Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Nieopodal koszar znajduje się duży namiot, swoją konstrukcją przypominający te cyrkowe. Jednak nie jest on kolorowy, a odgłosy z niego się wydobywające już na pewno nie są dźwiękami szczęścia i radości. Cały na miot jest kremowo biały, jednak na jego ścianach widać liczne ślady błota. Nad wyrwą w materiale służącą najwidoczniej za drzwi widnieją dwie stosunkowo duże flagi przyczepione do namiotu. Na płótnie smaganym przez wiatr widać symbol czerwonego krzyża. W miarę zbliżania się do namiotu powietrze coraz mocniej gęstnieje. I zaczynają w nim grać przeróżne wonie - Krwi, zgnilizny, medykamentów, potu. I śmierci. Ten ostatni odór jest najgorszy. Jeszcze bez wejścia do środka, każda istota wie, że przynajmniej połowę z tych którzy są w środku nie uda się odratować. Jednak obraz który się zastaje w środku jest gorszy niż nie jeden mógłby oczekiwać. Totalna anarchia i dziki wyścig ze śmiercią. W około na polowych łóżkach, a nawet na ziemi leżą poharatani ludzie, elfy, krasnoludy....wszystkie rasy. Byli tacy, co nie mieli jednej kończyny...Byli tacy, którzy nie mieli połowy ciała...byli tacy, z których tętnic sikłay fontanny krwi...Byli tacy, którym z torsów dosłownie wylewały się flaki. A wszędzie śmierdziało tą potworną śmiercią, bólem i agonią. Lekarze i magicy miotali się jak szaleni, jednak oni wiedzieli, że nie zdołają pomóc wszystkim, starali się więc dobierać te przypadki, które miały najwięcej szans na przeżycie. Tutaj pole magiczne było mocno nasilone, pozwalało to magom używać więcej mocy. Jednak to i tak było za mało. Narkotyków przeciwbólowych starczało może dla jednej czwartej potrzebnych, a leków było jeszcze mniej. Nikt już tutaj nawet nie marzył o sterylnosci...Wszędzie rozdzierały się krzyki cierpiących żołnierzy i wołania zdesperowanych lekarzy. A walki z chaosem nie miały się ku końcowi.
(Posady do obsadzenia:
+2 osoby przynoszące rannych z fortu zewnętrznego [75 dukatów/miesięcznie]
Chętni niech piszą do mnie na gg)
Offline
Było tu naprawdę dużo pracy, a jeszcze więcej cierpienia innych. Niektóre cierpienia były zasłużone, stwierdził Angirah, zmieniając przywiązany do ogona sporą chustę żeby nie powiedzieć szmatę. Owa chusta służyła do tamowania krwii pacjenta znajdującego się nieco dalej od tych którymi właśnie się zajmował.
Jego wcześniej biała szata lekarza była zakrwawiona w chaotyczny wzór. Możnaby z tych plam wróżyć.
Sługa słońca był naprawe osobliwym lekarzem. Łuski, ogon, skrzydła. Zapewne każdy marzył o takiej pielęgniarce. Był jednak precyzyjny i zręczny za co bardzo ceniony. Z racji niebytu lepszych lekarzy w okoicy został tu przydzielony. Jego umiejętoności były na przystępnym poziomie. Miał jeden problem. Nigdy nie potrafi wyleczyć siebie. Bo przecież nie było ksiąg o anatomii pół hetrasi pół smoków. To było nieważne, bo nie przyszedł tu kurować siebie ale ratować życie innym. Czy zasłużenie czy nie, też było nieważne. Miał teraz chwilę wytchnienia, bo nawała pracy nieco ustała. Była to prawdopodobnie cisza przed burzą, krwawa wizja.
Ostatnio edytowany przez Angirah (2009-02-21 21:08:09)
Offline
Shaan przyszedł trzymając na rękach kogoś kto wygląda jak człowiek. Lekka panika ogarnęła Shaana od stóp do szpiczastych uszu. Położył tego "kogoś" Na łóżku i natychmiast wymamrotał - Jest nieprzytomny wyrwałem go z rąk wampirowi, czy to jego robota ? -
Offline
Owy wampir wmaszerował z pełnym oburzenia wyrazem twarzy.
- Jeszcze raz, ty rasistowski padalcu, uznasz że gdy wampir trzyma rannego człowieka to rany to jego sprawka, skończysz jako pożywka dla robaków! - warknął Khitan i szybkim krokiem wybiegł z namiotu, kierując się na linię frontu...
Offline
Mieszkaniec stolicy
Smenciciel otworzył powoli oczy. Nawet tak niewielki wysiłek spowodował u niego falę bólu. Kątem oka zobaczył elfa i innego mężczyznę. Kłócili się. Smenciciel z trudem uśmiechnął się.
- Dziękuje- wyszeptał- I sprowadźcie proszę kogoś kto mnie szybko postawi na nogi i pozwoli na uczestnictwo w bitwie.- Dodał i opadł z sił. Nie miał już siły nic zrobić, choć zachował przytomność.
Offline
Shaan przestał patrzeć ponuro na wampira w obawie że go ugryzię. Zobaczył że coś co przypominało człowieka wstało i prosi go o sprowadzenie kogoś obeznanego w medycynie. - Zaraz kogoś znajdę, poczekaj tu chwilę. - Odrzekł Shaan po czym wyszedł ze szpitalu.
Ostatnio edytowany przez Shaan (2009-02-24 20:54:53)
Offline
Mieszkaniec stolicy
(Nie wstałem, drogi Shaanie, a jedynie otworzyłem oczy.)
Smenciciel skinął głową i przymknął oczy. W duchu jednak się uśmiechnął. Nie zginie, skoro ma takich towarzyszy broni.
Offline
Dla Angiraha coś zacuchniało czysto krwistym smokiem. Dlaczego to musiał być właśnie ranny smok? Los jak zwykle okrutnym był dla adepta słońca. Jego zadaniem jednak było pomagać tu wszystkim, którzy tej pomocy potrzebują. Podszedł więc do miejsca, gdzie przebywał Smenciciel i od razu rzuciło mu się w oczy kiepsko wyglądające kolano.
-Witam. Jestem Angirah mag sło... Od dziś twoja osobista pielęgniarka. Wiem, że marzeń twych szczytem było trafienie akurat na mnie.- uśmiechnął się szyderczo.
-Dobrze, że przybyłeś tu jeszcze w jednym kawałku. Następnym razem też tak zrób, bo ciężkich czy niemożliwych przypadków mam już dosyć. Jeśli jesteś w stanie, to powiedz co ci dokładnie dolega.
Oczekując na odpowiedź ścisnął talizman kasty nieba, pobudzając swoją moc magiczną. Drugą łapę zawiesił kilka calów nad klatką piersiową rannego. Złote światło zaczęło wydobywać się z pazurzastej łapy i oplątywało Smenciciela. Dzięki temu mógł poczuć kojące ciepło wiosennego słońca, co sprawiało poprawę samopoczucia oraz poziom szczęścia.
-Teraz powinno być lepiej. Łatwiej będzie ci mówić, jeśliś zbyt zmęczony był.
Czekając na dokładny opis zranień, przyjrzał się kolanu. Mizerny opatrunek na nim, był przemoczony od krwi i nieco zaropiały. Ogonem swoim sięgnął po odległy czysty bandaż i jakąś fiolkę z niebieskim, bulgoczącym płynem.
Ostatnio edytowany przez Angirah (2009-03-01 14:11:44)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Mam strzaskane kolano i dostałem obuszkiem w plecy. Chyba uszkodziło mi to kręgosłup, gdyż straciłem czucie w nogach i częściowo w rękach. I jeszcze niewielka rana na głowie. Wyleczysz to bracie?- Odparł nieco przeciągając sylaby Smok. Powiedział "bracie", widząc wyraźne smocze korzenie lekarza. Potem uśmiechnął się kącikiem ust, czując ciepło.
(no to mnie wyleczyli... Mogę się sam wykurować? nie znoszę bezczynności)
Ostatnio edytowany przez Smenciciel (2009-03-04 16:23:15)
Offline
Na dźwięk słowa "bracie" Angirah dziwnie się poczuł. Nigdy jeszcze nie usłyszał czegoś tak przyjaznego od żadnego ze smoków. Widocznie źle ocenił na początku Smenciciela, ale chyba mało go to obchodziło, nie tylko z powodu okoliczności. Zachował to dla siebie.
-No dobrze. Zaufam ci i zajmę się dolegliwościami twoimi bez szczegółowego przebadania. Wpierw zajmę się raną na głowie by krwawienie zażegnać i mieć jeden problem z głowy mej.- wziął od ogona fiolkę i zakropił mu zranienie na głowie.
-To nie boli wcale. Nie boli. Zapamiętaj- starał się psychologicznie uspokoić smoka. Ale tak naprawdę nie miało to nic boleć i tak też pewnie było. Teraz uwiązał tylko czysty opatrunek, zrobił kilka drobnych poprawek, bo nikt nie jest doskonały i buala. Głowa była już w drodze do zagojenia. Spojrzał na kolano.
-Jest kiepsko. Potrzebne będzie dłubanie w nim. Odwrotu nie ma. Ale to później. Teraz twoje czucie i groźba kręgosłupa uszkodzenia. Chodźcie mi pomóc.- zawołał dwóch pomocników.
-Obwiążcie go tym- podał pomocnikom wstęgę. Gdy już go opleciono. Sługa słońca chwycił koniec wstążki i tchnął w nią cząstkę mocy słońca. Powinna ona rozluźnić spięte nerwy i mięśnie przez co wydłuży je, dlatego istniała szansa połączenia się nerwów kręgosłupa. Było widać jak wstęga jakby powoli zatracała swoją materialną postać a przechodziła w złoty powyginany strumień światła.
-Powiedz Smencicielu, jeśli wrócone zostało ci czucie.
Ostatnio edytowany przez Angirah (2009-03-04 17:08:20)
Offline
Mieszkaniec stolicy
Smenciciel wydał z siebie niehamowany okrzyk radości. Stopniowo zaczynał odzyskiwać czucie. Z paraliżu pozostało tylko odrętwienie, a i to powoli mijało. I w głowie tak nie huczało. Miał ochotę uściskać medyka, lecz powstrzymał się.
-Dziękuje Bracie. Niemal przeszło. Tylko ten ból w kolanie rozum mi mąci. Ale nie aż tak.- Smenciciel ułożył się wygodniej, i na próbę poruszał rękami. Efekt był zadowalający, co można było wyczytać z jego miny.- Jak tak dalej pójdzie, to najwyżej pojutrze wrócę na pole bitwy- dodał do siebie
Offline
-Zaczekaj jeszcze. Nie ruszaj się zbyt gwałtownie. Trzeba zaklęcie utrzymać jeszcze pełną godzinę. Jak skończę, to nadal gwałtownych nie wykonuj ruchów.- Powiedział zdecydowanym tonem Angirah. Cieszył się niezmiernie, że Smenciciel tak szybko odzyskał czucie. Miał teraz jeszcze tylko wolny ogon, dlatego zręcznie sięgnął nim po jakieś płótno i otrzeć krew z jednego z pomocników. Później sięgnął tą długą kończyną po dzban z wodą i podał smokowi. Energia słońca miała wspaniałe właściwości ale potrafiła jeszcze wspanialej wysuszać.
-Pij śmiało. Czysta jest, nawet jak na tak... zafajdane miejsce. Zaraz zrobimy coś z twym kolanem. Wpierw muszę ci powiedzieć, że do pełni sił wrócisz dopiero za pięć dni, chyba że regeneracją silną się cechujesz. Wtedy to jak powiedziałeś, możesz wrócić do walki pojutrze.-
Gdy godzina minęła i wstęga przestała już buzować złotym światłem, Angirah zyskał wolne ręce.
Skupił się teraz na kolanie Smenciciela. Było pogruchotane, strzaskane, potłuczone... Można by tak w nieskończoność. Jaszczur wziął do łap wyparzone zakrzywione narzędzie i rzekł:
-Ból będzie trwał jakieś pięć sekund. Zapamiętasz ten czas dobrze. To będzie najdłuższe pięć sekund w twoim życiu.- Wbił się nim w kolano, obiema łapami zręcznie manipulował by poprzestawiać chrzęści, kości i stawy.
Były to tylko delikatne, ale znaczące korekcje. Gdy zakończyło się nieprzyjemne drążenie kolana, sługa słońca otarł krew i założył solidny opatrunek.
-A teraz leż i odpoczywaj.
Offline
Mieszkaniec stolicy
- Cechuję się szybszą regeneracją bracie- mruknął Smenciciel, gdy wychylił wodę- Jak niemal każdy smok- dodał i poczekał. Angirah po niemiłosiernie długim czasie skończył kurację światłem. Potem bąknął coś o bólu, czym szczególnie Smenciciel się nie przejął. Był w końcu zaprawionym w boju żołnierzem. Jednak tego, co stało się później nie mógł przewidzieć. Przez jego ciało przeszedł paraliżujący ból. Smok zacisnął zęby, aż zgrzytnęły, zamknął w uścisku przypominającym imadło krawędź łóżka i wygiął się w pałąk. Wytrzymał tak chwilę, która mu się wydawała wiecznością. Potem jednak ból minął, a Smenciciel opadł na łóżko ciężko dysząc.
Offline
I tak mijał czas. Jak zwykle szybko. Jak zwykle jak dla kogo szybko. Ludzie żyją krótko, smoki dłużej... zdecydowanie. Chyba, że ktoś im pomoże ukrócić życie. To jednak nie takie proste. Mijały godziny, a Angirah krzątał się trochę po szpitalu polowym pomagając zagoić lekkie zranienia ofiar. Co jakiś czas wynosił z pomieszczenia wiadra krwi. Zazwyczaj była ona brudna, skażona. Dla urozmaicenia mag słońca nucił sobie niskim tonem melodię, która wpadła mu w ucho. Powtarzał tę czynność tak wiele razy, że jeszcze więcej pacjentów zaczęło mu na to zwracać uwagę. Oprócz wcześniejszych urazów, teraz dostali jeszcze migreny. Nucenie przerwała pewna kobieta, która wrzasnęła na Angiraha aby się w końcu zamknął.
Tak też uczynił
Jaszczur, gdy co jakiś czas używał magii słońca na poszkodowanych, doszedł do Smenciciela.
-Ty jeszcze tu jesteś?- zapytał bardzo zdziwiony.
-Nic dolegać powinno ci, tak sądzę. Rany twe zasklepione, lecz oszczędzaj się jeszcze trochę.
Offline
Mieszkaniec stolicy
-Dzięki za pomoc, bracie- Odparł uradowany Smenciciel, kładąc dłoń na ramieniu Angiraha- a oszczędzałem się tutaj. Idę na pole bitwy!- Rzucił, porwał miecz i już go nie było
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |