Mangel - 2010-07-19 15:54:10

Dzień był ładny, a Dora wykazała się wielką zaradnością, bowiem w lesie, niedaleko chatki przywiązane były wikłaki na których mieli wyruszyć. Zwierzęta były oswojone i każdego z nich starannie obwąchały i obejrzały wielkimi, owadzimi łbami, Ireth została nawet polizana trąbkowa tym językiem Micha, wierzchowca na którym miała podróżować
- Wynajęłam je ze stajni Zakonu – wyjaśniła korganka dosiadając Furima, przywódcy stada, który grzecznie przysiadł by nie musiała nań wskakiwać – Może nie są najmłodsze, ale nie było mnie stać na więcej…
Las zaszumiał od nagłego podmuchu wiatru. Gdzieś dalej, wielka chmura stała na niebie, niczym monolit, nie mogli być pewni, ale zdawać się mogło, ze to gdzieś nad Odciętym Klasztorem. Niestety, ich droga miała wieść w przeciwną stronę, więc nie dane im było to sprawdzić, choć wydawało się to dziwne, jak śnieg w vallar.

zakonswiatla.pun.pl