Całe forum Zakonu Światła podlega ochronie praw autorskich! Wszystkie prawa zastrzeżone! / All rights reserved!
Jesteś nowy/a/e? ABC Zakonu! - kliknij a wiele zrozumiesz!
Aktualnie odbywa się EVENT! Początek w TYM MIEJSCU! Każdy chętny jest proszony o napisanie tam posta który informuje o przybyciu postaci.
Zarząd przypomina o powszechnym obowiązku wypełnienia zakładki "Komunikatory" w profilu. Nie wywiązanie się może wiązać się z przykrymi konsekwencjami, oraz utrudnieniami w grze.
Wątek Zamknięty
Bogowie są niczym
Dochodził już wieczór, gdy Upadły odziany w swoją starą szatę zjawił się na skraju Terenów Łownych. Miał nadzieję że po sąsiednim lesie będą przechadzać się jakieś elfy czy nawet anioły... Wystarczyłby w zupełności człowiek... Ale i tak miał nadzieję trafić na anioła... Jednego z tych którzy przybyli od bogów...
Arghez poprawiwszy wszystkie swoje bronie ruszył do sąsiedniego lasu.
Offline
Pośród gęsto porośniętych krzewów, ciężko było odnaleźć jakąkolwiek drogę. Wysokie drzewa i ich rozłożyste korony utrudniały widoczność. Dla upadłego nie stanowiło to problemu. Był wszakże przyzwyczajony do ciemności i z pewnością widział lepiej, niż przeciętny anioł.
Z góry dochodził tylko odgłos deszczu, a i co jakiś czas liście uginały się pod ciężarem wody. Na dole jednak było sucho.
Arghez usłyszał szelest, którego był nie powinien słyszeć. Zapuścił się jednak na tereny, gdzie przebywają inni ludzie - myśliwy i nie.
Do jego nozdrzy dotarł zapach pieczonej dziczyzny. Zatrzymał się i obserwował chwilę otoczenie. Z dołu nic nie widział, ale na górze może będzie inaczej?
Offline
Bogowie są niczym
Od razu gdy upadły poczuł zapach pieczonego mięsa, pociągnął parę razy nosem aby się upewnić...
- Esz... To nie jest mięso istoty inteligentnej... Ale jaki w tym problem? - Wzruszył ramionami siadając wygodnie na trawie. Każdy kto mógłby latać, pewnie wzbiłby się w powietrze i stamtąd wypatrywał ogniska... Ale Arghez nie chciał być zauważony... A co jest bardziej popularne w lasach od Upadłych Aniołów? Oczywiście że ogniki! Tak więc upadły usiadł, skupił się, wypowiedział inkantację i spoglądając przez wewnętrzne oko ognika zaczął szukać ofiary...
Offline
Ognik zjawił się niedaleko upadłego i powędrował do przodu.
Przez chwilę zdawał się nic nie dostrzegać, ale wszystko przyszło nagle.
Arghez ujrzał grupę mężczyzn odzianych w grube płaszcze ze skór. Miały chronić ich przed pogryzieniami zwierząt. Aniołowi udało ich się naliczyć sześciu. Wśród nich wlókł się też pies myśliwy. Zwierzę nie miało dla upadłego żadnego znaczenia. Jedna ofiara w tą czy tamtą nie robiła różnicy. Bardziej liczyli się dla niego mężczyźni i anioł, starający się ukryć skrzydła pod płaszczem.
Pozostawała jeszcze sprawa ściągnięcia ich pojedynczo do siebie. Arghez na pewno znał sposób na to. Pozostawało go tylko użyć.
Offline
Bogowie są niczym
Upadły uśmiechnął się i bez zastanowienia wygasił lekko ognika, tak by był lekką poświatą. W nocy nikt go nie zauważy... Skierował go wprost do centrum płomienia z ogniska. Zadaniem ognika było jednoczesne pobieranie płomienia jak i gromadząc żar wokół siebie podsycanie go. W ten sposób szybciej osiągnie swój cel. Mając na myśli cel chodziło oczywiście na uzyskanie jego drugiego poziomu...
W tym czasie Arghez skupił się jeszcze bardziej i wysłuchiwał uważnie (poprzez ognika) o czym mówią łowcy... Miał nadzieję dowiedzieć się za ile zamierzają wyruszać... Czy może rozbili obóz na noc...
Offline
Ognik powoli zaczynał spełniać swoje zadanie. Jednakże droga do tego była długa i nie usłana różami. Arghez wszystko widział, a nawet słyszał.
Mężczyźni sprawnie rozbili obóz i ścięli jedno z drzew, które miało posłużyć za prowizoryczną ławkę. Ustawili ją niedaleko ogniska. Troje ludzi zasiadło na niej i zaczęło głośno gaworzyć. Zdawali się nie przejmować tym, że mogą spłoszyć leśne zwierzęta. Ba, sami mogli je do siebie zwabić. Zwłaszcza te, które reagowały na światło i ciepło, które upadły sam podsycał.
- Zamknijcie się! - wysyczał anioł, lądując za nimi. Arghez widząc jego ruchy i ekwipunek domyślił się, że obcy jest doskonały w swym fachu. Pozostali zaś nie mieli konkretnej specjalności. Nie potrafili zachować się w czasie polowania. To była ich słabość. Wystarczyłby jeden odpowiedni ruch i mógł ich z łatwością zabić.
- Idę spać - warknął jeden z siedzących i ruszył do płachty na kiju, mającej przypominać namiot. Pozostali dwaj weszli do kolejnego i zasnęli.
Dwóch mężczyzn pozostało na warcie, ale obaj zajadali się pieczonym mięsem. Anioł tymczasem zniknął z pola widzenia.
Offline
Bogowie są niczym
Plan upadłego był prosty... Nawet jeśli anioł był w pobliżu to tylko ułatwiało mu sprawę... Używając ognika jako odbiornika many, i jednocześnie przekaźnik skupił się i wysłał zaklęcie. W szepcie Argheza można było usłyszeć inkantację "daram". Poświęcił na to zaklęcie ogromne ładunki many, lecz nie aż takie aby go wyczerpały. Ognik rozproszył zaklęcie na cały obóz i okolicę. W ten sposób mana z niego nie przepadnie, a ta część zaklęcia która "nie trafi" w swój cel zostanie przez niego wessana i wzmocni efekt zaklęcia. Od razu po tym wstał, otrzepał się i skierował w stronę obozu.
Offline
Zaklęcie upadłego zaczynało działać. Najpierw dotknęło dwóch mężczyzn przy ogniu, którzy swym nagłym zaśnięciem przykuli swoją uwagę pozostałych. Z namiotu wytoczył się jeden z myśliwych, ale nie zdążył dotrzeć do ogniska. Padł na ziemię jak długi. W jego dłoni leżała luzem łyżka. Anioła nadal nie było widać. Zaklęcie najwyraźniej go nie dotknęło lub był w stanie się przed nim obronić.
Arghez idąc w stronę obozu odczuł wewnątrz swego organizmu coś niepokojącego. Zużył dość spore pokłady many, ale nie wszystkie poszły na marne i mógł z nich skorzystać w każdej chwili.
Upadły zatrzymał się na granicy obozu i lasu. Stał koło pustego namiotu. Jego wzrok przykuł pies, który zdawał się udawać swój sen.
Nagły szelest dotarł do uszu Argheza i zmotywował go do działania.
Offline
Bogowie są niczym
Arghez wysłał prosty impuls psioniczny ze słowami "Wyjdź... Nie bądź idiotą". Upadły mógł go zlokalizować a następnie zmiażdżyć kręgosłup by żył a nie mógł się ruszać... Ale tak było zabawniej...
Chwycił dwa pierwsze ciała z brzegu, uwszednio wyjmując srebrną łyżkę z kieszeni jednego. Delikatnie lecz wystarczająco boleśnie rozerwał czaszkę i skórę na głowie obojga z nich. Następnie wysłał łyżkę która wyjęła raz jeden, potem drugi mózg ze swojego miejsca i przeniosła go wprost pod nos Argheza. Ten zaś pożarł oba na dwa trzy kęsy...
- Wychodzisz? - Zapytał jakby grali w chowanego
Offline
Mózgi miały ten swój specyficzny smak i zapach, który znany był tylko i wyłącznie Arghezowi. Był to miód na języku, a wszystko miało potoczyć się przecież jeszcze lepiej.
Nagle poruszenie zarośli przykuło uwagę upadłego. Odwrócił się bokiem i spojrzał na krzewy. Skrzydła obcego anioła uniosły się do góry, a po chwili ujawnił się on sam.
- Nie zabijesz mnie - wysyczał. - Nie poddam się jednemu z twoich chorych rytuałów, Arghezie.
Skąd mógł znać imię upadłego? Na to pytanie jednak nie uzyskałby odpowiedzi, bo nieznajomy anioł rzucił się wprost na Argheza.
Offline
Bogowie są niczym
Siły Argheza były wystarczające by ten w jednej chwili teleportował się za plecy Anioła i przystawił mu Ostrze Umysłu do dłoni, którą następnie odciął jednym lekkim ruchem. Ostatnią rzeczą jaką uczynił było złapanie jego, oraz reszty żywych w psioniczne uściski.
- Wiem, że pewnie nic nie powiesz... Ale zapytam, skąd mnie znasz, bo jakoś Twoja szpetna gęba nic mi nie przypomina, oraz co o mnie wiesz? Jeśli nie powiesz... Będę musiał sam się dowiedzieć, a tego byś nie chciał.
Uniósł jego i kilka ciał w powietrze i zaczął się rozglądać za jakimś mniejszym zbiornikiem wodnym...
Offline
Anioł przestraszony rzucił wyzywające spojrzenie upadłemu. Jednak ból, jakiego doznał, nie pozwolił mu milczeć.
- Jesteś kanibalem - syknął. - Takich jak ty się zna, nawet jeśli nikt o tym nie wspomina. Z resztą fanatycy religijni znaleźliby cię i zabili. - dodał z pogardą, jakby był lepszy od innych.
Ból wzmocnił się, a Arghezowi zostało tylko odnalezienie wody w tym przeklętym lesie.
Dosłyszał jakby cichy plusk. Odwrócił się od swych ofiar i podążył w głąb drzew.
Po niezbyt krótkim marszu odnalazł niewielki zbiornik pełen wody. Nie była ona ani czysta, ani zdatna do picia. Jednak dla celów upadłego musiała być odpowiednia. Pozostało mu tylko dokończenie tego, co miał zrobić.
Offline
Bogowie są niczym
- Już wszyscy wiedzą? Och... Nie spodziewałbym się... Pff... No cóż jednak zginiesz, ale nie martw się... I tak będzie boleć... DARAM...
Cisnął zaklęciem usypiającym w anioła. Umieścił całą czwórkę w wodzie, po czym chwycił psionicznie ciało psa, które to rozerwał i wszystkie jego wnętrzności wrzucił do wody.
Teraz zostało tylko wszystko przygotować. Przeszukał wszystkie namioty w poszukiwaniu tego co posiada każdy łowca podczas dużego polowania - smalcu...
Jak tylko dorwał się do jego zapasów wystawił je koło ogniska. Będąc koło niego chwycił dwa kamienie i ostrzył jeden o drugi przyglądając się ognikowi wewnątrz płomienia. Gdy wszystko było gotowe "przerzucił ciała" z powrotem do obozu.
Wszystkim z nich psionicznie wyrwał włosy i paznokcie które wtopił w smalec... Umieścił tez jeden z kamieni (te ostry) w płomieniu...
- Teraz będzie zabawa...
Offline
Pies zaskomlał cicho, kiedy upadły rozrywał jego ciało. Życie zgasło w nim w mgnieniu oka, tak samo jak w pozostałych.
Poszukiwania Argheza były wyjątkowo okazałe. Tyle smalcu w jednym miejscu nie mogło się zmarnować. Wtopił w niego włosy i paznokcie zabitych ludzi. Nie zapomniał też o naostrzonym kamieniu. Wszystko było chyba gotowe, ale nagle cała uwagę upadłego przyciągnął ognik.
Był inny niż na początku. Powoli zmieniał swą postać, choć ciężko było określić, co tak naprawdę się z nim działo. Jedno było pewne: wszystko w nim stało się potężniejsze i większe.
Offline
Bogowie są niczym
- Rośnij... Zaraz Ci w tym pomogę...
Upadły zaczął manipulować ciałami tak by zwisały w powietrzu bezwładnie. Następnie zbliżał każde z nich do siebie i rozcinał i brzuch dostając się do żołądka rozgrzanym kamieniem. Po otwarciu każdego z nich umieścił tam kulkę wytworzoną z tegoż smalcu. Gdy wszystkie znajdowały się na swoich miejscach upadły resztkami many rzucił zaklęcie uzdrawiające w obszary rozerwania... Nie musieli żyć długo...
Gdy wszystko już było gotowe wrzucił owy smalec i wszystko co było łatwopalne do ogniska śpiewając jednocześnie kantyczkę do Shanon. Kończąc ostatnie wersy pieśni ponownie rozciął czwórkę. Tym razem wyrwał każdemu z nich WŁASNĄ RĘKĄ wątroby. Trzymając wszystkie w dłoni pożarł je i strząsnął resztki krwi z dłoni.
- Żegnam!
Psionicznie cisnął ciężkim kamieniem raz jednemu, raz drugiem, trzeciemu przez łeb tak, by resztki czaszki rozleciały się na wszystkie strony, aż w końcu dotarł do anioła.
- "Nie zabijesz mnie" A może jeszcze nie pożarłem twojej duszy? - Zapytał ironicznie roztrzaskując mu kamieniem głowę.
Offline
Wątek Zamknięty
Reklama | Toplisty | Wspieramy | Zakon w pigułce |
---|---|---|---|
|
|
|
Wielka Rada
Mistrz: Mangel(Urlop): 7659312 mangel@aqq.eu Mistrzyni: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Zastępca Mistrza: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Spec. ds. nietypowych: Darayawus Shiro: 4050011 daray@aqq.eu Dziekan: Sulam: 7506594 sulam@aqq.eu Bibliotekarka: Erufaile: 929152 erufaile@aqq.eu Wykładowca Psioniki: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Pancermistrz: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Instruktor walk: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Łucznik: Gaspar Grzmot: 8660942 grom79@aqq.eu Rada Mniejsza Opiekunka Doliny Blasku: Skimrra(Urlop): 6114003 adorosa@aqq.eu Myśliwy: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Ogrodnik: Elian: 828625 krystek2165@aqq.eu Projektant: POSZUKIWANY!: Arcykapłan: Dark Verreuil: 6990996 verreuil@aqq.eu Dowódca Srebrzystych: Angelus: 4880466 rkofan@aqq.eu Sędzia: Kraght'nar: 849959 Statystyki Stat24: Googlebot był ostatnio: Pagerank: Nagrody: |