Tinúviel - 2007-12-23 13:37:12

Od niepamiętnych czasów każdy chciał w coś wierzyć.
Niezależnie od rasy, wieku czy przekonań.
Każdy, kto posiadał duszę, wolał czuć się pewnie - najczęściej ufając, że to jacyś bogowie zsyłają na niego dobrodziejstwa, plagi czy insze zdarzenia.
Tak samo robiliśmy, robimy i będziemy robić my, elfy, leśne dziecięcia kurczowo trzymające się matki natury. My, istnienia szlachetne, inteligentne i subtelne, doceniające potęgę magii niesionej przez każdy dany nam wschód słońca.
Na początku wiekowi z ust do ust przekazywali nadzieję, legendy o bogach, o elfach doskonałych, odpowiedzialnych za los chodzących po całym Rin istnień. Późniejszymi czasy zaczęto stawiać coraz więcej kapliczek, świątyń, a dużo, a nawet jeszcze więcej elfów poczuło duchowe powołanie. Służyli swoim bogom, oddawali im należytą cześć i szacunek oraz wspierali istnienia o podobnych przekonaniach, co oni, nawołując do modłów.
Bywają elfy wrażliwe na piękno, nade wszystko wielbiący naturę, czy kunszt wojenny, dlatego też by zaspokoić pragnienia ludu, by zapewnić im poczucie bezpieczeństwa, ale również po to by każde bóstwo zajmowało się czymś innym, jest ich naprawdę wiele.
Co do każdego powstały również legendy owiane mgłą tajemnicy, powiadające o powstaniu boga, o jego heroiczności bądź złu, przepełniającym go do szpiku kości. Oczywiście tych drugich jest niewiele i już dawno zostali przeklęci i wypędzeni z Te’trilch, świętej krainy, do której zmierzają wszystkie zbłąkane dusze, po śmierci cielesności.

Najważniejszym, wszechwładnym bóstwem jest Jedyny. On jest ojcem stworzycielem innych mniejszych, mniej władnych bogów, odpowiedzialnych za sztukę, wojnę czy naturę. To dzięki niemu każdy może wierzyć, w co chce, dzięki niemu panuje równowaga.
Jedyny miał wiele dzieci, które również miały swoich potomków. Do dziś dzień po ziemi chodzą jego potomkowie, lecz bóstwem nie zostają tylko jego dzieci, wnuki czy insze spokrewnione elfy.
Znane są przypadki, kiedy Jedyny wynosi na piedestał boskości elfy śmiertelne, które swoim życiem udowodniły, że są tego godne, które zrobiły coś, co go urzekło.

Najznamienitszą legendą jest oczywiście ta prawiąca o Ys’sander, bogini opiekującej się artystami, pięknem.
Podobnież wiele wieków temu i jeszcze zdziebko wcześniej w Międzyrzeczu znajdowała się mała mieścina. Mała, służąca jedynie za przystanek w długich wędrówkach, z dnia na dzień stała się kupiecką stolicą. Każdy, kto chciał znaleźć coś wyjątkowego, niespotykanego jechał właśnie tam, do Li’ssnel. W tej ostoi spokoju każdy mógł zaznać schronienia, zarówno ludzie jak i elfy, drowy jak i krasnoludy.
Właśnie tam zamieszkiwała elfka, o długich brązowych włosach, wesołych, niebieskich niczym bezchmurne niebo oczach i szerokim uśmiechem nieschodzącym z ust. Posiadała ona również wdzięczne imię Ys’sander.
Spokój panujący w Li’ssnel został jednak naruszony przez grupę zbójów. Do tej pory nie ustalono jednak, jaka dokładnie była przyczyna. Czy powodem mógł być wielki targ, czy co innego – nie wiadomo. Tak czy inaczej grupa ta składała się z zadziwiającej liczby złoczyńców. Nocne elfy, elfy, ludzie. Wszyscy zepsuci do szpiku kości, czy po prostu źli zebrali się by zrabować, zagrabić wszelkie drogocenne towary przywiezione przez kupców z całego Międzyrzecza, jak i nie z całego Rin. Walka była krwawa i bezlitosna, brała w niej udział również Ys’sander. Elfka została ciężko ranna broniąc magicznego pierścienia, w którym podobnież drzemał fragment mocy Jedynego. Od takiej rany powinno się ginąć, umierać, lecz ona przeżyła, ona przeżyła, ponieważ zasłużyła na to by żyć, na to by nosić owy pierścień, by po śmierci przekazać nań fragment swojej mocy.
Owy artefakt zwany Freisselah, zaginął; nikt nie wie gdzie się znajduje, ani co się z nim stało.

mapa fotowoltaiki