Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Szła energicznym krokiem, jak przystało na młodą wojowniczkę. Przy każdym jej kroku drgały mięśnie jej nóg - całkiem zresztą zgrabnych, co nieskrywanie oceniały oczy mężczyzn przechodzących ulicami. Szwendali się jeszcze spiesząc z warsztatów do domów, czy może na resztę wesela. Mało to amazonkę obchodziło. Ważne było, że placyk przy studni pozostawał pusty.
Nikola odłożyła niesiony wciąż kawał oderwanego sukna na kamienny krąg, po czym chwyciła wiadro i powoli opuszczała je wgłąb studni. Zaraz też naciągnęła korbą kubeł zimnej wody i wystawiła na zewnątrz.
Wzięła materiał i przysiadłszy obok wiadra, zamoczyła sukno w wodzie i poczęła starannie wycierać się z resztek dań weselnych.
Była zła, lecz złość tę chciała zachować dla siebie. Nie klęła więc pod nosem ani nie złorzeczyła światu. Nie obiecywała też swym wrogom, że ich ponabija na pale tudzież poćwiartuje ich ciała i rzuci ghulom.
Nie bacząc w ogóle na świat ją otaczający, zdjęła resztę czegoś, co do niedawna było suknią, i dalej jęła zmywać krem i sosy...
Offline
Kocica szła powoli za wyrazistym dla niej zapachem, zerkając co jakiś czas przez bark na idącego za nią wojownika. Gdy dotarła do studni i zobaczyła Amazonkę, położyła na ziemi wciąż trzymany w zębach udziec zabrany z wesela. Powoli zakradła się blizej Nikoletty, niemal czołgając sie na brzuchu. Znalazłszy się dostatecznie blisko, wyciagnęła szyję i zaczęła szorstkim językiem zbierać z sukni resztki potraw, chociaż w tym ciele większość nie smakowała jej z powodu zbyt mdłego smaku lub zbyt wielu przypraw. W każdym, razie radziła sobie nieco lepiej od szmatki, patrząc na Nikolettę wielkimi, jasnymi oczami.
-Nie byłoby łątwiej w Łaźni? Chodź, jak kogoś tam znajdziemy, przecież damy radę przepędzić. Z resztą sama muszę wreszcie porządnie wyczyścić futro, bo śmierdzę pólgryfem, a nie pogardzę dobrym towarzystwem. - W głowie blondynki pojawiły się słowa wypowiedziane nieco chrapliwym głosem, jednak dającym sie rozpoznać jako należący do polimorfki leżącej u jej stóp.
Offline
Bankier
-A ja to Ci nawet plecy umyję!- Wojownik wyszedł z cienia śmiejąc się. Dawno już nie był tak wesoły jak dzisiaj, ale też dzisiaj był szczególny dzień.
-No po za tym będzie Wam brakowało dobrego towarzystwa be ze mnie.-Gdy szedł, butelki dźwięczały radośnie odbijając się od siebie. Zastanawiające było to, że jeszcze chwilę wcześniej nie było ich wcale słychać, jak i samego chłopaka. Daray stanął obok nich, a następnie przyglądnął się to Ekenie, to Nikol. I to niby miały być istoty, które odbiorą mu życie w najbliższym czasie? To zapowiadało się dość interesująco...
-No to idziemy, nie?- Zapytał tonem, jakby to już i tak było przesądzone z góry. N cóż... W końcu tak przecież było...
Offline
Nikola szybko uniosła materiał do góry tak, że faktycznie nagie zostały jej tylko plecy, ponaznaczane nieregularną siecią białych i różowych, cienkich i grubych blizn. Całe w bliznach - od góry do dołu. Przykry widok.
Gdy spostrzegła, jak Ekena stara się pomóc, nawet się uśmiechnęła. Spojrzała w jej czyste ślepia, jedną ręką podtrzymując na piersi suknię, w drugiej trzymając mokrą szmatkę.
- Przechodziłam tamtędy i ktoś korzystał z uroków Łaźni. Ale może już poszedł.
Spodziewała się, że Ekena - być może- za nią ruszy. Ale żeby Shiro? Dobrze - łączył ich ten cholerny układ. Chciał, żeby dla niego walczyła i mu służyła, lecz nie było mowy o ciągłym przebywaniu ze sobą. Chyba, że tego też chciał - wyłączności.
- Ze względu na alkohol - szepnęła do albinoski. - Idziemy, idziemy - dodała głośniej. - I trzymam cię za słowo, Daray.
Do Łaźni było blisko i takoż po chwili się przy niej znaleźli...
Offline
***
Studnia... Miejska oaza dla spragnionych wędrowców. Choć po tym, co się tu wydarzyło kilka księżyców temu, okoliczni mieszkańcy do dziś, zdaje się, nie czerpią stąd wody. Najwyraźniej trupi jad wciąż nie zmienił swoich właściwości.
Erufailë nie miała jednak zamiaru gasić pragnienia. Chciała po prostu przystanąć na chwilę i odetchnąć spokojnie; wracała z podróży. Po raz pierwszy chyba nie zatrzymała się przy Zwierciadle Rusałek - ale studnia także budziła kilka wspomnień... Poza tym, miała nadzieję na spotkanie kogoś lub chociaż na obserwację zmian.
Czuła, że nie wszystko było takie jak dawniej; coś wisiało w powietrzu. Nie potrafiła wskazać tego dokładnie lub przynajmniej nazwać, ale miała wrażenie jakieś odmiany, która zaszła na pewno. Tylko czy to otoczenie się zmieniło, czy ona sama?
W podróżnym stroju, z włosami upiętymi w kok - choć kilka pasemek, niesfornych albo nieujarzmionych specjalnie, wciąż plątało się przy jej twarzy - przysiadła na brzegu studni. Wróciła, po raz kolejny wróciła.
Kiedyś nie podjęłaby decyzji o powrocie tak szybko; teraz było to dla niej oczywiste. Miała po co wracać, miała do kogo wracać. Nie mówiąc już o tym, że zżyła się z Zakonem i czuła, że po prostu chce wrócić.
Offline
Bankier
Chłopak, który od pewnego czasu podążał za Erufailë najwidoczniej jednak nie podzielał jej refleksji co do tego miejsca. Właściwie to był zbyt zmęczony by zastanawiać się nad czymś więcej, niż chęcią schłodzenia swego ciała za pomocą wody głębinowej. Elfkę wyminął, nie zaszczycając ją ani jednym spojrzeniem, uznając że jest zwykłą mieszczanką. Jednak nie oddalił się, a po prostu zajął miejsce jakieś sześć stóp obok niej. Właściwie to nie tak do końca zajął. Po prostu stanął na murku i przez chwilę przyglądał się otchłani, sprawiając wrażenie że zaraz tam wskoczy. Po dłuższej chwili jednak zrezygnował i zeskoczył na ziemię. Zamiast tego zaś po prostu rozpiął koszulę i zdjął ją, odsłaniając tym samym tors. Widać było że Shiro nie dawno ćwiczył. Wskazywał na to zarówno pot, jak i napięte partie mięśni. Chłopak rozpuścił jeszcze swoje długie do pasa, czarne włosy pozwalając im zafalować na poranionych plecach, a po tej chwili wytchnienia złapał się za korbę...
Nie minęła chwila, nim trzymał pierwsza wiadro z wodą w swoich rękach. Nie patyczkując się też z resztą, po prostu wylał je na siebie, obryzgując przy okazji przypadkową "towarzyszkę"...
Offline
Choć on na nią nie zwrócił uwagi, Erufailë obserwowała go dyskretnie. Nie musieli nawet wdawać się w pogawędkę; sam fakt spotkania kogokolwiek był wystarczająco miły.
Nie patrzyła nachalnie przez cały czas; rzucała raczej ukradkowe spojrzenia. Wydawał jej się być skądś znajomy, choć nie mogła przypomnieć sobie okoliczności, w których wcześniej widziała jego twarz. Ile czasu musiało upłynąć od tamtego zdarzenia?
Gdy zobaczyła, jak nie-znajomy - tak nazwała go w myślach - zdejmuje koszulę, uśmiechnęła się lekko.
Półnagi, umięśniony mężczyzna, doświadczony na swój sposób - na co mogłyby wskazywać pokiereszowane plecy - ale młody. Czarne, falujące włosy. Widok niczym z marzeń podlotka... Elfka podlotkiem od wielu lat już nie była - choć kiedyś mogłaby stracić głowę dla samego uroku tej sytuacji. Jej uśmiech brał się z owej właśnie, szczególnej samoświadomości, która pozwalała także na spojrzenie z pewnym dystansem na siebie.
Choć w przypadku Erufailë nie było jak mówić o traceniu głowy w ogóle. Nie chodziło o szczególną rozwagę, którą mogłaby się kierować, ale o to, że głowę straciła już dawno. Dla kogoś, kogo obraz nosiła przez cały czas w sercu.
Woda nie obryzgała jej aż tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Ot, nieco mokre ubranie, ale przynajmniej włosów nie trzeba ponownie układać - pomyślała rozbawiona. Bardziej chciało jej się śmiać, niż płakać.
- Hej, ostrożniej trochę - powiedziała, wyżymając wodę z rękawa.
Offline
Bankier
Chłopak powoli pochylił się, by odłożyć puste wiadro. Wyglądało na to, iż ani trochę nie przejął się uwagą zwróconą mu przez elfkę. Długo jednak nie podnosił się z tej pozycji zupełnie tak, jakby obserwował strugi wody spływające po długich włosach. Tak powstała kurtyna, dała wojownikowi dokładnej i co ważniejsze, dobrze skrytej obserwacji... Shiro przyglądał się Erufailë i równocześnie próbował przypisać jej wygląd do ważnych person, których obrazy miał w pamięci. Daray zawsze za w czasu wolał wiedzieć czy ma do czynienia z kimś ważnym, czy też może go bez skrupułów zabić...
A jednak w tej chwili miał dylemat, bowiem zupełnie nie wiedział kim jest ta dziewczyna. Nie boi się go, więc albo go nie zna, albo też nie musi się bać. Dla własnego bezpieczeństwa więc i spokoju, Shiro postanowił grać głupia... Wyprostował się i nonszalanckim gestem odgarnął włosy, odsłaniając twarz. Nieoczekiwanie też puknął się knykciem w czoło, jakby chcąc dać świadectwo że tam w środku nic nie ma...
-Jej, przepraszam... Zamyśliłem się i nie zauważyłem Panienki...- Uśmiechał się do niej przymilnie, ale z pod pół przymkniętych powiek, nadal uważnie ją obserwował... Dawniej nienawidził elfów... Tak bardzo, ze jeśli spotkali by się wtedy, Eru już by nie żyła... No albo nie żył by on sam. Odkąd jednak wstąpił w szeregi Zakonu, jego gniew na te istoty powoli się wypalał. Co nie znaczyło wcale jednak, że mógł je tak po prostu polubić...
-Czy mogę jakoś Panience wynagrodzić mój brak uwagi i elokwencji?
Offline
Uśmiechał się, ale jego oczy nie wyrażały radości. Choć półprzymknięte, dalej emanowały czernią źrenic - czernią, która mogłaby zaniepokoić elfkę. Nie potrafiła dojrzeć niczego w tych oknach duszy; ciemność panująca wewnątrz pochłaniała wszelkie światło.
Mimo tego, patrzyła dalej i miała świadomość, że i ona jest obserwowana. Dostrzegła w twarzy chłopaka obecność elfich rysów, jej uwadze nie uszły także uszy - choć skrzętnie ukryte. Nie wywoływało to w niej szoku czy zdziwienia; ot, kilka cech, które zauważyła. Bardziej interesująca wydawała jej się rana na ustach.
Uśmiechnęła się do niego lekko, kończąc lustrację. Nie chciała być nachalna.
- Chyba nie, o ile nie ma Pan czegoś, czym można by się wytrzeć. Właściwie, nawet nie trzeba. Dzień nie jest wszak taki zimny - uśmiechnęła się, a w jej oczach zapaliła się jakaś wesołość.
Offline
Bankier
Młodzieniec pokłonił się jej z pewną namiastką dworskości. Już z daleka znać było, że nigdy nie miał zbyt wiele wspólnego z wyższymi sferami, ale pewne ruchy świadczyły, iż wojownik odebrał jakieś tam wychowanie.
-Nie pozostaje mi więc nic innego, jak jeszcze raz Panienkę przeprosić.- Uśmiechnąl się ponownie, jednak tym razem typowo dyplomatycznie. Przez chwilę jeszcze grał nierozgarniętego chłopa, lecz już wkrótce zrezygnował z tej taktyki. Powoli otworzył szerzej oczy i umiejętnie pochwycił wzrok Elfki swoim spojrzeniem. Wymusił na niej postawę nie pozwalającą na spuszczenie, czy odwrócenie oczu.
-Faktycznie mamy dziś całkiem przyjemny dzionek. Czy mógłbym więc poznać przyczynę, która spowodowała, że tak urocza Panienka znalazła się w takim miejscu i to całkiem sama?- Było to o wiele głębsze pytanie, niż z pozoru wyglądało. Jeśli ktoś zilustrował by to zajście na płótnie, zapewne nakreślił by wojownika, który właśnie ukazywał kły swojej ofierze...
Offline
Pogoda raczej nie domagała, a przynajmniej nie jeśli chodziło o wędrówki, tak więc dziewczyna z przyjemnością przywitała Bramy Miasta, a jeszcze milej ścieżki, które znajdowały się za nią. Przynajmniej do czasu.
Wiadomym było, że 'zwiedzanie' nowych miejsc najlepiej jest zacząć od karczm, czy też innnych gospód, ona natomiast tam udać się chciała później, gdy to dopełni już wszelkich formalności. Najpierw chciała znaleźć coś co nosiło chwalebną nazwę pośredniaka, by chwycić się jakiegoś zajęcia i zarobić na swoje utrzymanie. Potem zaś zająć się przyejmnościami związanymi z poznawaniem od podszewki nowego miejsca i jego mieszkańców.
Problem polegał jednak na tym, że nie miała pojęcia, gdzie się teraz udać. Jej znajomość Zakonu Światła i jego okolic kończyła się na dotarciu do bram miasta, a teraz?
Teraz to była zmęczona, mokra, zmarznięta, ale i tak szalenie z siebie zadowolona. Była tam, gdzie chciała być. Przynajmniej prawie.
Rozejrzała się uważnie, odgarniając mokre włosy z czoła. Wyglądało na to, że znajduje się na dość obszernym placu, mając po prawej ręce stucnię. W tak rzęsistym deszczu jednak, ani jej się śniło czerpać jeszcze wodę. Wszędzie w końcu było jej aż nadto.
Co powinna teraz zrobić? Droga na prawo, przez plac, jak i na lewo idąca w głąb miasta, niczym dla niej się nie różniła.
Offline
W jednej z uliczek rozległo się dzwonienie, pobrzdękiwanie i przytupywanie, jakby ku studni zmierzał istny tabun tancerzy. Szybko okazało się jednak, że była to pojedyncza młodziutka dziewczyna z wiewiórką skaczącą dookoła. Parka wirowała w podskokach, jakby lejąca się z nieba woda zawierała dość procent, by powalić regiment krasnoludów. Ubrana w jaskrawe, prawie gryzące się kolory dziewczyna śmiała się głośno, ignorując reakcje ludzi i tylko czasem wyciągała w ich stronę obrócony do góry dnem tamburyn, prosząc o zapłatę za swoje popisy. Mokre włosy lepiły się jej do twarzy, gdy zawirowała przed półelfką, kłaniając się nisko. Wiewiórka wybrała właśnie ten moment, by wskoczyła na plecy swojej pani i wdrapać się na jej ramię, co tylko dodało scence odrobinę komizmu.
Offline
Początkowo zaskoczona, tylko z otwartą buzią, spoglądała na popisy tancerki. Jej spojrzenie wyrażało jednak znacznie więcej niż mało inteligentna mina. Był w nim czysty niemalże zachwyt i radość ze spotkania pierwszej i to jeszcze tak 'kolorowej' istoty mieszkającej na tych terenach.
Szybko pozbierała się do kupy i energicznie zaczęła uderzać jedną dłonią o drugą. Cóż za taki występ to przynajmniej oklaski tej dziewczynie się należały.
- Brawo! - Zaśmiała się radośnie. - Przykro mi jednak, bo nie mam grosza przy duszy. - Wzruszyła ramionami, w niemalże dziecinny i rozbrający sposób. W geście tym ukryta była naiwna wręcz szczerość, no i przede wszystkim szczęście.
- Szkoda tylko, że pogodę ma panienka taką, a nie inną. Dodałoby to panience jeszcze więcej uroku! - Ponownie klasnęła w dłonie, po czym skupiła swój wzrok na małym rudym 'czymś' zachowującym się tak jakby tancereczka była tylko 'wierzchowcem'. Małe, piękne zwierzątko. Choco oczy, jeśli było to jeszcze możliwe, błysnęły jeszcze większym zachwytem.
Ostatnio edytowany przez Choco (2010-09-26 10:37:37)
Offline
- Żadna panienka! Łapa jestem i tyle! - Cyganeczka zawołała z uśmiechem, przytupując przy tym. - A pogoda mi nie przeszkadza! Wolę żeby lała się po mnie woda, niż pot.
Finua chwyciła Kiera, który jak zwykle usiłował przeskoczyć na jej rozmówcę, by się zapoznać.
- Panience nie będzie przeszkadzać, jak tu chwilkę odsapniemy? - Dziewczyna oparła się o studnię, trzymając pewnym chwytem wiewiórkę, by tej nic się nie stało. W końcu kamienie były śliskie, a zwierzak na tyle ruchliwy, by mógł wpaść do wody, a wtedy cieżko byłoby go wydostać.
- Panienka nie mieszczanka? Nie wygląda panienka. Więc albo z Terenów Rolniczych, albo nowa członkini Zakonu. A z wiosek Terenów panienki nie kojarzę.
Offline
- Ze wzajemnością żadna ze mnie panienka. - Zaśmiała się szczerze. I ukłoniła delikatnie. - Na imię mam Blanca, ale nikt normalny się tak do mnie nie zwraca. Choco. - Wyciągnęła dłoń w stronę cyganki.
- I oczywiście, że nie będzie mi przeszkadzać, jak tu odsapniecie. Miejsce jak każde inne, nie moja to własność. - Ponownie w ten beztroski sposób wzrószyła ramionami. Po czym odwróciła wzrok, by spojrzeć na niebo. Nie zapowiadało się, jakby pogoda chciała się jakoś specjalnie zmienić. Pozostawało, więc podąć w końcu jakąś decyzję i gdzieś schronić się przed zimnym deszczem. Tylko gdzie? Którędy tam dojść? I tu z pomocą mogła jej przyjść tancerka. Taką przynajmniej Choco miała nadzieję.
- Faktycznie, nie jestem stąd. Aż tak bardzo rzuca się to w oczy, że nie mam zielonego pojęcia, gdzie jestem, ani nawet gdzie chcę pójść? - Zachichotała wesoło. Nie wyglądała na specjalnie przejętą faktem 'swojego zagubienia', kto by się przejmował takimi drobnostkami?
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |