh... miłe wizje. Otrząsnął się, kiedy oberwał od jakichś małych dzieci śnieżkami w plecy i głowę. Obejrzał się, jednak nikogo nie spostrzegł. Burknął rozzłoszczony takimi chowankami i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Odpalił Dobrze, że było popołudnie, inaczej nic by nie zobaczył.
- Potrzebne mi będą lampy oliwne... tak... kilka... - Pomyślał, kiwając przy tym głową. Jednak w końcu otrzeźwiał i rozejrzał się dookoła. Marzył o pracy w dostojnym miejscu, a co zauważył? Istny bałagan! Mąka tu, mąka tam, pajęczyna w rogach, pleść w widocznych miejscach, po prostu koszmar. Aż się załamał, wiedząc ile zajmie mu doprowadzenia tego miejsca do porządku. Westchnął i spojrzał na podłogę. Ujrzał ślady na rozsypanej mące. Zmarszczył czoło, wyjmując oba sztylety.
- Kto tu jest? - Zapytał, rozglądając się dookoła. Miał nadzieję, że jak upora się z tym wielkim szczurem, to będzie mógł zabrać się do sprzątania.
Offline
Ślady jednak prowadziły od drzwi piekarni, przez całe pomieszczenie, aż z powrotem do drzwi. Ktokolwiek je zostawił, poszedł sobie już i raczej ciężko byłoby go znaleźć. Za to stary piekarz obudził się jak opłacony.
- Szczego tuuu? - powiedział wychodząc z zaplecza. Na głowie, mimo sporej, siwej czupryny, miał łysy placek z paskudnie wyglądającą blizną. Wyglądał tak, jakby kiedyś rozwalił sobie głowę i zostawił ją tak, jak była, żeby sie zrosła. Z resztą, mówił też jakoś dziwnie, jakby był... upośledzony?
- Chego tuuu? Choty? Cho ja? - na jego twarzy odmalowała sie całkowita bezradność zagubionego dziecka...
Offline
- Wkroczyłeś na moje miejsce pracy... - Wyjaśnił, stając prosto. Z pogardą spojrzał na człowieka. - ... już tutaj nie pracujesz... to raz... zostawiłeś bałagan... to dwa... nie dbałeś o to miejsce... to trzy... trzy powody... - Mówił szeptem. Był rozwścieczony. Jak ten brudas mógł przez tyle czasu być piekarzem, skoro teraz wygląda tak... strasznie? Nie rozumiał tego wszystkiego. Nie rozumiał, co zrobił on z powiadomieniem, że stracił pracę. Nie chciał jednak nad tym dumać. Po chwili pędem rzucił się na byłego piekarza, starając się zadać mu sztyletami dwa ciosy, jeden w okolice mostka, a drugi w okolice wątroby.
Ostatnio edytowany przez Shukuchi (2010-03-16 22:34:05)
Offline
Pierwszy cios był celny, drugi spartaczony na całej długości cięcia. Ostrze poszło nie tą trajektorią, trafiło nie w to miejsce i uderzyło w biodro padającego trupa piekarza łamiąc czubek ostrza. Mimo partactwa nożownika, cel został osiągnięty, inwalida zwalił się na kolana, patrząc na swego mordercę szeroko otwartymi z dziecinnym wyrazem niezrozumienia.
Krew starego piekarza zalała posadzkę i wymieszała się z zalegającą na niej mąką, tworząc rdzawo czerwone błoto o obrzydliwym zapachu i konsystencji. Udało się, Shukuchi został jedynym piekarzem i do tego mordercą zarazem!
Offline
Arevis wiedział, że nie było nigdzie karczmarza więc wiedziony głodem i, jak zawsze, genialnymi pomysłami udał się do piekarni. Usłyszał jednak dziwny dźwięk. Arevis aż nadto dobrze znał ten dźwięk. Dźwięk, gdy miecz rozcina ciało. Anioł zaczął skradać się do piekarni. Popatrzył ukradkiem przez okno. To co zobaczył zaniepokoiło go, nie raczej rozwścieczyło. Najwidoczniej ktoś właśnie katował dotychczasowego piekarza. Barbita przysłuchiwał się nożownikowi za drzwiami. Wyjął cicho miecz z pochwy i czekał przy drzwiach. Ten człowiek, a dokładniej elf jak zdołał zauważyć przez okno był mordercą. W przypływie poczucia obowiązku z racji tego iż jest Aniołem, a rasa to szlachetna oraz zakonnikiem postanowił ująć zbójcę. Nie był jednak na tyle durny by jak pożałowania godny paladyn wparować do środka. Nie... Arevis wolał używać znacznie skuteczniejszych metod i Zaczaić się w cieniu.
Offline
- Psia krew! - Rzucił, patrząc na pęknięte ostrze. Rozwścieczył się. To jego prosty sztylet, którego używał zwykle do atakowania. Drugim tylko się bronił. Aktualnie był bezbronny, nie umiał atakować drugim ostrzem, które było zagięte. Przyglądał mu się, a po chwili spojrzał na martwego piekarza. Nienawidził zabijać, a teraz znowu musiał to zrobić. Kucnął przy ciele i wyjął wbity sztylet. Westchnął, raz jeszcze spoglądając na połamane ostrze. Westchnął, wstając i chowając oba ostrza. Rozejrzał się dookoła. Coś go niepokoiło, jakby ktoś go podglądał. spojrzał znowu na martwe ciało. Chwilę tak przypatrywał się piekarzowi. Martwe ciało zawlókł na zaplecze, a mokrą ścierą starł krew, która jeszcze pozostała pomiędzy desami. Wziął miotłę i zaczął na kupkę zgarniać mąkę. Teraz on był tu piekarzem, ale znowu zamordował... jednak robił to już wielokrotnie, nie miał poczucia winy, ani nic w tym sensie. Kiedy skończył zamiatać mąkę, zaczął ją zbierać w dłonie i zanosić na zaplecze.
Offline
Arevis zobaczył, że jeden ze sztyletów mordercy był połamany. Powiedział sobie, że teraz albo nigdy. Gdy tylko elf zaczął iść w stronę zaplecza Arevis otworzył mocnym szarpnięciem drzwi i wpadł do środka z obnażonym mieczem.
- Rzuć broń, grethit, bo zabiję. - krzyknął na nożownika. Ten z jednym nożem nie zrobi mu zbyt wiele. Wycelował mieczem w zabójcę i wysyczał przez zęby - Rzuć broń, psi synu i podnieś ręce do góry. No i teraz łądnie ze mną pójdziesz na posterunek straży. Nieładnie mordować piekarza... ani nikogo innego...
Offline
Bogowie są niczym
Arghez czuł krew... Nie, nie nosem, ręką. Miał do tego dziesiąty zmysł, szósty zmysł i wzwyż pełniły ważniejsze funkcje takie jak np. wyszukiwanie dławiących się dzieci by móc się z nich pośmiać... Wydawało się że to chyba tutaj...
- O! Któryś jest już ranny? Martwy, potrzeba pomocy? - Przy ostatnim miał na ,myśli dobicie kogoś... Widok Arevisa i... tego drugiego trzymających bronie nie był niczym niezwykłym, Arghez nie zdziwiłby się gdyby to byli partnerzy życiowi, ach te kłótnie rodzinne...
Offline
Elf spojrzał na anioła, który trzymał broń wymierzoną w stronę nożownika i do tego kazał mu się poddać... śmieszne. Kolejny podsłuchiwacz. Najpierw Kraght'nar, a teraz ten.
- Czy wszyscy Zakonnicy, to podsłuchiwacze? - Zapytał podirytowane. Przecież to niegrzeczne, okazują tym swój brak kultury. Jednak elf nie miał zamiaru odpuścić, wyjął sztylet, widząc, że kolejna postać wchodzi do piekarni. Nie no, to przekraczało wszelkie granice. Podsłuchiwacze i dwóch na jednego. Bezczelność.
- Czego tutaj chcecie, hmm? - Zapytał, patrząc na anioła i będąc gotowy do obrony przed cięciem miecza.
Offline
- Powiedziałem rzuć broń - wysyczał do elfa, to całe groźne syczenie go irytowało, ale cóż musiał wyglądać groźnie w końcu obowiązek obywatelski wzywał - Widziałem jak mordujesz piekarza... Zresztą może to nie był piekarz, ale zabiłeś kogoś i już ja cię odprowadzę do sądu... A jeśli się nie poddasz to będzie to sąd ostateczny... - Sam zaśmiał się w duchu, bawiła go ta sytuacja, ale póki elf miał broń trzeba było być skupionym. Zakręcił mieczem maleńkie koło na wysokości szyi nożownika. Miał nadzieję, że za to całe bawienie się z przestępcą dostanie nagrodę.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Lehora już z daleka słyszała krzyki mężczyzn. Jeden głos rozpoznała. Shukuchi.
Dawno się nie widzieli, a ona chciała sprawdzić, jak się czuje. Zaniepokojona weszła do piekarni, mimo wyraźneg sygnału i ostrzeżenia intuicji. Zobaczyła trzech mężczyzn, każdy bojowo nastawiony...
-Ja jak zwykle musiałam trafić w świetny moment...- powiedziała.
Zobaczyła Shukuchiego. Ten wyraz twarzy...
Jednak po chwili oprzytomniała, że jej obecnosć mu nie pomoże, wręcz nawet utrudni sprawę...
-Cóż, tak więc nie przeszkadzam w zabawie. Żegnam! - rzuciła i szykowała się do wyjścia z budynku...
Offline
- Bo co, zabijesz mnie? - Zapytał, tylko czekając, aż anioł zaatakuje. Miał wielką ochotę go zabić, wręcz zarżnąć jak zwykłego bezpańskiego psa, który wszedł w paradę ogrowi. Szyderczo się uśmiechnął. Już sobie wyobrażał, jak wykręca rękę mężczyzny, jak słyszy jego cierpienie. Jednak po chwili oprzytomniał, dalej będąc gotowym do obrony przed atakiem miecza. Nie miał zamiaru dekoncentrować się nawet, kiedy weszła Lehora. Rzucił tylko szybkie ,,wyjdź", aby wiedziała, że wpadła w złym momencie.
- Zabiłem go, gdyż utrudniał mi pracę. Wyrzucił albo cholera wie co zrobił z zawiadomieniem, że nie jest już tutejszym piekarzem, do tego nie umiałem się z nim dogadać. Doszło więc do bójki. - Wyjaśnił, czekając na reakcję anioła. Doskonale wiedział, w jakim bagnie się znalazł, nie miał jednak zamiaru dać za wygraną, choćby ścigał go cały szwadron gwardzistów.
Offline
Anioł wściekł się na elfa. Jak taki idiota zdołał trafić w piekarza, który się nie ruszał? Szydził z niego, a przecież to Anioł miał miecz. Nie... Tego było za wiele. Gdy tylko nożownik zaczął swoje wyjaśnienia Arevis ciął prawie nie biorąc zamachu z łokcia w ścięgno przeciwnika przy kolanie. Nie chciał go zabijać. Chciał go tylko okaleczyć, lub po prostu rozbroić. To czy doszło do sprzeczki czy nie to nie był jego problem, piekarz został zabity i tyle.
- Arghez zajmij się ciałem na zapleczu nim przestanie być świeże. - powiedział w chwili po zadaniu ciosu i w tym samym momencie odskoczył od przeciwnika wybijając się w tył lewą nogą.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |