Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Mieszkaniec stolicy
Do Karczmy wpadł zdyszany Sworder. Trzymał się za brzuch, który kurczył mu się już z głodu. Poczuł zapach, a właściwie smród w pomieszczeniu i już miał wyjść, kiedy przypomniał sobie, że jest głodny.
- Halo?! - krzyknął w rozterce. - Dajcie no mi tu ino jakąś sztukę mięsa, kufel piwa i pieczywo! Byle nie stare! - usiadł na starej ławce i otrzepał ją z pajęczyn.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Nie rzucając się w oczy szedł w kierunku ławki na której siedział anioł. Bardzo zręcznie przemknął się za nim tak aby nic nie poczuł i zręcznym ruchem ręki zabrał sakiewkę, w której anioł trzymał złote monety. Gdy trzymał już sakiewkę w ręku szybko przeszedł przez resztę kuchni. Jeszcze szybciej wybiegł z pomieszczenia po drodze przeliczając skradzione pieniądze. 50 dukatów pomyślał zadowolony z siebie.
Offline
Do kuchni wkroczył ciemnowłosy wampir w czarnej pelerynie i czarnym kapeluszu o szerokim rondzie. Ujrzał siedzącego anioła, który prosił o jedzenie. Necterisowi natychmiast skojarzył się z opierzonym pisklakiem. Jednak to, co zauważył w następnej kolejności szczerze go oburzyło. Oto wampir, przedstawiciel jego rasy ukradł aniołowi sakiewkę.
Necteris był wyjątkowo czuły na punkcie honoru i prawa. Szczególnie w wypadku wampirów, które były rasą szlachetną, mimo plugawych początków, i miłującą prawość.
-Okradł cię, ptasi móżdżku! - warknął wibrującym basem do anioła i puścił się w pościg za złodziejem.
Jego czarna peleryna, jak chmura dymu zdawała się wypełniać pomieszczenie, kiedy biegł. Żyła jakby własnym życiem, jak stado kołujących nad cmentarzem kruków. I oto wśród tego stada błysnął krwawy jastrząb chwalebną, honorową jasnością. W ślad za nim popędził drugi.
To Necteris dobył swych lśniących noży i pędził po zemstę. Zemstę, za plamę na honorze rasy.
Offline
Ponieważ Gurlox był zbyt pewny siebie i ociągał się z ucieczką, Necteris bez trudu go dopadł i mógł zadać cios pod dowolnym kontem. Sakiewka wypadła z ręki złodzieja, a dukaty potoczyły się po posadzce. Złodziej został przyłapany na gorącym uczynku.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Przed zadaniem ciosu przez goniącego wampira, Gurlox szybko położył się na ziemi uderzając głową o twardą podłogę. Szybko wstał i zaczął obiegać kuchnię dookoła tak, aby wampir go nie złapał. Nie cierpię guzów! pomyślał, nawet nie złapał się za głowę.
Gdy tylko nadarzyła się okazja próbował wyleciał niczym strzała przed drzwi wyjściowe z kuchni. Gdyby tylko to się to udało starał się biec ile sił w nogach nie oglądając się za siebie.
Starał się najbardziej o to, aby akcja skończyła się powodzeniem. Próbował wybiec z karczmy a potem ukryć się w pobliskich zaroślach tak aby go nie dopadli.
Ostatnio edytowany przez Gurlox (2010-03-04 15:46:24)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Anioł już prawie chory z głodu wypadł z kuchni i pobiegł w stronę, gdzie zniknęły Wampiry. Zauważył leżącą na ziemi sakwę. Podniósł ją i przeliczył znajdujące się w niej pieniądze.
Pięćdziesiąt dukatów. To moje - pomyślał. Człapiąc stopami powrócił na swoje miejsce w kuchni.
- Ile jeszcze będę musiał czekać na to żarcie?! - krzyknął
Offline
(Czy widziałeś żeby ktoś był obsługiwany w karczemnej kuchni?! Wejdź do karczmy a nie spamujesz tutaj bez potrzeby)
Offline
No tak, kuchni nikt nie obsługiwał... bo w sumie ani kuchcików nie było, ani jedzenia... Pozostał tylko bajzel, dokończony niejako przez biegających i wzniecających kurz zakonników i dziwny, nieznany nikomu bohomaz na suficie...
Offline
Gdy tylko złodziej przywarł do ziemi, Necteris cisnął w jego stronę lśniący nóż. Celował w obojczyk mając nadzieję na przyszpilenie tej plamy na wampirzym honorze do posadzki. Jeżeli jednak uciekinier wstał i zaczął biegać, lub uciekać w jakimkolwiek kierunku, zajadły oprawca ruszył w dalszy pościg ściskając w dłoni drugi nóż gotowy go ciosu. Nie zamierzał zabijać tego osobnika. Nie. Honor nakazywał mu odprowadzić go przed oblicze sprawiedliwości, a nie dokonywać samosądów.
Offline
Nóż trafił idealnie. Gurlox kszlnął plując krwią. Necteris dopadł swoją ofiarę, która teraz rzęziła leżąc na ziemi. Ostrze musiało uszkodzić jedną z głównych żył, być może tętnice. Pościg został jednoznacznie zakończony. Należało teraz udać się do podziemi wieży, gdzie mieściły się Lochy. Tam wampir najszybciej znajdzie zapewne jakiegoś przedstawiciela prawa, który pomoże mu rozwiązać płaszczący się obecnie na posadzce problem.
Offline
Chwilę po bluzgającej krwi Necteris spadł na swoją ofiarę niczym pikujący jastrząb. Klęknął na jego plecach dociskając Gurloxa do ziemi. Następnie chwycił go za włosy i pchnął jego głowę w przód chcąc trzasnąć nią o posadzkę. Dobry siniak wzmaga pamięć, a Necterisowi zależało, ażeby złodziej zapamiętał sobie jego i tę sytuację. Wyszarpnął sztylet z obojczyka rannego i wytarł o jego ubranie. Dźwignął krwawiącego wampira i milcząc wywlókł go z kuchni.
Miał poczucie spełnionego obowiązku.
Offline