Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
- No... Jest całe stado ktosiów. - Cyganka mruknęła pod nosem, trzymając wyciągnięty palec nieruchomo nad wiewiórką i wydając jej w ten sposób komendę, by siedziała bez ruchu. Kier, o dziwo, przez chwilę był posłuszny. Potem jednak jego wrodzona ciekawość zwyciężyła. Było tu przecież tyle obcych! Tyle nowych zapachów do poznania! Tyle nieznanych kieszeni i rękawów do spenetrowania! Rudy gryzoń pisnął coś do swojemu do Łapy, po czym zignorował całkowicie jej komendy i wyciągniętą dłoń, by pognać w kierunku z którego dochodziło wołanie. Mały futrzak już po chwili widział przed sobą dwójkę nieznajomych, podbiegł więc do nich kilkoma sumami i ustawił się pomiędzy kobietą a mężczyzną, niepewny, kogo wybrać na początek. Zdecydował się na mężczyznę. Podszedł do wampira i stanął na zadnich łapkach, przednie opierając o jego nogę i węsząc, by zapamiętać zapach. Taka poza miała dodatkową zaletę: w razie potrzeby mógł szybko wspiąć się na ramię nieznajomego. Na przykład, gdyby jego pani wpadła z wściekłą miną i zaczęła czymś rzucać.
Rzeczywiście Finua pojawiła się kilka metrów przed wampirami chwilkę po wiewiórce. Ona jednak pozostała w miejscu, gdy już się zatrzymała.
- Kier. Do mnie! - Dziewczyna zawołała, uderzając lekko dłonią o biodro, by zwrócić uwagę gryzonia, co spowodowało brzęczenie licznej biżuterii. Futrzak rzeczywiście zerknął na cygankę, jednak jego reakcja była nieco inna od zamierzonej. Chwycił się mocniej nogi wampira i podciągnął, wspinając się na wysokość kolana mężczyzny, gdzie obrócił się głową w dół i zerknął na Łapę z cichym piskiem. Najwidoczniej postanowił wykorzystać nieznajomego w charakterze drzewa, na którym mógłby sie schować. - Przepraszam państwa za niego. Jest aż nadto towarzyski. Kier, wracaj tu! Zostaw pana! Chodź!
Offline
-I kto tu jest idiotką...Spóźniłaś się..-nawet jej nie odepchnęła.Wiedziała ,że gdy to robi Angelinie strasznie robi się smutno.
Ale to było problematyczne.Trzeba było potem ją pocieszać przez resztę dnia i przepraszać i nie wiadomo co jeszcze
by się nie gniewała.Inaczej mówiąc Save chciała oszczędzić sobie problemów i wykrztusić choć cząstkę dobroci.W końcu się ledwo co wyciągnęła się z żelaznego uścisku dziewczyny.Uśmiechnęła wręcz miło rozbawiona lokajem.Wyrwała mu z rąk pakunek i rozpakowała.Tak!Tak!Dziękujmy niebiosom i tej cudnej Pani w srebrnych włosach.
-Mój płaszcz.Moje ubrania ..-wręcz pisknęła-A teraz ...zrób dla mnie zasłonkę-spojrzała się z wrednie
na Angeline..-Mamy mało czasu..
Zaczęła już powoli ściągać z siebie płaszcz który dostatecznie pożyczyła.
Offline
Lokaj chwycił wiewiórkę w ręce jak najdelikatniej uważając by jej nie zgnieść.
Uśmiechnął się do kobiety przyjacielsko.Wyciągnął z kieszeni płaszcza dość
okazałego jeszcze w grubej skorupie orzecha którego po prostu zgniótł w dłoni ,a ten przełamał się na cztery
części.Dość delikatnie podłożył go pod wiewióreczkę z wniebowzięciem na twarzy nie przejmując się Save.
Za to Angelina osłupiała.
-Nie mów ,że chcesz się tutaj przebierać...-Lecz gdy zobaczyła ,że Save już działa ściągnęła własny mokry płaszcz
z którego kapało w dodatku i zasłoniła wampirzyce.
-Nie spóźniłam się..-nie dokończyła zdania patrząc na nowo przybyłego-Zbyt wielkie zbiorowisko się tu zrobiło ,Elizabeth.
Offline
-Nie dobrze ..nie dobrze -uśmiechnęła się do Angeliny..-No ale ty trzymaj to jakoś normalnie...Do niczego się nie nadajesz-Westchnęła zmęczona nakładając na siebie już tylko koszule.Spodnie i bieliznę miała za sobą.Ale jak długo jej to szło.Może dlatego ,że Save miała problemy z koordynacją.Teraz zapiąć tylko guziczki od koszuli.Tylko...To był koszmar.Jednak teraz każdy by wiedział ,że wampirzyca mało co nie nadaje się do własnoręcznego ubierania.Pierwszy guzik...jakoś poszedł ..drugi też jakoś przeszedł...ale trzeci.
-Pomożesz?-spojrzała wręcz błagalnie na przyjaciółki.
W międzyczasie spojrzała na Sebastiana z dość srogą miną.
-Dlaczego jeśli mogę wiedzieć odebrałeś mi oko.I nie wykręcaj się teraz ''szaleństwem''!.Masz mi odpowiedzieć.Szczerze!To jest rozkaz.Masz mi powiedzieć całą prawdę.Nie życzę byś mnie okłamywał.Choć ty tego nie rób.Jesteś cholernie irytujący więc przestań się tak głupio uśmiechać i odpowiedz!
Offline
-Pewnie-przewróciła oczami rozbawiona tym ,że musi zapinać Lizzi koszule.
Uporała się z nimi o wiele szybciej niż Save jedynie z dwoma.
Jednak to co powiedziała Save i od razu podniosła głowę a zamiast dawnego uśmiechu pojawiło się zdziwienie.Przysunęła dłoń do twarzy wampirzycy.
Dotknęła delikatnie miejsca w którym powinno znajdować się oko.Przejechała opuszkami palców
po powiece.Powoli zataczają pół koło przy ustach i na wargach zatrzymując palce.
Spojrzała się na wampirzyce z niepokojem
-Hehe.To Ciebie denerwuje mój uśmiech.Rozumiem..,a więc chcesz wiedzieć?To zacznę od tego-Położył delikatnie wiewióreczkę na ziemie puszczając do niej zabawnie oko.
Ruszył tylko zauważalnie krokiem a już znalazł się przy dziewczynie odpychając przy tym Angeline.
Położył na ramiono Save dłoń przyciskając ją do siebie i powiedział jej strasznie cicho
do ucha co mogły usłyszeć tylko jedynie nowi co weszli w to miejsce przez swoją inność.
-A co jeśli to koniec?Nie pomyślałaś.Przecież spełniłaś wszystkie swoje cele.-Uśmiechnął się od ucha do ucha
przejeżdżając językiem po ustach.-I co teraz na to powiesz dziewczynko?Boisz się?
Offline
Spojrzała spokojnie na Angeline,po czym westchnęła a na jej twarzy ukazał się lekki uśmieszek.Następnie odwróciła się do lokaja.
Strąciła jego rękę z siebie po czym odsunęła się.Chwyciła go za krawat pociągając do siebie.
-Może to i koniec ,ale nie dla mnie..Wiesz dostatecznie dobrze ,że należysz do mnie bezwarunkowo masz
spełniać moje rozkazy i zachcianki.Należysz do rodziny Valentine jako lokaj i Twoim zadaniem jest słcuhane mnie
a nie odpowiedziałeś mi na pytanie.Do tego...Nikt inny nie mógł by Cię zastąpić.Wiesz ,że ja Cię stworzyłam i to mnie
zawdzięczasz życie.Bądź posłuszny.To nie jest prośba.Inaczej mówiąc ...na pewno nie boję się Ciebie.
Spojrzała na niego z wielką pewnością siebie w końcu puszczając go.
Offline
Sebastian był początkowo zdziwiony.Po tym tylko znów upchnął krawat za marynarke.
Wyprostowałsię z uśmiechem na twarzy.
-Czyli to oznacza ,że Panienka pozwala mi nadal pracować przy Twoim boku.Będę dobrym lokajem rodziny jak dotąd.Diabelsko dobrym lokajem.-Potem jego twarz spoważniała-Tylko proszę Panienke by Panienka nazywała mnie Tristian.Nienawidze tych Panienki imionek.Dobrze Save?-pogładził wampirzycę po głowie.
Otworzył parasol po czym otworzył drzwi wyjściowe.-Musimy się spieszyć jeśli nie chce panienka spóźnić się na kolacje co dopiero obiad.-wskazał gestownie ręką w stronę wyjścia.
Angelina westchnęła jedynie zmęczona tym całym harmidrem.
Jak ona nienawidziła dziwnych humorów lokaja Save.Wyciągnęła jeszcze z kieszeni opaske.
Obeszła Save od tyłu i zawiązała jej ją starannie w kokardke.
Następnie odgarnęła grzywkę i pociągnęła ją za rękaw do strony wyjścia by dać jej do zrozumienia że nie
ma innefgo wyjścia.
Offline
Mieszkaniec stolicy
- Ahh... nie, nic się nie stało. - Uśmiechnął się do kobiety.
Hmm... dziwne. Wiewiórka? Dawno już ich nie widział. Zbliżył się do kobiety i spojrzał na nią. Dokładnie zbadał ją od stóp do głowy.
- Bardzo lubię wiewiórki. - Ukazał jeden kieł. - Są słodkie. - Zachichotał chwytając delikatnie, jak go nazywała kobieta, Kiera za futerko.
Postawił go na swoim ramieniu i uśmiechnął się do niego. Spojrzał na kobietę.
- Jestem Amras, a Ciebie jak zwą, panienko? - Zapytał. - Aha i możesz go wziąć. Chyba, że jeszcze chce obszukać moje kieszenie i inne zakamarki zbroi oraz spodni. - Zaśmiał się.
Wiewiórki zawsze go zadziwiały. Każda chciała poznać nowo spotkanego w tak... dziwny sposób. Rzucały się na tą osobę wchodząc do kieszeni i innych rzeczy. Hmm... zawsze go to bawiło, odkąd pamiętał. Znowu się uśmiechnął.
- Sądząc po wyglądzie i urodzie stwierdzam, iż jesteś jeszcze młoda. - Chytrze się uśmiechnął. - Fedro! Chodź, nie będę na Ciebie czekał dwa dni, aż w końcu sama podejdziesz... chyba, że... chcesz, aby Kierek także Ciebie obszukał. - Szyderczo uśmiechnął się w stronę wampirzycy.
Offline
Gdy tylko Kier znalazł się na ramieniu wampira, zaczął z ciekawością wąchać jego ucho.
- Kier! Nie bądź zbyt nachalny! - Zwierzę, słysząc syknięcie swojej pani, jakby na komendę zaczęło drapać lekko kołnierz swojego "nosiciela". Gryzoń, jak to gryzoń. Wciśnie sie wszędzie. Wiewiórka nie była wyjątkiem, co udowodniła, wsuwając się jakimś cudem pod zbroję mężczyzny, by poszukać rękawa w którym mógłby bezczelnie posiedzieć. Dziewczyna, widząc poczynania swojego podopiecznego, którym niespecjalnie mogła zapobiec, natychmiast pokryła się rumieńcem.
- Przepraszam za niego! Kier! Wyłaź! Do mnie! - Cyganka wyraźnie powstrzymywała się od powiedzenia, co myśli na temat rudego futrzaka. - Przepraszam najmocniej... A nazywam się Finua, chociaż nazywana jestem raczej Łapą, albo Fin, panie.
Tancerka cmoknęła, po czym zagwizdała krótko, licząc, że dźwięki zainteresują Kiera. Rzeczywiście, odgłosy zainteresowały wiewiórkę, która zareagowała serią krótkich pisków, wydobywających się spod zbroi wampira. Wróżbitka cofnęła się o krok, wykorzystując szybkie przeszukanie torby jako pretekst by zwiększyć nieco odległość między nią a Amrasem. Dziewczyna zauważyła nieproporcjonalnie duże i ostre kły rozmówcy, chociaż nie wiedziała, co one oznaczają. Cygańska młodzież uwielbiała opowiadać młodszym historie o upiorach i nieumarłych pijących krew, jednak wychowywanej na wróżbitkę Łapie nie wolno było przebywać w ich towarzystwie, a ci, którzy mogli dotrzymywać jej towarzystwa mieli całkowity zakaz wmawiania jej takich bzdur. Finua wyjęła z torby kawałek skórki od chleb, licząc, że skusi tym gryzonia, gdy tylko ten wystawi pyszczek.
- Tak, panie... Jestem jeszcze dość młoda. Czy to coś zmienia?
Offline
Mieszkaniec stolicy
Poliki Amrasa oblały rumieńce. W całym jego ciele zawrzał ogień. Pierwszy raz! Pierwszy raz ktoś nazwał go panem! To takie urocze. Zachichotał, czując dreszcze przechodzące jego ciało.
- Ej, mały! To łaskocze! - Krzyknął do Kiera Finuy rozpoczynając śmiech.
Spojrzał na Finuę.
- Nie nazywaj mnie panem. Po prostu, Amras. Co do twojego gryzonia, to nie przepraszaj. Po prostu jest ciekawski. - Uśmiechnął się do kobiety. - A co do wieku, to nie. Nic to nie zmienia. - Szerzej się uśmiechnął.
Miał trochu dosyć łaskotek ze strony wiewiórki i wsadził dłoń po niego pod zbroję. No nie powiedział by, że schwytanie takiej wiewiórki pod kawałkiem żelaza jest łatwe. No, ale cóż, musiał walczyć! I tak też zrobił. Po chwili miał Kiera w dłoni. Wyciągnął dłoń spod zbroi i zauważył, że mały go ugryzł. Krew powoli zaczęła spływać po palcu.
- O rzez Ty. - Szyderczo się uśmiechnął, po czym podał Kiera Łapie. - To twoje, prawda? I nie karz go za to, co zrobił. To tylko zwierze. - Spojrzał na niewielką lecz trochę piekącą ranę i od razu przypomniał sobie łaskotki. - Denerwujące zwierzę. - Roześmiał się.
Offline
- Może i zwierzę, ale szkolone i już parę razy wyjaśnialiśmy sobie coś na temat gryzienia oraz nieposłuszeństwa. - Finua trzymała wiewiórkę w pewnym uchwycie. - Wybacz na chwilkę. - Mruknęła pod nosem do Amrasa i chwyciła jego zranioną dłoń, po czym przystawiła pyszczek wyrywającej się wiewiórki do ranki.
- Widzisz? Spokój! Wiem, że zapach krwi drażni... - Dziewczyna warknęła, po czym podniosła nieco głos. - Nie wolno, Kier! Nie wolno gryźć! - Po tych słowach Łapa otworzyła szybko dłoń z podopiecznym i na grzbiet futrzaka spadło uderzenie wymierzone palcami drugiej ręki.
- Nie wolno! - Tancerka powtórzyła ciszej, pozwalając piszczącemu zwierzęciu zeskoczyć na ziemię i odbiec kawałek. Sama również się cofnęła. Wbiła na dłuższą chwilę wzrok w swoje bose stopy, uspokajając sie i zbierając myśli. Nienawidziła karania Kiera. Często robiła to, gdy uczyła go nowych sztuczek, ale wtedy dostawał najwyżej delikatnie palcem po nosie, co traktował bardziej jako zachętę do zabawy. Finua westchnęła ciężko i spojrzała z nieco sztucznym uśmiechem na Amrasa.
- Przepraszam. Obcych nie gryzie często. Tylko jak czuje sie zagrożony, albo próbuję mu zabrać moje rzeczy. - Dziewczyna uśmiechnęła się nieco naturalniej i nerwowo poprawiła jeden z kolczyków. W tym czasie obrażony Kier zdążył wspiąć się na okno, za którym znikł, jednak już bez pisków. - Mogę coś zrobić, żeby jakoś zrekompensować zachowanie mojego przyjaciela?
Ostatnio edytowany przez Finua (2009-07-12 21:43:15)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Obejrzał dokładniej Finuę. Zaczął rozmarzać o wielu sprawach, aż w końcu powiedział.
- No wiesz, wiele rzeczy mogła byś zrobić, tylko nie umiem się zdecydować. - Zachichotał.
Przyłożył palec do ust i zlizał krew. Wykrzywił usta w grymasie i spojrzał na swoją ranę.
- Nie wiedziałem, że moja krew jest aż taka nie dobra. - Powiedział.
Westchnął i spojrzał na Finuę. Podszedł do niej i delikatnie pchnął ją do tyłu.
- Hmm... młoda kobieta z Ciebie... - Dotknął palcem wskazującym złączonym z środkowym jej tętnicy. -... a taka ciepła krew w tobie płynie. - Uśmiechnął się, zabierając palce.
Pomyślał, że kobieta może sobie tego nie życzyć.
- Najbardziej miał bym ochotę na seks... dawno tego nie robiłem, ale zważając na twój wiek. - Spojrzał smętnie na kobietę. - Ehh... niczego nie mogę od Ciebie chcieć. Jesteś za młoda na utratę krwi, na seks, na inne rzeczy też. - Oblizał usta, aby je zwilżyć choć o drobinę. - No nic. - Westchnął dodając.
Podszedł do okna i usiadł na parapecie. Oparł plecy o szybę i znowu westchnął. Spojrzał na Finuę.
Offline
W pierwszej chwili dziewczyna stała bez ruchu, sparaliżowana strachem i szokiem. Poruszały się jedynie jej szeroko otwarte oczy. Wreszcie Finua zatrzęsła się, zaciskając zęby i dłonie w pięści.
- Jak śmiesz... - Szepnęła, po czym jej głos podniósł sie gwałtownie. Ton nie przypominał młodej, wystraszonej dziewczyny. Przywodził raczej na myśl dorosłą, pełną godności arystokratkę lub kapłankę. Cyganka wyraźnie panowała nad nim, chociaż jej oczy błyszczały z wściekłości i oburzenia a na policzkach pojawiły się lekkie wypieki. - Jak śmiesz?! Czy Ty wiesz, z kim rozmawiasz?! Jestem wróżbitką i to nie byle "jasnowidzącą", co to ustawiają się ze szklanymi kulami na jarmarkach, ale prawdziwą wróżbitką. Wybraną przez przeznaczenie, by poznawać sekrety przyszłości. I kto Ci zezwolił mnie dotykać?!
Ciężka spódnica furkotała dookoła kostek dziewczyny, gdy Łapa chodziła po klasztorze, wciąż mówiąc z niesłabnącą pasją. Gdyby widział ją jeden z jej opiekunów, natychmiast wiedziałby, że jej zachowanie było po części grą aktorska wpojoną jej przez starą wróżbitkę. Tancerka wycelowała oskarżycielsko palec z wampira, najwyraźniej nie przejmując się, że mężczyzna mógłby bez większych trudności obezwładnić drobną Finuę, szczególnie, że wydawał się dość niebezpieczny.
- Jak śmiałeś? Coś Ty sobie myślał?! I seks? Jestem ponad to. Bogowie wybrali mnie do czegoś więcej niż rodzenia dzieci i spełniania cielesnych zachcianek przypadkowo spotkanych mężczyzn. - Dziewczyna splunęła jeszcze na ziemię dla podkreślenie swoich słów i obróciła sie na pięcie. Liczna biżuteria brzęczała w rytm kroków bosych stóp, gdy Łapa podchodziła do okna, przez które wcześniej uciekł Kier. Wróżbitka szybko zauważyła wiewiórkę na jednym z drzew i utkwiła w niej wzrok, całkowicie zapominając o fakcie, że w ten sposób stała plecami do Amrasa, zamiast przyglądać się jego ruchom i szykować do ewentualnej ucieczki.
Offline
Bogowie są niczym
Tuż na murze starego klasztoru stąpał Arghez. Szata delikatnie podnosiła się i opadała według wiatru. Towarzyszące mu "ciemne chmury" nie były aż takie gęstę. Żółte światło w oczodole przygasało. Złożone ręce za plecami nie krępowały ruchów. Ustawiwszy się w końcu w jednym miejscu, równolegle do muru, stał tuż przy krawędzi. "Chmury" wręcz opadły, światło pod kapturem zgasło całkowicie. Stał całkowicie nieruchomo. Gdyby nie otaczająca go śmiertelna aura, praktycznie byłby jak zwyczajny posąg. I takim się zdawał dla większości, która mogłaby go zobaczyć.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Amras zeskoczył z parapetu i powoli podszedł do Finuy. Położył prawą dłoń na jej lewym ramieniu.
- Rozumiem. Przepraszam. Nie powinienem był tak żartować. - Powiedział.
Jego głos był dziwnie smutny. Pierwszy raz od około dwudziestu lat Amras był smutny i obwiniał się o cokolwiek. Dziwne uczucie.
- Przecież nie musi to być ,,byle mężczyzna", lecz mężczyzna twojego życia. Jeszcze raz przepraszam. - Powiedział.
Odwrócił się plecami do Finuy i ruszył w stronę parapetu, na którym siedział. Znowu na nim usiadł i spojrzał za szybę. Słońce już dawno widniało na niebie. Amras westchnął i spojrzał na Fedrę wskakując na parapet i od razu siadając na nim.
- Fedra, przeczekamy tu dzień, czy gdzieś idziemy? - Zapytał przyglądając się odwróconej od niego Finule.
Nie chciał jej zranić. Dla niego to były tylko niewinne żarty, ona jednak wzięła wszystko tak poważnie. Pokręcił głową.
Zareagowała zupełnie inaczej niż Fedra. - Stwierdził rozmyślając nad tymi dwiema sytuacjami.
Fedra również na jego żart odpowiedziała żartem, Finua natomiast wolała go opierdzielić niż się uspokoić i pomyśleć pozytywnie o jego żarcie. Westchnął.
- Jednak ciężko jest znaleźć kobietę w tych stronach... ta marudna, a ta nie zna się na głupich żartach. - Powiedział na głos, tak, aby zdenerwować Fedrę pierwszym stwierdzeniem, drugie natomiast miało dotrzeć do Łapy i uświadomić jej, że to był głupi żarcik.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |