Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Saori nagle usłyszała dziwne stukanie, dobijające się z jednego z boksów. Rozejrzała się po stajni. Dźwięk dobiegał z bliska. Dziewczyna szepnęła kilka słów wierzchowcowi i poszła w kierunku stukotu. Zajrzała do boksu i zauważyła, że wiklak zdecydowanie cierpi. Trawiła go gorączka i piszczał z bólu. Saori jeszcze nie spotkała się z tym zwierzęciem... Słyszała o nim wile, jednak nie zajmowała się nim osobiście. Delikatnie położyła dłoń, na łbie wierzchowca. Ze zwierzęciem był na prawdę źle... Rozejrzała się w poszukiwaniu wiadra z czystą wodą. Jakieś stało pod ścianą. Pobiegła po nie, chwyciła w biegu jakąś w miarę czystą szmatkę i podbiegła z powrotem do zwierzęcia. Włożyła szmatkę do chłodnej wody i zrobiła mini okład na łeb zwierzęcia.
-Kochany... Wszystko będzie dobrze...- powiedziała bardzo cicho do wiklaka. Głaskała delikatnie jego łeb, rozglądając się w poszukiwaniu czegoś przydatnego.
-Proszę Pana. Ten wiklak ma chyba gorączkę. Czy są tutaj jakieś lekarstwa, abym mogła mu podać?- zawołała Sao.
Offline
Główny stajenny nawet nie podszedł. Stanął na środku stajni i podrapał sie pogłowie.
- Mieliśmy... ale po letargu niczego nie ma. A ten tam, co go pilnujesz... Zostaw, jak zdechnie, będzie miejsce na inne. - powiedział w zadumie.
Wikłak jakby rozumiejąc słowa stajennego pisnął przeciągle i żałośnie, a następnie złapał delikatnie w żuwaczki dłoń Sao. Zwierze bało się i okazywało to tak, jak potrafiło.
Offline
-Jak to niczego nie ma? Musi coś być. Cokolwiek. Nie można pozwolić mu umrzeć.- podniosła głos Saori. Martwiła się o zwierze. Dalej delikatnie gładziła jego łeb, jednak wystraszyła się, gdy złapał jej dłoń. Delikatnie próbowała ją uwolnić.
-Nie martw się kochany. Zaraz coś wymyślimy. Nie bój się.- ponownie rozejrzała się po stajni. Przecież musi tutaj coś być...
-Proszę pana, Nie możemy go tak zostawić. Te zwierzęta też mają swoje uczucia.- powiedziała bardzo stanowczo do stajennego. Była zdeterminowana. Zrobiłaby wszystko, aby tylko ocalić to zwierzę. Cały czas uspokajająco gładziła łeb i szyję wierzchowca.
Offline
Główny stajenny w końcu podszedł do boksu w którym leżał chory wikłak. Popatrzył, podrapał się po głowie, potem bo brodzie, a na koniec po tyłku, beknął i w końcu chrząknął.
- Nic z niego nie będzie. Tylko pasze i miejsce zmarnujemy. - powiedział z namysłem - Trzeba go ubić, przerobimy go na pasze dla arabaali i będzie po krzyku.
Klepnął Sao w plecy tak mocno, ze dziewczynie na chwile zabrakło tchu. Przez sekundę myślała, ze ten bydlak uderzył ją jakąś maczuga.
- Ty to zrobisz czy ja mam iść po topór? - zapytał obcesowo.
Offline
"Nie ma to jak kultura" pomyślała i westchnęła cicho. Jednak gdy usłyszała, że stajenny chce ubić wikłaka zamarła na chwilę. Następnie poczuła mocne uderzenie w plecy. Odwróciła się aby zobaczyć co to było, jednak stajenny nie trzymał niczego w ręku. Musiała to być jego dłoń.
-Nie możemy go zabić. On na pewno wyzdrowieje i będzie najlepszym wierzchowcem w naszej stajni. Proszę, niech Pan da mu szansę. Błagam, nie zabijajmy go.- spojrzała w czarne ślepia wierzchowca i dojrzałą w nich bardzo wiele bólu i cierpienia.
-Proszę, niech Pan okaże choć trochę uczucia... i pomoże mu.- powiedziała cicho i błagalnie. Nie mogła znieść widoku tego biednego zwierzęcia... Zbyt cierpi, tym bardziej, ze zdaje sobie sprawę, że może zaraz zostać zabite...
Offline
Stajenny westchnął najwyraźniej zrezygnowany i odszedł w poszukiwaniu topora, pod nosem mrucząc coś o nadwrażliwości i o tym, że baba to się do niczego nie nadaje. Gdy tylko zniknął, wikłak ponowił swoje kwilenia. Saori wyraźnie widziała jego przerażenie. Próbował nawet niemrawo ruszać skrzydłami jakby chciał się stąd wydostać i wylecieć.
Offline
Saori westchnęła zrezygnowana. Już chciała odpuścić, kiedy wpadła na genialny pomysł. W sumie to był bardzo niebezpieczny... Jej zdaniem. Rozejrzała się czy aby nikt nie patrzy i cicho otworzyła na oścież boks.
-No już uciekaj. Może poradzisz sobie na wolności.- szeptem ponagliła wikłała Sao. Miała nadzieję, że wikłak ucieknie i jakoś da sobie radę na wolności. Ostatni raz klepnęła go pieszczotliwie w pysk i spojrzała w ślepia, ponaglając go i odeszła do konia z którym wcześniej "rozmawiała". Cały czas niepewnie spoglądała w stronę wikłaka.
Offline
Wikłak wyszedł z boksu słaniając się na swoich sześciu odnóżach. Był przestraszony i chory, a nader wszystko ie podobał mu się głos głównego stajennego.
Zwierze, trenowane do posłuszeństwa, instynktownie ruszyło w stronę anielicy, piszcząc i machają bezładnie skrzydłami. Było zdeterminowane i choć jego owadzi pysk nie mógł tego dobrze odwzorować, wyrażał to całym sobą, każdym ruchem i dźwiękiem.
Gdy już udało mu się pokonać odległość dzielącą go od Sao, padł przy niej i długim, cienkim, rurkowatym jęzorem chwycił ją za stopę, tuż pod kostką.
Offline
Saori zmarszczyła brwi. Źle będzie jeżeli ja przyłapią. Rozejrzała się po stajni w poszukiwaniu jakichś drzwi. Nic nie mogła znaleźć. Nie mogła cały czas przenosić wierzchowca, gdyż mógłby tego nie wytrzymać. Musiała jednak zaryzykować.
-Chodź, musimy jakoś się stąd wydostać.- powiedziała cicho do wikłaka. Jeszcze raz spojrzała na tyły stajni.
-Wiesz może czy jest tu jakieś tylne wyjście?- spytała zwierze, patrząc w jego ślepia. Tylne wyjście, to ich jedyna szansa. Tak myślała...
Offline
Wikłak to wikłak, nie umiał zrozumieć pytania, a tym bardziej odpowiedzieć. Pisnął tylko znów, żałośnie i schował swój ozór z powrotem. Wielkie, nie okryte powiekami ślepia patrzyły na stajenną z typowym dla udomowionych zwierząt zaufaniem i prośbą o pomoc.
Właśnie w tej chwili powrócił główny stajenny, niósł ze sobą wielki topór...
- Ciach, ciach - nucił wesoło warząc go w dłoni - Ciach, ciach i po bólu...
Offline
Saori spojrzała przerażona na stajennego. W głowie powoli przestawiały się trybiki. Co powinna zrobić? W ostatniej chwili zauważyła stóg siana. Miała nadzieję, ze stajenny jej jeszcze nie widzi. Popchnęła wikłaka w oddalony, w miarę duży, stóg starego siana, którego jeszcze nie zdążyła wynieść. Wepchnęła go do środka.
-Teraz siedź cicho, jeżeli ci życie miłe.- powiedziała cicho do zwierzęcia. Pogłaskała je jeszcze pieszczotliwie po łbie i przykryła resztą siana.
-Bądź cicho, proszę.- powiedziała jeszcze na odchodnym. Wróciła na swoje miejsce. Stajenny był coraz bliżej. Spojrzała w jego kierunku spokojna, modląc eis w duchu, aby wikłak siedział cicho. Spojrzała kątem oka na boks wierzchowca. Zawiasy były powyrywane, więc wydawałoby się, że zwierzę samo uciekła. Teraz zależało wszystko od tego czy wikłak będzie cicho. Kiedy stajenny pójdzie na przerwę, postara się jakoś wyprowadzić wierzchowca ze stajni.
Offline
Stajenny zobaczył pusty boks i kiepsko udającą niewiedzę dziewuchę. Uśmiechnął się tylko i rzucił topór na ziemię.
- Nie jesteś taka cwana jak Ci się wydaje. – powiedział uprzejmie – Ale jak chcesz to proszę, jest twój. Tylko niech mi tu miejsca nie zajmuje… karmić możesz go z zakonnych zapasów, ale nie przesadzaj! – dodał poprawiając pas od spodni. Od jakiegoś czasu ciągle miał nadkwasoty, zgagi i jego brzuch rósł niepokojąco szybko, a do tego ta krwawa sraczka dziś rano… No ale, nie czas było o tym myśleć. Właśnie łamał prawo i wolał to załatwić w miarę szybko. – Rozumiemy się? Jak tak, ja teraz pójdę wypisać akt uboju…
Offline
Saori ucieszyła się w duchu. Włożyła rękę we włosy jak to miała w zwyczaju gdy się denerwowała.
-Przepraszam.- powiedziała cicho, następnie dodała z większym już entuzjazmem.
-Na prawdę mogę go zatrzymać? Dziękuję.- uśmiechnęła się nieśmiało do stajennego.
-A czy... Czy mogłabym na razie umieścić go w boksie, dopóki nie przybędzie żaden nowy wierzchowiec?- na prawdę się cieszyła, że wiklak nie zostanie zabity.
Jak najbardziej się rozumiemy- uśmiechnęła się teraz już zupełnie szczerze do mężczyzny. Chyba nawet go polubiła.
Ostatnio edytowany przez Saori (2010-03-26 20:45:50)
Offline
Mężczyzna nachmurzył się nieco i popatrzył na Saori groźnie, po czym westchnął ciężko.
-No niech Ci będzie. Ale wiedz, że to długo nie potrwa. Więc lepiej wymyśl coś prędko.- odszedł ciężkim krokiem w stronę biura na końcu stajni, wyraźnie wątpiąc w słuszność swojego czynu.
Za plecami Saori rozległ się cichy pisk dobiegający ze stogu starego siana.
Offline
Saori nagle rozpromieniła się całkowicie.
-Dziękuję Panu bardzo serdecznie.- powiedziała na tyle głośno, aby stajenny ją usłyszał. Podbiegła do stogu siana i szybko wyciągnęła z niego wiklaka.
-No widzisz? Jednak będziesz żył.- powiedziała wesoło i odprowadziła go do boksu. Wymieniła mu stare siano na nowe i nalała świeżej wody.
-Teraz musisz dużo jeść, aby wyzdrowieć.- wesoła poklepała wierzchowca po szyi.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |