Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
W dachu było już pięć otworów. Cofnęła się, opierając na poparzonych dłoniach, z których powoli zaczynała sączyć się krew. Zaczęła szeptać do siebie, by wzmocnić swoją wolę. Deszcz, który chwilę temu uległ rozproszeniu ponownie lunął mocno do środka. Po chwili dołączył do niego wiatr, który swym zimnem chłostał drobne ciało Skimrry tkwiące na krokwi.
Rozpaczliwie trzymała się nadziei, że to pomoże, że uda jej się ugasić większość pożaru, albo chociaż opóźnić jego działanie do momentu, gdy nie nadejdzie lepsza pomoc.
Uśmiechnęła się blado, po czym zsunęła z belki, spadając gdzieś w odmęty ciemnego dymu. Nie pamiętała momentu upadku, ale co jakiś czas wracały do jej świadomości pojedyncze dźwięki i błyski. W końcu całkowicie straciła przytomność. Tylko duch tlący się dalej utrzymywał żywioły mające ugasić stajnię.
Offline
Praca obywateli i burzy dawała efekty, płomień wyraźnie zelżał. Większość zwierząt dało się wyprowadzić, Markosowi też udało się wyjść. Wydawało się iż wszystko jest już opanowane gdy z wnętrza stajni dał się słyszeć skrzek przerażenia jakiegoś wikłaka!
Kilka osób zaczęło się modlić za duszę zwierzęcia, bowiem ogień znów buchnął, odgradzając płonące wnętrze od wszystkich zebranych przed stajniami ludzi.
Offline
Bankier
Widmo słysząc jęki zwierzęcia, ruszyło ku niemu. Markos parł prosto do miejsca skąd można było słyszeć odgłosy. Przy okazji zaczął lustrować sytuację w stajniach. Zaglądał do boksów sprawdzając czy wszyscy jego właściciele opuścili je. W końcu zbliżył się do ściany ognia. Stanął, jego wysuszone ciało byłoby świetną pochodnią ale widmu za bardzo to nie odpowiadało. Podniósł skądś szeroką łopatę i zaczął wymachiwać nią tworząc sobie przejście. Dla zwykłych istot temperatura byłaby pewnie za wysoka lecz widmo nie przejmowało się nią zbytnio. W końcu przedarł się na drugą stronę. Całe jego ciało wyglądało na lekko nadpalone, jednak nadal nadawało się du ruchu. Dotarł do wikłaka i stwierdził że ogień nie wyrządził mu wielu szkód. Nie mógł przeprowadzić zwierzęcia przez ogień lecz zaraz wpadł na świetny pomysł. Zaczął wybijać dziurę w ścianie. Kiedyś poradził sobie z amebą skalną więc to nie powinno być dla niego problemem...
Offline
Chciała zawołać ze dziwną istotą i w podzięce i w ostrzeżeniu, że we wnętrzu może być jeszcze jedna dziewczyna, jednak kaszel na nic jej nie pozwolił. Zwinęła się w mały, drżący kłębek walczący ze spazmatycznymi wstrząsami uderzającymi w jej ciało. Na przemian czuła zimno i gorąco, ból i przerażającą nicość. Próbowała skupić wolę i myśli na jednej rzeczy, która pomogłaby jej zwalczyć własną słabość. Nic z tego. Poczuła jak wszystko cichnie, jak okrzyki ludzi, kwilenie zwierząt staje się dziwnie dalekie. Jak wszystko porzykrywa czerwona mgła. Jej świadomość nie objęła już faktu, że kaszel minął, że znów może oddychać w miarę normalnie, jeśli rzęrzenie można nazwać normalnym. Potem była już ciemnośc i cisza.
Gdy przytomnośc umysłu powróciła, usłyszała przerażliwy jęk, nie wycie. Bo tylko tak nazwać można było dźwięki wydawane przez uwięzionego w piekle wikłaka. Ona jednak niezdolna była już mu pomóc. Z trudem usiadła i rozejrzała się błędnym wzrokiem dookoła. Wszędzie zwierzęta, gdzieniegdzie przemknął jakiś człowiek czy inny dwunog starając się jakoś pomóc ogarnąć panujący tu chaos. Znów zaczęła kaszleć, ale mimo wszystko wstała. Głowę miała opuszczoną nisko, tak, że brodą niemal dotykała klatki piersiowej, cała była umorusana sadzą i krwią swoją i zwierząt, którym próbowała pomóc. Wyglądała teraz dosyć żałośnie, jak zagubione dziecko na wielkim jarmarku, do którego zaczynają sie jeszcze dobierać zupełnie obcy ludzie. Dobrze, że nie mogła siebie teraz zobaczyć.
Zrobiła jeden krok i znów wylądowała na kolanach z kretyńską myślą, że ziemia właśnie postanowiła obejrzeć ją sobie z bliska. Wstała ponownie i tym razem udało jej się przejśc więcej. Umorusanym rękawem otarła jeszcze bardziej umorusaną twarz, zwyczajny ludzki odruch. Chwiejąc się tak raz na jednen, raz na drugi bok wytrwale brnęła przed siebie. Raz wpadła nawet na jakiegos nieznanego jegomościa. Przynajmniej tak jej się wydawało, choc równie dobrze mógł być to drogowskaz. Nie to ją interesowało. Wyznaczyła sobie cel, a był nim poblisku budynek, schody prowadzące do głównego wejścia. Pod schodami było trochę wolnej przestrzeni. Tam właśnie wlepiła to puste spjorzenie, tam właśnie zmierzała, choć było to równie irracjonalne co lęk przed bezksiężycowymi nocami. Jakimś cudem znalazła w sobie jeszcze wystarczająco dużo energii, by przemienić się w swoją najbardziej naturalną postać.
Wilczyca ukryła się w cieniu upatrzonego przez siebie miejsca. Jedynie krótki fragment ogona wystawał spod murowanych schodów.
A potem znów ogarnęła ją ciemność.
A potem już jej nie było. Chyba nikt nie zobaczył jak kulejący psowaty odszedł z miejsca zagłady tylu wierzchowców.
Zniknęła, znów.
Ostatnio edytowany przez Ireth (2009-05-02 11:34:51)
Offline
Obudziło ją gorąco, przeraźliwe palące odczucie. Ocknęła się i otworzyła oczy. Obraz był niewyraźny zamglony. Przeklęła swoją dwoistą naturę. Gdyby pozostała pod postacią ducha zapewne nie leżałaby teraz niezdolna do czegokolwiek.
Jeden oddech... Czuła jak płomienie liżą jej ramię, krztusiła się dymem. Drugi oddech... Nie miała wyjścia trzeba było się ruszyć. Trzeci oddech... Gdzieś niedaleko coś łupało głucho, jednak nie była pewna czy to nie huczący jej w głowie ból. Czwarty oddech... Przez ogólne zamroczenie co jakiś czas przedzierały się jaskrawsze myśli.
Spróbowała się poruszyć, podnieść. Nagle krzyknęła tak głośno, że aż ją samą przeszył ten dźwięk. Jednak jego powodem był niepojęty ból, który rozpalił jej klatkę piersiową. Najwyraźniej miała połamane żebra. Poczuła w ustach metaliczny smak krwi. Po chwili napłynęło jej tyle, że wypełniła jej usta. Zakrztusiła się nią, ale zdołała wypluć większość. Zakręciło jej się w głowie. Jednak już się ruszyła.
Znowu kilka spokojnych oddechów. Jeżeli jeszcze kiedykolwiek jej nawałnica miała zatrząść światem, a chciała poczuć ten cudowny, słodki smak władzy nad żywiołem, to musi się wydostać. Ze zdziwieniem stwierdziła że udało jej się odciągnąć lewą rękę od płomieni i teraz opiera się na łokciach. Gdzieś w głębi duszy zaświtała jej nadzeja.
Jednak sił starczyło jej jedynie na to by przekulnąć się na plecy. Wybrała ciemniejszy kąt, licząc, że nie dosiągnie jej tam płomień. Jęknęła, gdy połamane kości przemieściły się pod skórą. Jednak była to mała cena za jej życie. Padający dalej deszcz dostal się jakoś do wnętrza i teraz spływał po jej twarzy i szyi.Odwróciła głowę i zamarła ze strachu. Mężczyzna, który jakiś czas temu pytał, co ma robic teraz wybijał dziurę w ścianie walącej się, targanej żywiołami stajni.
-Bogowie gromowładni...- szepnęła przerażona i przeniosła spojrzenie na trzeszczący strop. Jeżeli nie przestanie, budynek się zawali.
Jedynie siła woli spowodowała, że zdołała unieść się ponownie prawie że do pozycji siedzącej. Chciała krzyknąć, zatrzymać go, ale nie zdołała. Ciało odmówiło posłuszeństwa i osunęło się w ciemności, pociągając jej świadomość za sobą. Znowu straciła przytomność.
Offline
Dwie eskadry aniołów za pomocą metalowych lin zabezpieczyły strop na jakiś czas.
Tym czasem w środku stajni widmo poruszało się zdecydowanie i szybko. Jego doczesne ciało paliło się tu i ówdzie, jednak nie zważając na to parł do przodu. Był jak arabaal, cieńkie ścianki działowe nie stanowiły przeszkody, tak samo jak gryzący dym.
Widma nie muszą oddychać, nie muszą też mieć oczu by używać swego zmysłu wykrywania dusz. Namierzenie uwiązanego do ściany wikłaka zajęło mu ledwo kilka sekund. gdy już oswobodził zwierze, zrozumiał, że w budynku jest ktoś jeszcze... Po raz kolejny przedzierał się przez płonące ściany i kłęby dymu, tym razem tuż za nim podążał przerażony wikłak. Zwierze popiskiwało przerażone, bliskość humanoida dawała mu nadzieję i jej trzymał się równie mocno co własnego oddechu.
Markos odnalazł dziewczynę. Wiedział już, że jest w samym środku piekła, że nie ujdzie stąd. ugasił swe dłonie w piachu który miał pod stopami. Wsadził nieprzytomne dziewcze na wikłaka i tworząc z swojego ciała żywą tarczę zaczła przedzierać się z nimi przez płomienie. Nie czuł bólu, ppamiętał tylko obietnice złożoną matce, miał być dobry. teraz rozumiał, teraz był dobry.
Gapie i istoty które brały udział w gaszeniu porzaru byli zaszkowoani gdy ze stajni wyszły płonące zwłoki, a za nimi wikłak obciążony nieprzytomną Duszycą. Nim zdołali dobiec do ocalonych, ciało Markosa rozsypało sie w proch....
Ogień za plecami Ski buchną w górę, dach się zapadł, woda już bez przeszkód wlewała się do środka gasząc niszczycielskie płomienie...
Offline
Bankier
Medyk z pomocą ludzi ze wsi zorganizował już pierwszą pomoc dla rannych. Zarówno zwierząt jak i rannych bohaterów. Opatrywał poparzenia i wydawał komendy kogo należy zanieść do szpitala. Tam tez odesłał Skimrrę.
Przed oczami przesuwał mu się ciągle obraz spopielenia Markosa. Lekarz cieszył się że był widmem. Przynajmniej będzie mógł kupić mu nowe, świeże ciało. Rozglądnął się po pobojowisku i krzyknął.
-Ktoś jeszcze potrzebuje mojej pomocy?!
Offline
Pomocy wymagało kilka koni i wikłaków, arabaalom nic się groźnego nie stało. Co ciekawe, nikt z biorących udział w gaszeniu pożaru i ratowaniu wierzchowców, poza Markosem, nie ucierpiał zbytnio. Były oparzenia, podtrucia dymem i podrażnione oczy, ale nic więcej.
- To cud! - zawołała jakaś stara kobieta obserwując uratowanych.
Jednak to nie był cud, gdzieś w eterze krążyło teraz widmo które chciało być dobre. Było nieszczęśliwe i zagubione, odseparowane od świata który pokochało. Pocieszało się tylko towarzystwem innego ducha, ducha zwierzęcia które umarło kilka chwil przed nim nie rozumiejąc za co to je spotkało.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Adramelech szedł ścieżką. Głowę i twarz schował pod kapturem przed Słońcem, wyglądającym co jakiś czas zza chmur. Kierował się do stajni. Z czystej ciekawości. Myślał bowiem kiedyś o kupnie konia i nauki jazdy na nim. Świetna sprawa, szybki dojazd do wyznaczonych celów, stratowanie przeciwnika, a i słyszałem, że zwierze przystosowane i mądre. Nie wiedział o tragedii, która rozegrała się w Stajniach jakiś czas temu. Dymu już nie było. Dopiero gdy Nekromanta dotarł na miejsce ujrzał zgliszcza i Zakonników, którzy uratowali kilka parzystokopytnych. A niech to dunder świśnie! Zwolnił kroku. Zbliżył się do ruin budynku, ale pozostawał z boku. Nie wiedząc czemu spojrzał nagle kilka metrów od ścieżki. Słońce wychynęło zza śnieżnobiałej chmury i rzuciło promień na jakieś świecidełko w trawie. To przyukuło uwagę Człowieka. Szybkim krokiem podążył za mrygającym przedmiotem. Kuszącyblask. Adramelech był pewien, że to złoto. W dwu susach znalazł się na wyciągnięcie ręki od przedmiotu. Sięgnął ręką. W połowie zatrzymał dłoń.
- To... Jak to możliwe? Musiałoby należec do...
Z miną wyrażająca głębokie zastanowienie podniósł złoty wisiorek. Na rzemyku znajdował się duży amulet. Nekromanta rozpoznał go prawie natychmiast. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie.
- Toż to Serce Pustyni!
Długo oglądał błyskotkę. Potem zaczał się zastanawiac jak to możliwe. Ekena swój dobytek na pewno zostawiła w Legowisku. To by znaczyło, że... Podniósł głowę i popatrzył daleko przed siebie.
- Ireth nie żyje?
Nie wachając się, powiesił sobie Amulet na szyi z wyrazem konsternacji i wątpliwości. Najwyżej zwróci własnośc Morfce. Czym prędzej odwrócił się i podążył szybszym krokiem w przeciwnym kierunku. Zie zważał już na Słońce prawie go oślepiające. Laskę Baala chwycił niżej, by nie chaczyła o kiamienie i korzenie. Musiał poszukac odpowiedzi.
Offline
Wchodząc do stajni Niko poczuła nie zbyt przyjemny zapach przypominający końskie łajno. Niko będąc w środku stajni rozglądała się uważnie gdzie stawia kroki by nie nadepnąć na coś nie miłego. Po chwili doszła do stajennego i powiedziała:
-Witam, chciałabym się nauczyć jazdy na wierzchowcu. Ile by takie coś kosztowało?-zapytała nieśmiało Niko nadal czując nie miły zapach.
Ostatnio edytowany przez NiKo (2009-11-11 13:01:04)
Offline
Zwierzęta, poza tym iż tak jak zakonnicy, straciły przytomność w swoich boksach, były nietknięte i domagały się głośno nakarmienia.
Stajenni nie nie,li czasu ani sił zastanawiać się, co znaczyła ta niespodziewana drzemka w ich i zwierząt wykonaniu, po prostu wzięli się do roboty, bez narzekania i filozofii.
Offline
Saori weszła do stajni. Gdy tylko przekroczyła próg w jej nozdrza uderzyła nie miły zapach końskich odchodów, ale jakże przyjemny zapach koni. Przymrużyła oczy i weszła do środka. Wokoło było pełno koni. Czuła się jak w raju.
-Witam. Od dzisiaj mam tu pracować. Czym mogę się zająć w pierwszej kolejności? - powiedziała do pierwsze osoby którą spotkała. Widziała, że konie są głodne, a wszyscy pracownicy jakby zmęczeni. "Czy oni tutaj nie odpoczywają?" zastanawiała się chwilę. Dobrze, że ona była wytrzymała i z końmi radziła sobie nawet lepiej niż z ludźmi.
Offline
Napotkany mężczyzna okazał się Naczelnikiem. Spojrzał na Anielicę półprzytomnie i machnął zniecierpliwiony ręką:
-Nie widzisz? Wszystko jest do roboty.- prychnął.- Trzeba zmienić siano, wywieźć gnój, nasypać paszy, wyczyścić wszystkie, a najlepiej to je wybiegać trochę.
Mrucząc niezadowolony pod nosem odszedł w stronę swojej kanciapy na końcu stajni, pozostawiając Saori w centrum nieco zapuszczonej stajni.
Offline
Saori rozejrzała się jeszcze raz po całym pomieszczeniu. Do sprzątania, to tu było i to duużo. Westchnęła cicho, podwinęła rękawy i zaczęła wynosić siano. Praca była mozolna, bo siano było na prawdę bardzo brudne. Po godzinie całe brudne siano znajdowało się w specjalnym pojemniku. Sao, podeszła do miejsca w którym stały stosy czystego siana i zaczęła je rozrzucać w każdym boksie. "Te konie są zmęczone, wiec po co mają się wybiegać? Przecież to bez sensu. Na pierwszy rzut oka widać, że nie są w najlepszym stanie. Dziwny gościu." rozmyślała nie przerywając pracy. Otarła pot z czoła. Koszula przyklejała się do jej pleców, jednak wytrwale roznosiła siano kolejnym koniom. Kiedy skończyła po kolejnych kilku godzinach, usiadła przy boksie jednego z koni aby chwilę odpocząć.
-Bardzo ładny jesteś koniku. Przypominasz mi konia mojego przyjaciela, ale ty jesteś ładniejszy wiesz o tym?- dla osoby trzeciej przypatrującej się z oku, mogło się wydawać dziwne, że dziewczyna rozmawia z koniem, ale taki był sposób Sao na zaprzyjaźnianie się ze zwierzętami. Ten koń szczególnie zaintrygował dziewczynę, gdyż był śnieżno biały, jego białą grzywę przeplatały cienkie czarne pasma. Miał znak ouroborosa na szyi przykryty długą grzywą. Sao w końcu wstała i podeszła bliżej, klepiąc szyję konia.
-Jesteś śliczny. Jak się nazywasz przyjacielu?- zapytała, choć raczej nie możliwe było, aby koń jej odpowiedział. Stała tak i dalej rozmawiała z koniem, klepiąc go i głaszcząc.
Offline
Jeden z wiklaków poważnie się rozchorował. Jego owadzie ciało trawiła gorączka, a skrzydła drgały niekontrolowanie, boleśnie obijając się o ziemię i ściany boksu. Zwierze było pół przytomne i świergotało z bólu, bezsilnie poruszając żuwaczkami...
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |