Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Łydka piekielnie go zapiekła. Wyraźnie czuł jak harpia rozcina mu skórę na łydce. Choć ból był przerażający jakoś utrzymał się na nogach. W takiej chwili żałował, że skończyły mu się strzały. Chciał jak najszybciej zakończyć życie tej harpii. Zrobił kilka kuśtyków do tyłu gotowy znów zaatakować harpię. Harpia zaatakowała prosto na niego uskoczył w bok. Spadł na bok i kilka metrów prze szorował bokiem po ziemi. Wstał na klęczki i rzucił sztyletem prosto w poczwarę. Nie miał wyboru i nie chciał nadwyrężać nogi. Miał nadzieję, że sztylet dojdzie celu.
Offline
Czując wbijające się w ramię pazury, wydała z siebie paskudny dźwięk. Było to coś miedzy ludzkim krzykiem a rykiem wielkiego kota. Ryk śnieżnego kota był bardziej zbliżony do ryku pantery, niż lwa, co sprawiało, ze ten okropny, nieludzki wrzask brzmiał jeszcze gorzej. Ponieważ byłą w połowie przemiany między kocicą, a człowiekiem, zwyczajnie wykorzystała wściekłość próbując chwycić łapą harpię, wbijającą sie w jej ramię i przegryźć gardło stwora. Liczyła, że jej przemiana objęła szczęki wystarczająco, by mogła wbić wielkie kocie kły w gardło potwora. Widok na wpół ludzkiego czegoś, czym była polimorfka w połowie przemiany miedzy człowiekiem i zwierzęciem, sięgające w kierunku półptaka, musiał być okropny.
Offline
Od paru dosłownie chwil, nimfa kryła się w krzakach. Gdy tylko, dochodząc do miejsca zwanego punktem widokowym, spostrzegła latające tuż nad ziemią okropne stworzenia, w postaci wielkich, szponiastych ptaków, dała nura w krzaki. Widziała walczących zakonników, którzy bronili się przeróżnymi sposobami, chcąc przegnać te ptaszyska skąd przyleciały. Oceniała sytuację. W jednej chwili Lejs padł tuż koło niej i przeturlał się po śniegu. Błyskawicznie odwróciła głowę w drugą stronę, pełna złych przeczuć. A jakże. Wściekła harpia leciała wprost na niego. Maud wyciągnęła rękę po sztylet. Chwyciła za rękojeść i wysunęła rękę w przodu, chcąc zranić ptaka, albo przynajmniej, odeprzeć atak. Harpia skręciła nieco w bok i zahaczyła się zaledwie koniec sztyletu, nadając lekką, ale widocznie trochę bolesną ranę. Zatrzepotała wielkimi skrzydłami, a Maud miała nadzieję, że przez ten czas Lejs zdoła się podnieść. Nim się obejrzała, jego sztylet przecinał już powietrze ze świstem.
Ostatnio edytowany przez Maud (2008-03-14 19:58:53)
Offline
Najpierw z nikąd pojawiła sie rana. Dla tego stworzenia to było zbyt zadziwiające, aby nie zareagować. Kiedy w jej ślepiach zabłysła imitacja zrozumienia w jej cielsko wbił sie sztylet. Maud osiągnęła swój cel. Rana Lejsa nie była śmiertelna, jednak potwornie paliła. Niestety istniało poważne zagrożenie zakażenia, ale nie tym teraz martwił się wojownik. Harpia kilka chwil temu ogłuszona przez Ekenę własnie wracała do gry. Cielsko podniosło się z ziemi i skierowało do polimorfki zajętej jej przyjaciółką. Ekena nie mogła jej zobaczyć gdyż jej przeciwniczka chwilowo próbowała rozorać jej twarz swoimi szponami... Za bardzo była przywiązana do życia by przestraszyć się pół człowieka, pół kota i jej nieudolnych ataków.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Harpia coraz bardziej zbliżała się do leżącego Irit'a. Młody elf próbował złapać miecz jednak nie potrafił się wyciągnąć na taką odległość. Jedyne o czym myślał młody elfik to czy ktoś mu pomoże i miał nadzieje że ktoś go uratuje z pod pazura harpii.
Offline
W trakcie walki bez sztylet czuł się jak bez nogi lub ręki. Lejsu jak najszybciej mógł - czyli na ile pozwalała mu zraniona noga - zbliżył się do harpii, w której ciele tkwił jego sztylet. Chwycił za jego rękojeść i wyciągnął po czym nie patrząc czy ona żyje czy nie żyje, nie zdawał sobie nawet sprawy czy ona ciągle się unosi czy leży martwa na ziemi, wiedział tylko, że ją atakuje zaczął dźgać ją swoim sztyletem po całym cielsku. Zaprzestał po jakimś czasie i padł wyczerpany na ziemię miał nadzieje, że ta harpia nie sprawi mu już problemów. Jego łydka bardzo nie przyjemnie go piekła - miał nadzieje, że to nie było nic poważnego.
Offline
Mieszkaniec stolicy
Przy szumie wiatru anielica wylądowała obok przyjaciół wzniecając wokół siebie tumany piasku. Dobyła miecza i przyjęła postawę obronną spokojnie oceniając sytuację. Stanęła tyłem do Lejsu i powoli cofała się w jego kierunku gotowa rozpłatać wszystko, co się napatoczy. Na szczęście potwory były najwyraźniej zajęte w innym miejscu, toteż schowała miecz do ciemnobrązowej pochwy i skupiła się na leżącym zakonniku. Rana nie wydawała się śmiertelna, ale na tyle poważna by się od razu nią zająć. Wyciągnęła z sakwy kilka liści wonnej rośliny z ogrodu druida i przyłożyła je do rany. Po kilku chwilach odjęła je i mając nadzieję, że Lejsu jest wytrzymały- przywołała nad palcem wskazującym prawej ręki mały płomień, którym przypaliła ranę zasklepiając ją.
Offline
Nimfa rzuciła się wręcz na harpię, nie wiedząc czy ta jest jeszcze żywa, czy już nie, ale chcąc zapobiec jej ewentualnym kolejnym, niespodziewanym atakom. Cięła sztyletem z niespotykaną w niej złością. Harpie, nieznane jej dotąd, od razu wywołały pewne obrzydzenie. Z reguły żyła w zgodzie ze zwierzętami, ale tych nie można było tak nazwać. Wściekłe, obrzydliwe i wredne ptaszyska, atakujące co się tylko dało ze swymi szponami. O, zasługiwały na to.
Maud wyprostowała zgięte kolana i odłożyła sztylet. Ujrzała stojącą do niej tyłem postać i wręcz wbiła w nią swój wzrok. Była znajoma. Zmrużyła oczy, próbując sobie przypomnieć. Nie, chyba się pomyliła. Jeszcze raz rzuciła okiem w tę stronę i postanowiła na razie poczekać z tym. Z dala dobiegały różne dziwne odgłosy, a właściwie wrzaski, wydawane z pewnością przez harpie.
- Hej, ty ptaszysko bezmózgowe! Skrzacie obrzydliwy! No chodź tutaj jeśli jesteś taki chętny! No dalej! - wołała z pasją, wymachując swym sztyletem i przybierając obronną pozycję i przygotowując się do wściekłego ataku.
Offline
Wiosna starła ślady bitwy, pozostało tylko niełe wspomnienie i kilka blizn, nic groźnego. Punkt widokowy znów odwiedzały zakochane pary i zamyśleni zakonnicy. Malownicze to było miejsce gdzie wszystko jakoś zmuszało do zachwytu i uspokojenia się.
Tego włąśnie potrzebował Mangel, rozsiadł sie pod jednym z drzew nieopodal i obserwował ten spokuj i szkielety harpi suszące się na słońcu...
Offline
Rana, którą tu odniósł Lejsu już w ogóle nie dawał o sobie znać dzięki skutecznej pomocy Demento. Ostatnie wspomnienia z tego miejsca nie były najlepsze, Lejsu wracał tu bez oporu. Lejsu podszedł do barierki oparł się o nią łokciami i spoglądał hen przed siebie.W takiej sytuacji mógł rozmyślać bez problemów - piękny widok i pogoda. Swobodnie pogrążył się w rozmyślaniach.
Offline
W końcu zrobiło się cieplej. Polimorfka długimi krokami przemierzała ścieżkę na osławiony punkt widokowy. Za nią natomiast radośnie kicał młody ryś. Dziewczyna zatrymala się na chwile i gwizdnęła cicho. Kocie niemalże natychmiast oderwało się od dotychczasowego zajęcia, czyli wąchania jakiegoś spruchniałego pieńka i podbiegło do Ireth. Uśmiechnęła sie pod nosem, ukucnęłą i podniosła rysia na wysokość swojej twarzy. -Aviv, damy jej popalić co? -uśmiechnęła się wrednia, podrapała kota po łepku i dalej ruszyła przed siebie.
Offline
Piekielnica
Drowka ruszyła na punkt widokowy. W końcu robiło sie cieplej, a choc ostatnim razem by tam zamarzła pod zawalinami sniegu teraz jej to nie groziło. Weszła pewnie na szczyt i gdy zauważyła znajome twarze pomachała do postaci na górze.
-Hej! co wy tu robicie?
Zagadała wesoło
Offline
-A nic ciekawego! - odpowiedział jej Lejsu - Ja zażywam początku ładnej pogody. - powiedziawszy to zatoczył ręką krąg nad głową.
Podszedł o Silver. Dla niego dobrze sie składało, że ona tutaj przyszła.
-Słuchaj Silver mam do ciebie sprawę. Z tego co słyszałem to Ty jesteś tu jedną z lepiej znających się na magii osobach. I właśnie mam pytanie odnośnie magii, a raczej tak mi się wydaje. Więc czy nie sprawi Ci problemu jak zadam Ci jedno pytanie bo mam właściwie mały problem.
Offline
Ireth widząc pozostałych zakonników mimowolnie lekko sie uśmiechnęła. Ale nie była tu w celach tylko rekreacyjnych. Mogło to dziwnie wyglądać, ale polimorfka starannie obchodziła, badała, oglądała każde większe drzewo w tym miejscu. W końcu zatrzymała sie pod niemałym dębem i usmiechnęła się z satysfakcją. -Nada się. -przemieniła się w czarnego orła i podleciała na jedną z gałęzi. Była ona dosyć gruba by utrzymac człowieka, ale też znajdowała się dość wysoko. Ireth z powrotem zmieniła się człowieka, oparła się o pień i spojrzała w dół, prosto na ścieżkę. -Idealnie -mruknęła patrząc jak Aviv kręci sie na dole. Teraz wystraczyło tylko poczynić odpowiednie przygotowania. Polimorfka przewiązała gałąź, na której siedziała liną, którą wzięła ze sobą z ptaszarni. Drugi koniec zaś zrzuciła na ziemię. Sama chwile pozostała jeszcze w górze, jednak po chwili znów zmieniła się w orła i poleciała w stronę ptaszarni. Ryś został przy linie.
Po dłuższym czasie w oddali znów pojawiła się sylwetka polimorfki. Raźnym krokiem szła przed siebie niosąc na plecach jakiś spory wór. Podeszła do rysia z uśmiechem. -Dobra robora Av. -uśmiechnęła się i przewiązała worek liną. Zmieniła się w orła, wleciała na tą samą gałąź co wcześniej i wciągnęła do góry wór, który w rzeczywistości był sporą płachtą związaną tak by służyła jako worek. Dziewczyna uśmiechnęła się i zaczęła starannie podwieszać płachtę łącznie z zawartością na gałęziach. Po dłuższym czasie zeskoczyła i przeciągnęła się pod drzewem. -Gotowe. -na jej twarzy wykwitł wredny uśmiech. -Tylko byle by się udało. Podniosła koniec liny i podciągnęła go do siąsiednich zarośli.
Offline
Biała klacz w pełnym galopie wparowała na teren Punktu Widokowego. Zwolniła i po chwili zaczęła kłusem, a następnie stępem robić spore kółka. Wolała rozchodzić mięśnie po długim cwale. Koniec końców zakwasy nie są przyjemnym doznaniem. Obejrzała się, szukając wzrokiem pewnego charakterystycznego wilka.
Offline
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |