Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Gracze biorący udział w wyprawie(według kolejności zgłoszenia) : Isaine, Gerard, Arevis, Avada, Deltharis. Reszta nie ma tutaj wstępu.
(zaleca się przeczytanie przed wyprawą przeczytanie tego: http://zakonswiatla.pun.pl/viewtopic.ph … 141#p29141)
(chcę jeszcze dodać, że nie zamierzam być wyrozumiałym MG: Robicie coś głupiego, możecie zostać poważnie ranni albo nawet zabici*. Proszę także o barwne, ciekawe posty...jak ktoś będzie odpisywał 2-3 zdaniami, to najlepiej niech od razu zrezygnuje, i da szanse innym, bo i tak z wyprawy zostanie prędzej czy puźniej wyrzucony.
* tak, można umrzeć. W takim wypadku, wasz duch zostaje przeniesiony do Harrm, gdzie kapłan przywraca was do życia, jednak wtedy zmuszeni jesteście opuścić Rallezie, ponad to tracicie całe złoto jakie macie.(chyba, że śmierć wystąpi w jakiś specjalnych okolicznościach/posiądziecie jakiś artefakt wskrzeszający). Jeszcze jedno: Proszę o regularne odpisywanie...jeżeli akcja będzie długo stała przez jednego gracza, to też nie będę miał wtedy większych wyrzutów sumienia...Ja sam będę się starał odpisywać przynajmniej raz dziennie.)
Stajecie przed stosunkowo dużymi kamiennymi wrotami. W umyśle jeszcze bębni wam głos Mistrza: " Musicie się tam udać, i dowiedzieć co tak na prawdę tam się działo i dzieje w tym momencie. Liczę na was.". Portal uruchomił się, wrota się otworzyły, a w środku była warstwa grubej, glutowatej niebieskiej substancji. W powietrzu czuć było magie. Zdawaliście sobie sprawę, że jeżeli przez nie przejdziecie, nie będzie już odwrotu. Jeżeli ktokolwiek chciał zrezygnować, teraz była odpowiednia chwila.
Ostatnio edytowany przez Niordd (2009-02-08 21:25:33)
Offline
Przed portalem, razem z resztą drużyny stał Deltharis. Na sobie miał - po raz pierwszy od przybycia do tej krainy - szatę maga, w niegustownym połączeniu kolorystycznym zieleni i purpury. Przy boku był sztylet z wymalowanymi na ostrzu magicznymi runami w dawno zapomnianym języku. Z dużej odległości sprawiały dobre wrażenie, bliższe oględziny jednak wykazałyby że to bełkot wypisany na szybko atramentem, który zejdzie przy pierwszym kontakcie z wodą. Miał też przy sobie plecak - widać jednak było ze nie jest to przybornik prawdziwego poszukiwacza przygód, w środku znajdowało się raczej głównie jedzenie i picie. No, pomijając koc do spania to tylko jedzenie i picie.
Elf patrzył uważnie w otwierający się portal oraz w tą maź która służy do podróży pomiędzy planami. Nie miał zamiaru się wycofać, był już zdeterminowany. Ale jedno spojrzenie na jego twarz wystarczało by stwierdzić że nie ma też zamiaru być pierwszy.
Offline
Kotołak był gotowy na poświęcenia. Był w pełnym rynsztunku, w dłoni błyszczał mu Srebrny Kieł, kapelusz zdobiło, wyjątkowo, pawie pióro. Buty miał wypolerowane, płaszcz został wyprany. I tak błyszcząc przed portalem, myślał co go tam czeka. Złoto i sława... Czy opuszczenie tego padołu? Tak zastanawiając się, Khitan ruszył spokojnym krokiem w stronę portalu...
Offline
Przypatrywała się portalowi.
Sirh, siedzący na jej ramieniu również.
Wyjęła jeszcze naostrzony miecz i wykonała cięcie w powietrzu. Runy wyryte na ostrzu zabłysły.
Zadowolona schowała swą broń powrotnie do pochwy.
Za paskiem, prócz pochew - jednej z mieczem, drugiej ze sztyletem, miała też bukłak.
- To jak? Ruszamy? - spytała odważnie.
Widziała, że elf, bynajmniej, nie chce byc pierwszy, nie wiedziała, jak inni.
W każdym razie, jej było to obojętne.
Offline
Arevis stał z pełnym uzbrojeniem obok nich. "Znów te głupie portale!" pomyślał. Nie przepadał za przechodzeniem przez te dziwne rzeczy. Nagle człowiek znajduje się w zupełnie innym miejscu i jest zdezorientowany. Stanął przed portalem i powiedział do reszty :
- Ja już jestem gotowy.
Offline
Cała drużyna w komplecie podeszła do portalu. Dziwna glutowata ciecz niespodziewanie wyrwała się przed siebie, jakby chciała was pochłonąć. I właściwie was pochłoneła, nie zdążyliście zareagować. Wszystki wasze zmysły zaczeły wariować. Czuliście okropne mrowienie w całym ciele. Cała podróż trwała raptem kilka sekund, jednak wam się naprawdę dłużyła.
********
Otworzyliście oczy. W głowach wam się kręciło, i ledwo co mogliście utrzymać pion poza Deltharisem, on już siedział na ziemi. Przed wami stał człowiek ubrany w czarne szaty. Wpatrywał się na was z pewną domieszką zdziwienia, wręcz można by powiedzieć, że z pewnym zawodem. Wzruszył jedynie ramionami i powiedział głosem, zupełnie pozbawionym jakiegokolwiek zainteresowania waszą sprawą, właściwie, wyglądał na człowieka, którego właśnie oderwano od robienia czegoś ciekawego:
- Witajcie...Mam na imię Rehezz...i mam pewien dług wdzięczności wobec waszego Mistrza...- Zaśmiał się cicho pod nosem, jakby wspominając dawne czasy.- Taak, ciekawe co tam u niego...W każdym razie powiem wam parę słów o tym mieście. - Zrobił dłuższą pauzę. Kontynuował dopiero jak już doszliście do siebie. - Jesteście w Harrm...mieście położonym obok krateru. Jak wiecie, drugą stronę Rallezi, zamiszkały elfy, strzegąc swoich granic, i zabijając każdego, kto próbował chociażby się tam zbliżyć...Jednak ostatnio ochrona na tych granicach znikła. Zupełnie. Każda z gildii wysłała już jakieś patrole tam, ale nigdy nie wróciły...-Mag opowiadał o tym jakby była to najnudniejsza sprawa na świecie, a życie wysłanych ludzi nie było nic warte. - Cóż...w każdym razie, teraz Najemnicy, Relariusze no i Czarne płaszcze szykują się do wysłania większej ekspedycji...Generalnie, jeżeli chcecie mieć jakiekolwiek szanse na dotarcie tam, to musicie się zabrać z którąś z tych frakcji, bo po drodze, będziecie musieli przejść przez pustynie...A piątka istota sama na PEWNO tam nie wytrwa...- Zastanowił się jeszcze chwile, jakby przypominał sobie, co chce jeszcze powiedzieć. - A tak. I nie zwracajcie na siebie uwagi w Harrm...łatwo możecie tam stracić głowę...no i pilnujcie sakiewek...- Powiedział mag, i zapytał jeszcze - Jeszcze coś...? - Jego twarz "delikatnie" sugerowała, że moglibyście sobie już pójść.
Offline
Arevis wysłuchał uważnie wypowiedzi Rehezza.
- Myślę że można by się zabrać z Najemnikami. Myślę że są w miarę podobni do naszych, a ja jestem jednym z nich. Jeśli coś nas zaatakuje to możemy mieć spore szanse na przeżycie ponieważ każdy szanujący się Najemnik jest potężny. - powiedział do towarzyszy.
Offline
Po wysłuchaniu Rehezza oraz Arevisa, rzekła:
- Tak, to dobry pomysł i też tak uważam. Jak Arevis, jestem najemniczką - To mówiąc wysłuchała ostrzeżenia maga i, po jednej z wypraw, na której omało co nie straciła wszystkich pieniędzy, ukryła sakiewkę do wewnętrznej kieszeni płaszcza.
Spojrzała jeszcze raz na Rehezza, z pewną niechęcią, zaraz odwróciła pytający wzrok na pozostałych członków drużyny.
- Jak sądzicie wy?
Offline
Podróże międzyplanarne... Ehh... Do zapamiętania: jeśli da się tego uniknąć - nigdy więcej. Elf zaczął się powoli zbierać z ziemi starając się przy okazji nie stracić wątku rozmowy. Wyszło mu to nawet umiarkowanie dobrze, wiedział o czym mówili. Jego sakwa leżała gdzieś na dnie plecaka, wyjęcie jej nie przejmując się że można zostać złapanym zajęłoby zapewne mnóstwo czasu, więc nie martwił się zbytnio o jej kradzież. Przyłączyć się do najemników? Ktoś im zapłaci, zabiją nas i zgwałcą nasze martwe zwłoki, potem zedrą z nas skóry i zrobią sobie namiot... Ale już przegłosowane jak widać.
- A więc próbujemy konszachtów z najemnikami... - Powiedział elf bez entuzjazmu w głosie, po czym zwrócił się do miejscowego. - W takim razie potrzebujemy wskazania kierunku do siedziby najemników.
Offline
Stolarz i Kucharz
Druid biegł ile sił w nogach. Dopiero dostał list od prowadzącego, że ma jak najszybciej wyruszyć na wyprawę. Nie zdołał przeczytać księgi, więc szedł bez żadnej informacji. Zdołał na szybko jak możliwe przygotować się, i ruszyć w drogę. Gdy doszedł do planarium nawet nie zwolnił, tylko wskoczył prosto w galaretowatą maź. Podróż trwała tylko minutę, ale gdy wypadł z drugiej strony to zarył twarzą w ziemię. Usłyszał słowa maga, i przez czas jego mowy zdołał się doprowadzić do porządku. Po tym zbliżył się do grupy.
- Stawiam na najemników. - rzekł do nich.