Tinúviel - 2007-12-19 14:33:30

Za drugimi dębowymi drzwiami znajduje się mała salka, zwana potocznie ćwiczebną.

To tu w zimie można poćwiczyć, można potrenować, postrzelać z łuku bądź kuszy.
To tu nowicjusze szukają nauczycieli, którzy mogliby wskazać im właściwy kierunek, powiedzieć, co robi się źle.
To tu nowi zostali kierowani z biura, w którym dokonali wyboru.


Drzwi do niej otwierane są tylko i wyłącznie wtedy, gdy warunki pogodowe nie pozwalają ćwiczyć na dworze, pod gołym niebem. Od dawna nikt tu nie zaglądał, a tym bardziej nikt nie robił tu porządków, dlatego też sala wygląda jak wygląda...
Na pierwszy rzut oka widać było, iż trzeba jeszcze popracować nad wystrojem i higieną.
Na kamiennej, brudnej posadzce gdzie nie gdzie leży trochę siana. Ściana znajdująca się na lewo od wejścia w większości zakryta jest przez podziurawione w wielu miejscach, zniszczone tarcze, służące już za cele paru już pokolenia.
Ogólnie sala sprawia wrażenie zaniedbanej i ponurej.
Dopiero, gdy wejdzie się dalej, głębiej, można zobaczyć parę krzeseł stojących pod dużym oknem, wpuszczającym do środka słabe, słoneczne promienie.
Jakaś mała osóbka krząta się po sali z miotłą, mrucząc coś pod nosem, rzucając od czasu do czasu gniewne spojrzenie w stronę, mężczyzny siedzącego na jednym z krzeseł.
Ów mężczyzna, wyglądający na człowieka około trzydziestki, buja się na krześle, dokładnie przyglądając się czarnemu, osmolonemu sklepieniu. Słysząc jak ktoś wchodzi do środka, gwiżdżę cicho, mrużąc oczy. Jakby nie wierząc własnym oczom, wstaje. Podchodząc w twoim kierunku, uśmiecha się ironicznie, szczerząc swe żółte zęby.
- Nowy? - pyta swym zdecydowanie nie przyjemnym głosem, jednak da się w nim wyczuć zaciekawienie oraz nutkę irytacji.

BetonovĂŠ jĂ­mky, Ĺžumpy, septiky Kralovice