Zakon Światła Ostoja Fantazji

  • Pamiętniki
  • Galeria

Reklama

  • Rudik - portfolioKroniki Fallathanu - Najlepszy MMORPG Tekstowy

Gazeta

  • Przesuń w dół scrollem by przeczytać resztę!
    Czytaj więcej...
Facebook ZakonnyRSS

Ogłoszenie

Sprawdź fazę księżyców! Posłuchaj herolda! Pokaż list gończy! Sprawdź warunki pogodowe! Zbieraj zioła!
Posłuchaj adepta świątynnego! Sprawdź tablice projektową! Czytaj nagłówek gazety!

Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
przerwynikprzerwynik


Optymalne przeglądanie forum umożliwia przeglądarka Opera!

Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!


Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
przerwynikprzerwynik

Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
przerwynikprzerwynik

przerwynikprzerwynik


#361 2010-10-19 16:26:16

 Ekena

http://tnij.org/gg6fhttp://tnij.org/hg3y

9730051
Zarejestrowany: 2006-08-26
Posty: 2703
Punktów :   
Rasa: Polimorfka
Profesja: Skrytobójca
Totem: Koń

Re: Szpital

Przed zaciśnięciem ostrych krawędzi dzioba na kostce człowieka powstrzymywała Lunatiego tylko świadomość, że wtedy coś mogłoby stać się Ireth. Leżał bez ruchu, widać było tylko drobne drgania mięśni pod sierścią, gdy próbował zapanować nad wściekłością. Gdy usłyszał swoje imię, podniósł lekko łeb, ale nastroszył pióra, słysząc dalszą wypowiedź polimorfki. Nie zamierzał ruszać się z tego miejsca na krok, przynajmniej do momentu zakończenia leczenia czarnowłosej. Nie chciał, aby szła gdzieś potem sama, niemal bezbronna z powodu zranionej ręki. Jeszcze mniej uśmiechała mu się perspektywa spłacania przez Ireth długu wobec tego przeklętego wojownika, któremu nie ufał ani odrobinę. Zapamiętał za to znakomicie jego zapach, obiecując sobie, że dorwie go kiedyś. Jeśli nie sam, to z rodzeństwem. Tymczasem jednak leżał, uspokajając oddech i ograniczając się do wizji trzepnięcia człowieka potężną łapą przez nerki.


You can dance forever
You got a fire in your feet
But will it ever be enough?
You know that it'll never be enough
You can fly and never need to land
And never need to sleep
But will it ever be enough?
You know that it'll never be enough

Offline

 

#362 2010-10-19 21:36:15

 Darayawus Shiro

Bankier

status daray@aqq.eu
4050011
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2009-01-19
Posty: 1112
Punktów :   
Rasa: Człowiek
Profesja: Motykarz
Totem: Niedźwiedź

Re: Szpital

-Parodia ptaka, wierna jak pies... To już jest chyba groteska, prawda?- Młodzieniec uśmiechnął się, nie ukrywając już politowania. Bawiło go to, a jednocześnie dawało trochę do myślenia. Nie było tam jednak miejsca na nic pozytywnego...
Wojownik wziął do ręki bandaż i zręcznie zaczął obwijać rękę Ireth. Zaczął dość wysoko, w pobliżu łokcia, a wiązało się to z tym, by końcówka bandaża nie zwinęła się i nie uciskała opuchniętej ręki. Tu już musiał sobie pomagać drugą dłonią, jednak starał się nie zbliżać srebra zbytnio do skóry Dziewczyny. Bandażował to w górę, to w dół, korzystając z techniki krzyżowej, a zakończył ładną wstążeczką na środku przedramienia.
-No... Do kontroli za dwa dni. A tak w ogóle to nie za ciasno?- Głos chłopaka wydał się jakiś troskliwy, tak więc Shiro wytłumaczył się, jeszcze zanim Polimorfka zdążyła cokolwiek pomyśleć.
-Jeśli opatrunek zblokuje drożność żył na dłużej, trzeba będzie obciąć rękę. A to się będzie wiązało z kolejnymi kosztami...- Coś ostatnio za bardzo groził tą amputacją. Ta myśl z kolei przypomniała mu o Fin.
-A tak w ogóle to gdzie moja przeurocza asystentka? -Nagle skamieniał, prostując się wyraźnie. Po chwili już obmacywał się po całym ciele, sprawdzając wszystko...
-Niech by szlag tę przeklętą złodziejkę!- Daray zerwał się na równe nogi i zaczął krążyć po gabinecie i obracać się wokół własnej osi, nie bardzo wiedząc co z sobą zrobić. Zaczął się więc śmiać... Głośno, dziko i cholernie złowrogo... To nie wróżyło nic dobrego dla nikogo...


http://www.zakonopedia.boo.pl/karta.php?id=44

Jeśli gracz jest za sprytny i uda mu się wyjść z walki bez szwanku to i tak zaraz mistrz gry jakoś go urządzi nawet jeśli ma to oznaczać atak chorego bociana lub zwyczajne potknięcie się tak niefortunnie, że połamała się mityczna zbroja, zniszczył miecz, pieniądze wypadły i nie można ich pozbierać, a postać stała się ciężko ranna.

Offline

 

#363 2010-10-19 21:52:46

 Ireth

http://tnij.org/gg6f

2121920
Skąd: TriCity
Zarejestrowany: 2007-07-11
Posty: 1530
Punktów :   
Rasa: Człowiek (polimorf)
Profesja: Posłaniec
Praca: Pomocnik Sędziego
Totem: Koń
Zwierze: Xnifs - Dajm

Re: Szpital

Naprawdę co i rusz zaskakiwał ją ten młodzieniec. To jak zręcznie przechodził od ironii, po sprawy nazwijmy to biznesowe. Jak wszystko obracał na swą korzyść, nie przejmująć się niczym. To było trochę niepokojące, bo znów udowadniało jak bardzo Ireth nie wie czego się spodziewać... A to ją przerażało.
Bo była na niego aktualnie skazana, i nie wyglądało na to, żeby stan ten w najbliższym czasie miał się zmienić.
Ponownie zamknęła oczy, nie mogąc już dłużej patrzeć na opatrunek jak i nieposłusznego półgryfa. Powoli zaczynało pochłaniać ją zrezygnowanie tak potężne, że nie sposób było mu się oprzeć. Ale przecież nie mogła rozpaczać. Musiała być silna. Ale jak, skoro żadna, nawet najmniejsza okoliczność nie była po jej stronie? Nawet Lunati zwyczajnie zignorował jej polecenia. Pięknie.
- Nie, jest w porządku. Dzięki. - Mruknęła cicho ponownie otwierając oczy i patrząc pusto na bandaż. Skąd on wiedział, jak należy zachować się przy takim urazie? Nigdy nie posądzała wojowników, nawet tych najbardziej wykwalifikowanych, o znajomość medycyny. Cóż, świat nie przestawał jej zaskakiwać. W przekonaniu tym utwierdziło ją jeszcze bardziej późniejsze zachowanie Motykarza... Gdy tak raptownie się zerwał, sama niemalże podskoczyła na kozetce. Wlepiła w niego zdziwione i spłoszone spojrzenie. Znów przypominała dzikie zwierzątko, przywleczone tu siłą i zamknięte z dala od wszystkiego co zna...
Kradzież? Złodziejka?! To ona była tu tylko rzezimieszkiem?! Od natłoku tych danych zawirowało jej w głowie. Przecież widziała to! Jak przez mgłę, jak wszytsko z chwil zaraz po przebudzeniu, ale coś tam widziała. Jak czym prędzej wychodzi z pomieszczenia. Cichy stukot oddalających się kroków... Wcześniej miała wrażenie, że to tylko jeden z kolejnych dziwacznych snów, wątpliwości te jednak zostały rozwiane, przez ten śmiech...
On mroził krew w żyłach...
Miała ochotę wtopić się w ścianę, kozetkę, cokolwiek, byle zniknąć z tego pomieszczenia. Z jego pola widzenia i działań.


http://www.zakonopedia.boo.pl/karta.php?id=42
A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój...

Offline

 

#364 2010-10-19 22:02:44

 Ekena

http://tnij.org/gg6fhttp://tnij.org/hg3y

9730051
Zarejestrowany: 2006-08-26
Posty: 2703
Punktów :   
Rasa: Polimorfka
Profesja: Skrytobójca
Totem: Koń

Re: Szpital

Lunati czaił się już na "przypadkowe" draśnięcie wojownika w łydkę, gdy ten nagle podniósł głos i półgryf zerwał się na równe nogi. Nie podobała mu się nagła zmiana w zachowaniu człowieka, dlatego też zjeżył pióra oraz sierść, stając między nim a Ireth. Chciał koniecznie osłaniać polimorfkę przed nieprzewidywalnym młodzieńcem, jednocześnie pragnął zabrać ją z tego miejsca. Bestia ustawiła się tak, by dyskretnie zaoferowac czarnowłosej swój grzbiet i zwyczajnie wynieść ją gdzieś, gdzie byłaby bezpieczniejsza. Pal licho, mógłby nawet odtransportować ją, gdzie chciała a potem zostawić, gdyby wolała być sama, ale nie zamierzał za nic pozostawiać jej samej z tym nieobliczalnym człowiekiem. Zaskrzeczał cicho, zerkając na Ireth. I tak zamierzał za nią pójść i pilnować jej, ale gdyby zgodziła się na jego towarzystwo z własnej woli, byłoby znacznie łatwiej i wygodniej.


You can dance forever
You got a fire in your feet
But will it ever be enough?
You know that it'll never be enough
You can fly and never need to land
And never need to sleep
But will it ever be enough?
You know that it'll never be enough

Offline

 

#365 2010-10-19 23:23:02

 Darayawus Shiro

Bankier

status daray@aqq.eu
4050011
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2009-01-19
Posty: 1112
Punktów :   
Rasa: Człowiek
Profesja: Motykarz
Totem: Niedźwiedź

Re: Szpital

Chłopak jednak całkowicie już przestał zwracać uwagę zarówno na Półgryfa, jaki i nawet Polimorfkę. Wyglądał zupełnie tak, jakby właśnie opętała go żądza mordu i tak właściwie to tak chyba było...
Broń Wojownika, sztuka za sztuką, trafiały na biurko. Shiro układał je zgodnie z jakimś odgórnie ustalonym porządkiem, jednak reszcie obserwatorów nie dane było go poznać...
Gdy skończył, wziął do obu rąk katanę i wysunął nieco klingę z sayi. Przez chwilę wpatrywał się w ostrze, w myślach odprawiając coś na wzór modlitwy, który jednak nią nie był. To było raczej coś jak przygotowanie umysłu na ostateczność. Ostatecznie przejechał kciukiem po broni, barwiąc ją na czerwono własną krwią.
-Czas na polowanie...-
Gdy i ta czynność dobiegła końca, skupienie z twarzy Motykarza nadal nie znikło. Chłopak zaczął wyciągać wszystkie ostrza z futerałów i układać je obok. O dziwo w chwilę potem odstąpił od swego uzbrojenia i znalazł się przy stole alchemicznym, skąd zabrał tygiel... Naczynie w którym jeszcze wczoraj stworzył dziwny napar, który z resztą uśpił zarówno jego, jak i Ireth. Dziś, po odparowaniu większości wody, substancja przybrała konsystencję gliniastej mazi. A Shiro, jak to Shiro... Nie zważając na to, czy ktoś go w ogóle słucha, powiedział...
-Wczoraj to coś rozluźniało nerwy w ciele oraz te w umyśle... Dziś będzie je paraliżować... Zaiste świetny materiał na truciznę, która ma nie zabijać, a jedynie pomóc złapać uciekiniera.- Wtem skierował wzrok na Dziewczynę, lecz padł na Półgryfa.
-Bo to właśnie dzieje się ze zbiegłymi niewolnikami...


http://www.zakonopedia.boo.pl/karta.php?id=44

Jeśli gracz jest za sprytny i uda mu się wyjść z walki bez szwanku to i tak zaraz mistrz gry jakoś go urządzi nawet jeśli ma to oznaczać atak chorego bociana lub zwyczajne potknięcie się tak niefortunnie, że połamała się mityczna zbroja, zniszczył miecz, pieniądze wypadły i nie można ich pozbierać, a postać stała się ciężko ranna.

Offline

 

#366 2010-10-20 18:59:49

 Ireth

http://tnij.org/gg6f

2121920
Skąd: TriCity
Zarejestrowany: 2007-07-11
Posty: 1530
Punktów :   
Rasa: Człowiek (polimorf)
Profesja: Posłaniec
Praca: Pomocnik Sędziego
Totem: Koń
Zwierze: Xnifs - Dajm

Re: Szpital

Ireth zaś postanowiła wręcz oscntacyjnie ignorować półgryfa. Skoro sam nie raczył się usunąć, to ona 'własnoręcznie' usunęła go ze swego umysłu i myśli. Uwwagę zaś skupiła na Shiro. Wyłapywała każdy, nawet najmniejszy jego ruch, samej starając się ani drgnąć. Bardzo chciała wtopić się w tło, zniknąć. Jeśli jednak nie mogła tego zrobić, to wolała zbierać informację o swoim potencjalnym wrogu. Każdy w końcu szczegół z jego zachowania mógł w późniejszym czasie jej się przydać. Zwiększyć szanse na przeżycie.
Jego słowa, choć mroziły krew w żyłach, miały w sobie coś, co dziwnie polimorfkę ciekawiło. Czy Fin była, jest jego niewolnicą? Nie wiedziała nawet, że na Ziemiach Zakonnych ktoś trudnił się tak szlachetnym zajęciem jak handel ludźmi. A teraz właśnie dowiadywała się, że ostatnie długie godziny spędziła 'z Panem'. Niepokojące rzeczy się działy, gdy Mangel opuścił swe włości... Bardziej jednak marwtił ją fakt, iż sama będąc zadłużona u Młodzieńca miała duże szanse by podzielić los Łapy... W końcu nie mogła służyć u Ekeny, sam Wojownik wspomniał, że wówczas jej praca nie trwałaby zbyt długo...
Myśl, która nagle pojawiła się w jej głowie, trochę ją przeraziła, jednak fakt ten zepchnęła wgłąb umysłu.
- Mogłabym wytropić ją dla Ciebie... - Powiedziała cicho, jakby nieśmiało. Odkąd sama zaprzestała trudnienia się złodziejskim fachem dosyć mocno ganiła zachowana lekko mówiąc 'przywłaszczające cudzą własność'. Fakt jednak, że chciała pomóc w schwytaniu dziewczyny był wciąż dla niej niepojęty. Żeby skazywać kogoś na niewolę... Lub coś gorszego...
Teraz jednak musiała dbać wyłącznie o siebie. Trzeba spłacić własny dług.
Podparła się na jednej dłoni, by znaleźć się w pozycji siedzącej. Wiedziała, że pytaniem tym, mogła mocno narazić się ego Wojownika, jednak i ten szczegół postanowiła na razie zignorować.
- Pozwól mi wykorzystać mój naturalny talent... Tak mogłoby być dla Ciebie szybciej. - Celowo stosowała tryb przypuszczający, by przypadkiem jeszcze bardziej nie rozeźlić chłopaka.
Pozostawało tylko pytanie, czy Motykarz zgodzi się iść za nosem kulawego wilka...


http://www.zakonopedia.boo.pl/karta.php?id=42
A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój...

Offline

 

#367 2010-10-20 22:28:35

 Darayawus Shiro

Bankier

status daray@aqq.eu
4050011
Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2009-01-19
Posty: 1112
Punktów :   
Rasa: Człowiek
Profesja: Motykarz
Totem: Niedźwiedź

Re: Szpital

Wojownik nabierał maść na dwa palce i dokładnie rozcierał na ostrej stali każdej broni. Gdy jakaś była gotowa do użycia, Shiro chował ją w pochwie i przypinał do pasa. Zapewne właśnie tak wyglądał ktoś, kto szykował się na wyprawę wojenną... Nie na polowanie.
-Ho ho... Skażesz na męki kogoś, kto tyle czasu bronił twe ciało przed moimi "łapskami" tylko po to by chronić własną skórę? Cóż za oportunizm życiowy...-Daray wreszcie skończył się zbroić, lecz o dziwo nie rzucił się w stronę drzwi. Zamiast tego usiadł na blacie biurka i po dłuższej grzebaninie w wewnętrznej kieszeni płaszcza, wydobył dwa lniane woreczki. Zawartość obydwu wysypał na biurko, ukazając reszcie zawartość, czyli trochę pokruszonych sucharów i sporo suszonego mięsa... Wyglądało na to, że chłopak zamierza się jeszcze posilić przed wyjściem.
-Widzę więc, żeś niegodna zaufania i dotyczy to nie tylko mnie a i wszystkie istoty... Zaprawdę nie jest to honorowa postawa, ale... Przydasz mi się. Cóż, wydaję mi się iż swoją służbę... Znaczy dług, odbębnisz ładnych parę lat u mego boku.- Nie uśmiechał się wcale, więc Polimorfka nie mogła nawet domyśleć się, jak bardzo przerysowywał i czy w ogóle to robił. Często zresztą przerywał w połowie zdania, tylko po to by zaczerpnąć kolejny kęs jedzenia. Strawę pochłaniał sprawnie, jednak nie śpieszył się bardziej niż konieczne i starannie przeżuwał. Oznaka tego, jak bardzo cenił nawet najnędzniejszy posiłek, pamiętając tak dobrze bolesny głód.
-Nie jesteś jednak zbyt rozgarnięta. Jak chcesz mi pomóc, skoro nawet nie możesz... Nie wolno Ci wstać z łóżka?


http://www.zakonopedia.boo.pl/karta.php?id=44

Jeśli gracz jest za sprytny i uda mu się wyjść z walki bez szwanku to i tak zaraz mistrz gry jakoś go urządzi nawet jeśli ma to oznaczać atak chorego bociana lub zwyczajne potknięcie się tak niefortunnie, że połamała się mityczna zbroja, zniszczył miecz, pieniądze wypadły i nie można ich pozbierać, a postać stała się ciężko ranna.

Offline

 

#368 2010-10-21 18:54:31

 Ireth

http://tnij.org/gg6f

2121920
Skąd: TriCity
Zarejestrowany: 2007-07-11
Posty: 1530
Punktów :   
Rasa: Człowiek (polimorf)
Profesja: Posłaniec
Praca: Pomocnik Sędziego
Totem: Koń
Zwierze: Xnifs - Dajm

Re: Szpital

Słuchała jego słów z wyrazem chłodnej obojętności na twarzy. Nie pierwszy i nie ostatni raz ktoś zarzucał jej (z resztą całkiem słusznie) niehonorowość.
Czy się tym przejęła? Trochę tak, jednak nie na tyle, by okazać to swą postawą, czy chociażby najmniejszym drgnięciem ust.
Tak naprawdę, Shiro nie jej nie znał, nie mógł znać. Była osobowością tak złożoną i jednocześnie tak rozbieżną w swych postawach, że niejednokrotnie sama Ireth się w niej gubiła. Jakże więc ktoś inny mógł zrozumieć wszystkie motywy jej działań?
Gdy chłopak skończył się zbroić, przemawiać i jeść w końcu odważyła się do niego odezwać. Słowa niejako miały stanowić jej obronę, choć sama Polimorfka nie odczuwała zbytniej potrzeby tłumaczenia się ze swych decyzji.
- Słyszałeś kiedyś, że tonący brzytwy się chwyta? - Uśmiechnęła się krzywo i odwróciła wzrok, kierując go na drzwi. Uciekła gdzieś myślami. Może w przyszłość, może w przeszłość... Chwilę później zaś ponownie wlepiała swe spojrzenie oczu o dziwnej i nieokreślonej barwie w Wojownika. Jej wzrok zdradzał wiele, jak badzo się waha, jak bardzo obawia się tego co miało nadejść, choć wszystko to starała się ukryć za maską, którą budowała od lat. Gdy maska ta spadła kilka godzin temu, tak naprawdę cały swój wizerunek 'dla ludzi' musiała budować od nowa. A to mogło jeszcze trochę potrwać...
- Tak, nie jestem godna ani Twojego, ani niczyjego zaufania. - Z jej twarzy zniknął niemiły uśmieszek, znów zaś pojawiła się obojętność z nutką jakby melancholii. Nieokreślonego smutku, który towarzyszył Polimorfce niemal od zawsze, którego źródła tak do końca nie znał nikt. - Nie jestem godna tak jak każda inna osoba na tym świecie. - Ponownie zamilkła, dając swym słowom zawisnąć i rozpłynąć się powoli w powietrzu. Dziwne to było przekonanie, choć jakże słuszne.
- A to, że nie wolno mi wstawać, wcale nie musi oznaczać, że tego nie zrobię. - Dodała na sam koniec. W końcu już nawet nie leżała, a siedziała na posłaniu, czego Motykarz zdawał się nie zauważać. Zawroty głowy, mimo iż nie minęły całkowicie, to zelżały po ugaszeniu palącego i nienaturalnego pragnienia i Ireth wierzyła, że lada moment ustąpią całkowicie. Właściwie to wątpiła, czy w ogóle będzie w stanie przeleżeć w bezruchu chociażby kilka minut więcej, gdyż z natury była osobą dosyć żywiołową. Ciężko było ją na stałe zatrzymać w jednym, szczególnie ciasnym miejscu.

Ostatnio edytowany przez Ireth (2010-10-21 18:57:54)