Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Panujący mróz nad włościami zakonu to najlepsza pora by Sadoma wzleciał na polowanie.
Jego celem są dziś wszystkie większe zwierzęta które albo nie znalazły nic do jedzenia, przez co są słabe i spowolniałe.
Bądź takie ,które nie mogą się nigdzie schować i panujący mróz im dokucza.
W rodzinnych stronach Smoka taka pogoda to istne lato.
Sadoma w swojej naturalnej postaci Smoka Navaryjskiego,zatacza koła nad lasami i polami.
Szybuje starając się nie machać za często skrzydłami, ponieważ mógł by wywołać wiatr który popłoszył by zwierzynę.
Smoczysko będąc na tyle wysoko by nie pozwolić sobie na dostrzeżenie a jednocześnie przygotowane by schować skrzydła i lotem nurkowym czym prędzej zlecieć i swoimi olbrzymimi szponami porwać zdobycz w przestworza.
Jeśli dana ofiara będzie nad wyraz stawiać opór,Smok zionie to ogniem czy lodem w zależności od sytuacji.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Pogoda była wręcz wspaniała! Niebo było przejrzyste, nie było żadnej chmurki. Ale w Unquer jak w garncu, więc po chwili słońce zasłoniły chmury i zerwał się mroźny porywisty wiatr. Zaczął padać obficie śnie, zaczęła się zadyma śnieżna.
Smok momentalnie oślepł, wszędzie było biało, poruszał się jakby w miejscu. Nie było żadnych punktów odniesienie, nic co mogłoby pomóc mu w orientacji. Nie wiedział, że właśnie zmierzał w kierunku obszaru zajętego przez harpie.
Gdy zdał sobie z tego sprawę, było już za późno. Te cholerne babsztyle zaatakowały go równie ostrymi pazurami. Było ich zbyt dużo, by można było się przed nimi obronić. Teraz to było ich terytorium i musiały go bronić przed każdym kto się tu zbliży.
Offline
Smok Navaryjski potężny kolos w włościach zakonu,widząc chmarę latających brzydactw.
Próbuje się ciągle odpędzić od owego problemu.
Pogoda nie sprawia żadnej pomocy,wręcz utrudnia mu swoje zadanie.
Jednak Wytrwałość jak i olbrzymie rozmiary nie zniechęcają Sadomy do poddania sie.
Smok trzepocząc skrzydłami wyrywa się harpią by zaraz wzbić sie w górę.
Jego masywne ciało jak i wielkie skrzydła dają mu przewagę nad prędkością i osiąganiem wysokości.
Będąc wystarczająco wysoko ma pełna swobodę ruchów.
W tym czasie stara się określić ilość zagrożenia.
Offline
Smoczy Sędzia
(Na prośbę Sadomy przejmuję ten wątek.)
Zagrożenie było tylko jedno - harpie. Co tu dużo mówić - cięły, jakby je samo piekło miało pochłonąć. Na szczęście nie były w stanie przebić się przez smoczą łuskę. Dodatkowo udało ci się wzbić ponad chmury, gdzie nie było już śnieżycy, tylko doskonale czyste niebo, przeciętych gdzieniegdzie cirrusami, a w dole roztaczało się morze chmur z górami-wyspami. Jak się okazało, harpii była cała chmara i jeszcze trochę. Teraz, widząc, że nie są w stanie przebić się przez twój naturalny pancerz, obrały sobie za cel twoje oczy. Wszyscy przecież wiedzą, że ślepy smok, to martwy smok...
Offline
Smok będąc bardzo wysoko ,nie mógł jednak pozbyć się tego roju charpi które zaczęły go łaskotać, bowiem nie mogły przebić się przez niezwykle twarde łuski.
Wysokość na której znajdował się smok była teraz przydatna ,bowiem te ohydztwa miały problem z oddychaniem, tak rozrzedzonego powietrzem,[i]co też na pewno szybko się pomęczą,nie łapiąc tchu.[/]
Pomyślał,w tym samym czasie co odpędzał się, jak człowiek odpędzał by się z roju komarów.
Nie zważał na zadawanie ran pazurami czy też trzepnięciem ogromnym skrzydłem,bronił się bowiem jak umiał.
Ostatnio edytowany przez Sadoma (2010-05-05 13:47:16)
Offline
Smoczy Sędzia
Kilka harpii udało ci się strącić, kiedy stało się coś dziwnego - wszystkie harpie odleciały, znikając w chmurach poniżej. Nagle zrobiło się cicho i spokojnie. Chmury układały się w różne wzory, niczym wzburzone morze. Chmurzaste fale rozbijały się o wielkie górskie wyspy, z których najbliższa znajdowała się akurat przed tobą.
Offline
Gdy smok miał zamiar już kończyć sprawę nagle wszystkie harpie odleciały.
Zapanowała martwa cisza,nie był to dobry znak.
Tuż przed Sadomą rozpłynęły się chmury i zauważył on jedna z górskich wysp.
Te zjawisko postawiło smoka w niezwykła czujność,zawisł w powietrzu i rozglądał się dookoła by wyszukać kolejne niebezpieczeństwo,bo przecież harpie same sobie nie odleciały.
Offline
Smoczy Sędzia
Ale żadne niebezpieczeństwo się nie pojawiało. Był jedynie delikatny wietrzyk, słońce mocno świeciło i grzało na potęgę. Gdyby nie śnieżyca pod tobą, prawdopodobnie słyszałbyś jeszcze śpiew ptaków...
Offline
Smok zerwał się z pozycji i zawrócił w stronę włości zakonnych,ogrzewając się promieniami słonecznymi.
Czując ze po tak długim czasie nic już go nie zaskoczy,a harpi nie było już nawet czuć a co dopiero widać.
Dzisiejsze polowanie nie dało żadnych skutków możne innym razem się poszczęści upolować jakąś zwierzynę.
Offline
Smoczy Sędzia
Kiedy Sadoma zbierał się do odlotu, coś ciężkiego wylądowało ci na plecach i wbiło się w nie pazurami. Rozległ się głośny orli skrzek. Gryfy! Skąd on się tutaj wziął? Po chwili dostrzegłeś, że od strony słońca nadlatywały jeszcze dwa skrzydlaty potwory. To by wyjaśniało, czemu wcześniej ich nie zauważyłeś... Teraz trzeba działać szybko, zanim dolecą pomóc swojemu kumplowi w polowaniu...
Offline
WRRRRRrrrRRRRrrrr Rozległ się wrzask nie bólu lecz zdziwienia, gdyż niczego nie spodziewający się smok został napadnięty przez gryfa,jednak to nie było najgorsze w oddali zbliżały się jeszcze dwa kolejne,ciężko było ujrzeć te okropieństwa gdyż nadlatywały w blasku słońca.
Nie marnując więcej czasu smok lotem nurkowym zlatywał na dół w stronę lądu,prędkość była tak ogromna ze gryf na pewno nie zdoła by się utrzymać,ponadto smok wyprowadza machniecie w plecy swoim ogonem.
Offline
Smoczy Sędzia
O dziwo gryf zdołał się utrzymać na twoich plecach, gdyż pazury wsadził pod łuski i wbił się głęboko. Nie zdołał się jednak obronić przed twoim ciosem i wkrótce, ogłuszony, zsunął się z ciebie i zniknął w chmurach. Rozległy się piski uradowanych harpii... W tym samym czasie dwa gryfy w górze już pikowały na ciebie, gotowe do zadania ciosu, a sam musiałeś wkrótce wyrównać, żeby nie znaleźć się znowu w zamieci z harpiami.
Offline