Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Schodzili mrocznym wąwozem pośród ostrych, czarnych skał. Klaustrofobiczna podróż krętą ścieżynką dłużyła się jak diabli. W pewnym momencie Tin potknęła się o coś i w czasie upadku rozcięła lekko nogę o kamień. Obejrzała się. Za nią leżała wielka, chyba długości dwóch stóp kość piszczelowa. Nim zdążyła cokolwiek dowidzieć posypały się czarne, wykonane z kości bełty... Na szczycie urwisk nad nimi stały przypominające gargulce mutanty i szyły z dziwnie wykonanych kusz.
Offline
Bełty świsnęły w powietrzu. Lukas przylgnął do grzbietu wierzchowca, który sadził już kilkusążniowymi susami. Pewnie mógłby wdrapać się na ścianę wąwozu i wyładować swój gniew na potworach, ale nie miał na to czasu. Choć wrzał rządzą mordu i chętnie pozażynałby kuszników, gnał naprzód. Teraz liczyło się tylko, by dotrzeć do obozu, znaleźć w nim Nikolę i wraz z nią szybko spieprzać do portalu.
Złodziej zacisnął zęby. Nie chciał myśleć, co będzie jeśli amazonki nie ma wśród zbieraniny chat i namiotów... O Tin się nie martwił. Wiedział, że zaraz za nią postępują nekromanci -Sulam opatrzy jej ranę a Zefir zaraz rozpieprzy wszystkich gargulcowatych kuszników w drobny mak. Pod tym względem ta wyprawa niewiele różniłą się od tysiąca innych...
Offline
Zaklęła. Próbując unikać bełtów usiłowała wstać. Przeklinając szpetnie pod nosem wypatrywała reszty. W końcu gdy podniosła się do pionu sięgnęła po łuk, wyciągnęła strzałę. Nie wiedziała jednak, czy ma to jakiś sens. Zefir tak czy siak zaraz się zjawi, zniszczy wszystkich a jej wysiłki okażą się zbędne. Znowu. Może raczej powinna uciekać, próbować dalej biec...? Syknęła cicho, czując pulsujący ból. Wycelowała, strzeliła, zrobiła krok do tyłu. Powtórzyła czynności kilkakrotnie. Zacisnęła mocno zęby uchylając się od bełtu. Odwróciła się tyłem i spróbowała z powrotem biec, kulejąc nieco.
Offline
Nekromanta warknął.
- Barbasa!
Nagle zerwał się potężny wicher, wiejący w stronę kuszników. Jego zadaniem było zatrzymanie ich bełtów i rzucenie im pyłu w oczy.
Dziekan podbiegł do swego ucznia i położył mu w biegu rękę na ramieniu. Jego zdrowe oko nagle stało się całkowicie niebieskie, przez jego ciało popłynęła czysta mana i przeniknęła w Sulama. Elf poczuł ogromny przypływ magicznej energii. Przez chwilę czuł się jak arcymag.
- Tyle powinno ci wystarczyć. Zatrzymaj ich, a my biegniemy dalej. Jeśli ci braknie, Vitamort.
Potem Zefir pognał dalej, rycząc na Lukasa i Tinuviel, by zrobili tak samo.
- Ruszać się, ruszać się, nie mamy na to czasu!
A, zapomniałby. Obrócił się w stronę najbliższego przeciwnika i ryknął to, co zalecał Sulamowi:
- Vitamort!
Wyrwał z wroga całą jego energię życiową i rzucił nią w Tinuviel. To powinno pomóc jej kontynuować bieg.
Ostatnio edytowany przez Zefir (2009-01-10 23:25:58)
Offline
Poczuł to znowu, tak już kiedyś, poczuł to niesamowite uczucie potęgi. To było dawno, wtedy kiedy poznał Mistrza Zefira. Tak to było wspaniałe uczucie. Czuł nagły przypływ sił, sil z którymi mógłby wskrzesić cały ród Al'Berol. Ale wiedział, że ta moc jest cudza i teraz była potrzebna do innych celów. Zmierzył wzrokiem wciąż przecierające oczy bestie. Uśmiechnął się kpiąco i odwinął bandaż z lewej ręki. Przyszedł czas mordowania, tępej rzezi i to za pomocą magii. Dzięki Bogom Nekromanta potrzebował tego bardziej niż zwykle. Zaczął kreować, z niewiarygodną dla siebie prędkością i precyzją zaklęcie. Na końcu jego palców coraz szybciej i coraz bardziej dostrzegalne były wyładowania elektryczne. Czuł, że był gotów wybić ich wszystkich do nogi. W końcu donośnym krzykiem wypowiedział inkantacje zaklęcia.
-ZAPATOS!
Energia natychmiast trafiła najbliższego z mutantów, przechodząc na kolejnego i kolejnego. A Nekromanta czuł jak powoli uchodzi z nich wszystkich życie. Sprawiało mu to dziwną satysfakcję, kiedy dało czuć się zapach przypalanych organów. Tylko jednego demona nie dosięgła ta destrukcyjna siła. Dla niego Sulam miał przygotowany zdecydowanie ciekawszy los.
Ostatnio edytowany przez Sulam (2009-01-10 23:55:27)
Offline
Kilku mutantów padło pod wpływem wyssania życia jednak energia nie imała się ich, tak jak błyskawica nie ima się kamienia. Przewróceni podmuchem wiatru już wstawali, sypnęła się kolejna salwa z kusz, jeden z bełtów trafił Lukasa w krzyże, o cal mijając kręgosłup i przechodząc na wylot przez trzewia. Krew siknęła na długość dłoni, Władca Szczurów poczuł tępy ból i upadł ze szczura na bok nim zdążył rzec słowo.
Tymczasem kolejni, podobni poprzednim mutanci stawali na krawędzi wąwozu i szykowali zabójcze pociski. Robili to z zimną determinacją i dyscypliną choć nie można było dostrzec dowódcy, który trzymałby zwykle zidiociałe pomioty Chaosu. Wyglądało na to że istoty tej sfery zachowały jakiś chory intelekt... Bełty świstały im koło uszu. Nie zawsze koło... Sulam poczuł nagłe szarpniecie z boku głowy. Bełt urwał mu całe ucho, krew zalała twarz ale i tak miał szczęście. Jeszcze trochę i dostałby w oko...
Ostatnio edytowany przez Aravial Nalambar (2009-01-11 18:58:11)
Offline
Sulam z przerażeniem dotknął miejsca gdzie powinien mieć swoje ucho. Z przerażeniem stwierdził, że miast niego zastał tam krwawą miazgę. Ucho! stracił swoje dumne elfickie ucho! Kolejna hańba w jego młodym życiu. W jego oczach dało się zauważyć żądze krwi, dziki szał. Zabrał swoje ucho z ziemi i zaczął przeklinać siarczyście po staro elficku. Nie wiele myśląc ponowił "sztuczkę" mistrza Zefira.
-BARBASA!- Wrzasnął na całe gardło.
Potężny podmuch wiatru zbił obrzydliwców z nóg. Miał jeszcze dość siły żeby ich wszystkich wykończyć. Wiedział już, że na ich kamienną skórę nie działają zaklęcia domeny piorunów. Wątpił też aby udało mu ich spalić, ewentualnie może stopić. Nie! Na kamień trzeba było działać brutalną siłą, a to mogła zapewnić mu z pewnością magia ziemi. Skupił się na wywoływaniu ze swej duszy tego żywiołu, nie myślał już o niczym innym. Ni o uchu, ni o misji, ni o rodzie. Teraz było tylko to jedno zaklęcie, które mogło ocalić mu skórę. Brunatne więzy magii ziemi przewijały się i splatał, tworząc silną całość.
-Acies!
Kilkanaście żyletek wystrzeliło z ogromną prędkością w stronę podnoszących się mutantów. Sulam miał tylko nadzieję, że jeżeli ma już zginąć na tym planie, to chociaż weźmie za sobą te stworzenia.
Offline
<padłem na kolana, siedząc na grzbiecie ogromnego szczura...zaiste, fascynujące>
Lukas zawył, lecz nie zatrzymał się; pewnikiem nie przestałby się przemieszczać w stronę obozu nawet gdyby postradał obie ręce i obie nogi. Z trudem, walcząc z młucącym mu po grzbiecie korbaczem bólu i z zalewającymi go falami omdlenia, doczołgał się na powrót do szczurołaka. Czując, że za chwilę z bólu rozpęknie się na kawałki, wdrapał się na grzbiet zwierzęcia. I pomknął dalej.
Bestia ruszyła, sadząc długimi susami -za każdym razem gdy lądowała, Lukasowi wydawało się że bełt po raz wtóry wbija mu się w plecy. I znów. I znów...Było jednak coś, co zagłuszało ból. Władca Szczurów tak bardzo nienawidził mutantów i tak bardzo pragnął odnaleźć ukochaną, że potężna mieszanka uczuć niemalże go znieczuliła. Jechał dalej, widząc, że jest już coraz bliżej...
Offline
W miarę, im większy był jej ból, tym mniej go odczuwała. Zdawało się, jakby ten jeden z jej zmysłów - czucie - utraciła bezpowrotnie. Nadszedł ten moment, kiedy przekracza się tak zwany próg bólu. Tę niewidzialną granicę, kiedy organizm powinien umrzeć z niewyobrażalnego cierpienia, jakiego nie jest w stanie znieść.
Powinien.
Ale Sol...wiedziała, kim jest. I wiedziała, co przeżyła. I nie była do końca normalnym człowiekiem.
Puszcza. Arena. Ilir'ney. Czeluść. I teraz to istne Piekło.
Ona nie mogła dać się złamać.
Wszystkie jej ruchy, mózg monitorował z lekkim opóźnieniem. Oczy miała mętne...Potem całe zajście też miała pamiętać jakby zawoalowane mleczną mgłą.
Kiedy jeden z trójki ohydnych mutantów ponownie chciał dać ujście swej chuci...wbiła w jego szyję paznokcie tak mocno, że zawył. Po czym rzuciła się tym razem zębami do gardła potwora, rozrywając mu aortę. Krew trysnęła na jej twarz.
Ona. Mścicielka nie znająca litości, postanowiła uwolnić się od katów. Nieodwracalnie ryzykując życiem.
Podniosła wzrok znad ścierwa. Oczy jarzyły się niezdrowym blaskiem. Jedyna cecha, jaka ostała się po jej demonicznej naturze, którą straciła. Żółto-zielony płomień nie gasnący w jej furii...
Wydała z siebie dźwięk, do złudzenia przypominający wilcze warknięcie. Zza paska mutanta wyciągnęła zakrzywiony nóż. Powstała gotowa do obrony...
A najlepszym sposobem obrony jest atak... Niespodziewanym piruetem podeszła kolejnego potwora tnąc mu poprzecznie po mordzie. A gdy ostatni chciał ją pchnąć mieczem, rzuciła nożem. Prosto w jego lewe oko.
Po czym padła i straciła przytomność.
Offline
Ziemia drżała pod kolejnymi zaklęciami magów, wkrótce nie było już widać żadnych mutantów. Wszystkich strzaskano lub stopiono. Niewiele pozostało z ich ciał. Jedynie podobne szarym głazom korpusy - w jakiś sposób odporniejsze. Ciężko poranieni Zakonnicy wpadli do namiotu w którym pośród potworny, pokrwawionych ciał leżała konająca kobieta. Wszyscy ja znali...
***
W oddali słychać było bębny.
Offline
-Na Belorę...- rzekł drżącym głosem Nekromanta. To chyba... nie, to musiała być Nikoletta. Ale stan w jakim się znajdywała był co najwyżej przerażający. Nie wspominając już o dźwiękach bębnów z oddali. Trzeba było działać i to natychmiast. Nie miał zamiaru tracić czasu na badanie. Wystarczyło jedno dobre wysysanie życia, aby choć trochę poprawić jej stan. Miał nadzieję, że w tych przeklętych zwłokach tli się jeszcze jakieś życie. W końcu ich ciała nie uległy rozkładowi i może to mogłoby posłużyć jako materiał do leczenia. Jakby co zawsze zostaje "Curavi" choć Nekromanta wolał go używać jedynie w ostateczności. Zaczął się modlić do Belory by te nędzne truchła wystarczyły...
Offline
Lukas wbiegł do namiotu pierwszy, choć nogi powoli odmawiały mu posłuszeństwa. Oczom jego ukazało się pobojowisko po niedawnej walce. Wśród kilku pozażynanych mutantów leżało ciało kobiety. Tej, która snuła się jako dusza po zakonie, a która w istocie była Nikolą. Lukas widział ją jako Nikolę.
Pod złodziejem nogi się ugięły. Dopadł do ciała ukochanej, w każdym ułamku sekundy przeklinając się za zwłokę. Przyłożył jej rękę do szyi...Dzięki wszystkim bogom! Mimo wyglądu godnego brutalnie zamordowanej, dziewczyna żyła. Ledwo, ale żyła.
-Sulam! -zawył Władca Szczurów, podnosząc ukochaną i opierając jej głowę na swych kolanach -Do kurwy nędzy, nekromanto, ratuj ją!
A nekromanta, wraz z pozostałymi zakonnikami, właśnie wpadał do namiotu. Rzeźmieszek przypatrywał się jego magicznym zabiegom jakby zza mgły; bicia bębnów i ryków mutantów nie rejestrował wcale. Całkowicie skupiony był tylko na lubym ciężarze na swych kolanach, na drgającej w rytm słabych oddechów piersi i na krwi, którą amazonka zlana była od stóp do głów. Szczególnie szkarłatem jaśniały: prawa dłoń o brutalnie połamanych paznokciach, oraz usta, twarz i szyja -wyglądało, jakoby Nikola wymiotowała posoką.
Nie chcąc wyobrażać sobie przechodzonych przez wilczycę katuszy, Lukas z nikąd odwrócił wzrok od jej umęczonej twarzy, przenosząc go na zabite pokraki. Ujżał ohydne coś z rozharatanym gardłem. Coś miało poszarpane portki opuszczone do kolan. Złodziej powoli jął domyślać się przebiegu wydarzeń. Obok miłości, jęła wzbierać w nim zimna, okrótna nienawiść. Zapragnął nagle wybiec z namiotu i wymordować cało obozowisko. Całą tę cholerną sferę.
Offline
Życiodajna siła, jaka zaczęła ogarniać jej ciało, a którą usilnie i uparcie przesyłał jej Sulam, pozwoliła jej się ocknąć. ale oczy miała nie widzące. Jęknęła głucho, bo ból rozrywający każdy kawałeczek, każdą komórkę powrócił i był bardzo wyraźny. Pokręciła głową powolnie. Równie flegmatycznie zamrugała. Chciała coś powiedzieć, ale wydała nieartykułowany dźwięk. Na pół jęk, na pól wycie. jak obłąkana, której pomieszanie zmysłów odebrało mowę. Makabryczny widok. Taki, jakiego nikt nie powinien oglądać. Ale była zupełnie bezwolna. Bezradna. Bezsilna. Bezbronna.
Rzuciła nerwowo głową jak narowista klacz rzuca łbem. Włosy przykleiwszy się do krwi i śliny raziły w oczy kontrastem kruczej czerni na bladej twarzy. Musiała wyciągnąć z tego jak najwięcej.
- Ooo... - wykrztusiła.
Uciszali ją.
Warknęła...a raczej był to pomruk upośledzonej.
- Po... - zaczęła ponownie metalicznym, ochrypłym głosem, Sulam był u kresu sił. - Po-ort-a-al...we wzgórzach - zakrztusiła się.
Pewno by zwymiotowała, gdyby miała czym. Tak tylko stoczyła się z kolan Lukasa twarzą do brudnej ziemi, smakując kurz i piach.
Offline
Wbiegł mocno spóźniony do namiotu. Widząc całe zajście od razu stwierdził, że nie można zwlekać ani chwili. Życie Nikoletty było prawie niewyczuwalne dla jego zmysłu życia i śmierci... A to bardzo niedobrze.
- No, Sulamie, oto twoja chwila. Ja nie potrafię leczyć, ale ty...
Po raz kolejny położył dłoń na jego ramieniu. Rubin w miejscu jego oka zabłysł wściekłą czerwienią i energia zaczęła płynąć do ciała Sulama. Tylko on potrafił ją przekształcić w moc leczącą tak wydajnie, by uratować Nikolettę, i to dość szybko, by mogli jeszcze uciec.
Obserwował kurację w napięciu i milczeniu.
Offline
Wleciała do namiotu jako ostatnia, lecz gdy tylko zobaczyła, cóż się dzieje, wyszła przed niego. Tylko od czasu do czasu zaglądała do środka, chcąc zobaczyć, jak idzie Sulamowi, jak ma się Nikoletta.
Słyszała bębny, wodziła wzrokiem dookoła, wypatrywała zagrożenia.
Nie uważała, iż powinna być w środku, czuwać, oczekiwać. Nadal chowała w sercu żal i gniew. Nie czuła potrzeby oglądania ponownych narodzin Nikoletty.
- Jak idzie? - spytała po dłuższej chwili.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |