Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Biegłem co sił w nogach, ale nie miałem już sił. musiałem zrobić sobie przerwę.Krzyknąłem do innych
-Poczekajcie ... albo nie ! Za chwile dołączę!!!
Czekałem z 5 minut, a tu nagle hordy umarlaków na horyzoncie! Zebrałem się i uciekałem co sił w nogach.
Po chwili dogoniłem Jaroo i Fenrira o szarży.
Offline
Na niebie pojawił się pojedyńczy punkt, który zaczął szybko zbliżać się ku ziemi. Po chwili było wiać Jungulara lecącego lotem koszącym w strone cmentarza. W prawej miał przygotowany rapier a w lewej khutar. Gdy był blisko ziemi zanurkowł scinając nieumarłych, poczym szybko wzniósł się w powietrze. Powtarzał ciągle ten manewr wycinając ogromne ilości nieumarłych.
-Niedychające ścierwo! Czas wrócić do robaków!-zakrzyknął odcinając w locie głowe jednego z ghouli.
Offline
Pierwszy nalot powiódł się. Drugi także. Jednak zabijał mniej, niż przybywało umarłych na cmentarz. Przy trzecim podejściu chwyciła się go czwórka ghouli, dwa na jego torsie, dwa na skrzydłach. Uziemiły go swym ciężarem. Gryzły i drapały niemiłosiernie, szarpały jego pióra i ciało. Wokół nie było nikogo, kto mógłby pomóc, jedynie kolejni wrogowie. Sytuacja wyglądała dla Jungulara bardzo nieciekawie.
Offline
Pazury ghouli odbijały się od jego zaklętego płaszcza. Przebił leżącego na nim nieumarłego khutarem, poczym rapierem atakował najbliższych nieumarłych, próbując wyswobodzić skrzydła. Gdy mógł w miare się poruszać, odkopał następnego nieumarłego, poczym wstał i wskoczył na najbliższego nieumarłego, i wybił się do góry, wbijając go w ziemie. Skierował się do najbliższej rzeki, szukając po drodze wiadra, a najlepiej dwóch.
Offline
Stary Tom Grabarz wielokroć powtarzał Lukasowi przy kuflu cienkiego piwa: "Okradanie żywych jest jak igranie z ogniem, jak żonglerka pochodnią -trudne i ryzykowne! Rabowanie zmarłych jest za to jak podrzucanie zgaszonej świecy -bezpieczne i przyjemne!"
Lukas, z braku innego zajęcia, postanowił tedy sprawdzić ów teorię i dostosować się do rady.
Przybył na cmentarz, wesoły, z łopatą na ramieniu. Po przekroczeniu granic nekropoli zaprzestał gwizdania, wydobył też z zanadrza amulet chroniący przed urokiem -był mimo wszystko nieco przesądny.
Wybrął sobie jeden, świeży grób, po czym zaczął kopać. Ciało leżało płytko. Śmierdziało nie bardziej, niż ścieki w kanałach, w ktrórych chcąc nie chcąc złodziej musiał się czasem taplać.
Wreszcie, spracowany okrutnie, rozpoczął oględziny zdobyczy. Męszczyzna o zielonkawej twarzy ubrany był w strój podróżny, zginął pewnikiem w drodze, daleko od domu... Na jego palcu połyskiwał jednak, co prawda ubłocony, ale wciąż cenny, złoty pierścień! Władca Szczurów sięgnął doń śmiało. Nieboszczykowi nie był już potrzebny...
Jakież było jego zdziwienie, gdy nadgniła ręka poderwała się w górę, po czym szponiastymi palcami wczepiła się w jego przedramię...
Zaskoczenie szybko ustapiło miejsca przerażeniu. Chłopak szarpnął się, jednak uścisk stężałych zwłok był zbyt silny... Rąbnął budzacego się zombie w klatkę piersiową, po czym dźgnął go weń wydobytym z rękawa sztyletem. Bez skutku...
Offline
Miała zadanie i musiała je wykonać. Mimo strachu i wszelkich oporów powoli jako orzeł zblizała się do pola cmentarnego. Leciała(tak jej się wydawało) poza zasięgiem wzroku wszelakiej masy nieumarłych. Nawet jeśli ją wdzieli.. w końcu orła można pomylić z wroną. Tak przynajmniej próbowała się pocieszyć. Krążyła w kółko szukając wodza tej hordy, musiała go znaleźć, musiała zobaczyć czy potrafi korzystać z Laski, a jeśli tak jak dobrze nia włada. Im dłużej leciała tym bardziej była przerażona. Wszędzie żywe trupy, mnóstwo trupów, a wszystkie były wrogo nastawione... "Zefir, jak wyjdę z tego żywa..." pomyślała wciąż wzrokiem szukając umarlaka większego i potężniejszego od innych. Musiała znaleźć Laskę!
Offline
Sytuacja wyglądała przerażająco. Ireth nigdy jeszcze nie widziała takiego zbiorowiska truposzów. Do tego zdawali się stawać coraz inteligentniejsi! Szkielety ustawiały się w szyku i tworzyły małe oddziały po piętnaście. Ghoule łączyły się w małe grupki, by skuteczniej polować na żywych. Bitne zombie ustawiały się na obrzeżach armii, by blokować napastników przed dostaniem się dalej wgłąb pola cmentarnego. Zakonnicy nie mieli żadnych szans, by pokonać tych wszystkich niemartwych.
W końcu oczom polimorfki ukazał się dowódca. Był to szkielet, na głowie miał koronę z czarnego metalu i takież buty, okrywała go wymyślnie zdobiona szata nekromancka. Nie miała wątpliwości - to był lisz. W prawym ręku dzierżył Laskę Baala, lewą ręką rzucał co i rusz zaklęcia, obdarowując swych podwładnych nowym orężem bądź wskrzeszając kolejne sługi.
W pewnym momencie lisz zwrócił oczy wprost na Ireth. Jak on mógł dostrzec ją z takiej odległości? Uniósł Laskę Baala, która zalśniła magiczną mocą, po czym polimorfka usłyszała w głosie przerażający, zwielokrotniony, upiorny głos władcy umarłych:
- Precz, przepadnij!
Wbrew swej woli zawróciła. Odzyskała kontrolę nad sobą już grubo z dala od pola cmentarnego. Można stąd było dostrzec odcięty klasztor w Puszczy Pahwatów, coś się tam wyraźnie działo, widać było jasne błyski potężnej magii.
Offline
Polimorfka nie miała już czego szukać. Roztrzęsiona obejrzała sie za siebie, później na odcięty klasztor. Teraz wystarczyło zanieść te przerażające wieści kompanom, wieści o potędze wodza nieumarłych...
Offline
Wrócił z dwoma wiadrami wody. Leciał nad nieumarłymi na dość znaczniej wysokości. Nagle zauważył uciekającą Ireth. Starał się okreśłic skąd ucieka. I wtedy zauważył Go. Wygladającego an dowódcę, szkieleta z koroną na głwoie i dziwną laską w ręku. Nie wiele myslać pikował w strone tego szkieleta. Pierwszy nalot poświęcił na zrzucenie wody. W wiadro wił rapier by naelektryzować wodę, i tą naelektryzowaną wodę zrzucał na dowódcę. Gdy skończyła się woda znów zapikował by tymrazem zaatakować rapierem i khutarem.
Offline
Licz nie dość, że nie otrzymał obrażeń od elektryczności, to jeszcze obrócił ją przeciw Jungularowi. Potężny ładunek elektryczny przeszył jego ciało, tymczasowo paraliżując. Opadł bezwładnie na ziemię. Ghoule nie sprawdzały nawet, czy zginął - poczęły żywić się jego mięsem na ramionach, na łydkach, na plecach, nadgryzały nawet skrzydła. Jednak licz przerwał im ucztę.
- Dosyć! Posłuży nam za przynętę.
Ziemia zadrżała, po chwili pękła. Z pęknięcia wyłonił się kościany krzyż. Jungular został do niego przywiązany przywołanymi kolczastymi drutami. Dowódca umarłego legionu wycelował w niego Laskę Baala i wyszeptał nieznaną inkantację.
Po całym polu cmentarnym i jeszcze dalej rozległ się krzyk torturowanego Jungulara. Ból był nieludzki i nieprzerwany. Nawet zahartowany w bojach półanioł czuł się pod jego wpływem jak torturowane niemowlę, zupełnie na taki ból nieprzygotowane. Był zupełnie unieruchomiony, zupełnie bezbronny i zupełnie zdany na łaskę okrutnego, nieumarłego maga.
Offline
Nekromanta kryjąc się w ciemnościach przez całą tą bitwe uznał, że to najlepszy moment na interwncję. Sięgnął do plecaka i wyjął z niego niewielki flakonik z jakimś dziwnie świecącym srebrnym płynem, była to Jaskółka, eliksir życia sporządzony specjalnie dla niego przez pewnego wiedźmina. Wypił pół czarki po czym schował. Chwilowo na twarzy można było dostrzec jak żyły powiększają się, lecz trwało to tylko chwile.
Wyjął miecz z pochwy i zmierzał ku liczowi, tnąc wszystko co mu stanie na drodze, jęki pół anioła dodawały Mu sił. Dystans między nim a nieumarłym czarodziejem zmniejszał się. Walka nie sprawiała aż takiego problemu z pomocą eliksiru, lecz i tak była trudna. Nie zwracając uwagi na kilka ghuli i szkieletów biegł ile sił miał w nogach do Jungulara. Chwycił Go i próbował wydostać z tego przeklętego miejsca.
Offline
Wokół rozległ się okrutny śmiech licza. Najwidoczniej jego pułapka działała! Ghoule zaczęły szarpać ciało Nadina, tak jak uprzednio Jungulara, i znów zostały powstrzymane po chwili. Strzępy mięśni zwisały z ramion, torsu, łydek, nawet twarzy Nekromanty, jego szaty były całkiem zniszczone. Nadin wylądował na kolejnym krzyżu. Tym razem nie była to przynęta, acz swego rodzaju bateria, źródło many dla licza. Nadin, nie dość, że unieruchomiony, był pozbawiony możliwości rzucania zaklęć. Wszelka jego mana była natychmiast pochłaniana przez licza. Zdziałał więcej złego niż dobrego bezmyślną próbą ratowania Jungulara.
Offline
Piekielnica
Tymczasem drowka zawędrowała na pole cmentarne. Nie, nie w celu wygrzebywania zwłok z ziemi, bo te jej do szczęścia potrzebne nie były. Przez to całe oblęzenie dotarła tu- w samo centrum całego chaosu. Domyslała się co je wywołuje lecz nie wiele mogła teraz zrobic prócz walki.
Offline
Smoczy Sędzia
Na horyzoncie pojawiła się mała czarna plamka. Bardzo szybko się powiększała. Pół minuty później każdy mógł zauważyć lecącego na pole smoka. Potężny ryk wstrząsnął ziemią. Smok niemalże doleciał do pola. Wybrał sobie największe skupisko umarłych. Zaczął pikować. Z oszałamiającą prędkością zbilżał się do ziemi. Ci z umrałych, którym zostało nieco inteligencji, próbowali oddalić się od punktu, do którego leciał smok... Chwilę później cała grupa zajęła się smoczym ogniem. Niektórzy z nich krzyczeli, inni nie mogli z braku krtani, czy innych potrzebnych do krzyku organów. Na chwilę zapanował wyraźny obraz tego, co zwykło się określać mianem apokalipsy, czy armagoddonu... Płomienie większość grupy umarłych... Cisza... Trupy dogorewają... ŁUP!!! Kraght'nar wylądował w epicentrum płomieni, rozrzucając dookoła nieumarłych...
- To się nazywa wejście, co? - Ryknął. W oczach płoneła mu rządza mordu i zniszczenia. Zionął dookoła. Rozejrzał się. Wzrok stanął mu na kolejnej grupie umarlaków. Puścił się biegiem w ich stronę, a jego drogę poprzedzała rzeka płomieni...
Offline
Korzystając z zamieszania Sinem wylądował na uboczu, kowając sie za krzakami. - Idiota... - Wymamrotałą polimorfka, zsiadajac z syna i patrząc na wszystko z bezpiecznej odległości. Zmieniła sie w kota i rozejrzała uważnie. Czekałą na resztę i dogodny moment.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |